Dziś coś z wczesnego dorobku Erica Claptona. Chciałbym zwrócić uwagę słuchaczy MLWZ na czwarty studyjny album tego bardzo utalentowanego gitarzysty, wokalisty i kompozytora, który na rynku ukazał się w październiku 1976 roku. Wydawnictwo „No Reason To Cry” wyprodukował Rob Fraboni, a artystą, który brał udział w tej sesji był sam Bob Dylan. Wcześniejszych płyt Erica Claptona nie przekreślam, bo to dzięki nim stawał się on coraz bardziej znaną postacią na rynku muzycznym i przyciągał do siebie nie tylko muzyków, z którymi współpracował, ale też przybywało fanów jego bluesrockowych dokonań. Historia udziału Erica Claptona w licznych zespołach jest zapewne znana miłośnikom jego twórczości, a wielki talent, który przez lata rozwijał się u niego, stał się wzorem do naśladowania dla nowych pokoleń gitarzystów. Jak wiadomo, Clapton miał przeogromny wpływ na popularyzację niektórych modeli gitary elektrycznej.
Ostatnio słuchałem dużo nagrań Claptona, czy to koncertowych z Crossroads Guitar Festival, czy też starszych studyjnych dokonań tego muzyka. Wybrałem płytę „No Reason To Cry”, ale myślę, że na tym nie poprzestanę, bo warto zainteresować odbiorców nie tylko nowymi kompozycjami, ale pozwolić im poznać lub powspominać muzykę, której kiedyś w ich rodzinnym domu słuchał może ojciec lub dziadek, ale wtedy nie zwracali na to uwagi, bo byli za mali. Nasze spotkanie z tym historycznym już albumem rozpoczynamy kompozycją „Beautiful Thing”, którą to Eric w nastrojowo bluesowy sposób powita nas swoją gitarą, wokalem i chórkami. W kolejnym - „Carnival” - podkręca trochę tempo, jest w nim odpowiedni rytm, jak i brzmienie organów i sekcji rytmicznej. Z kolei w kompozycji „Sign Language” prezentuje się wokalny duet: Dylan & Clapton. Te dwie legendy rocka znakomicie brzmią w tej akustycznej balladzie. Blues inspirował Claptona od najmłodszych lat, dlatego pewnie sięgnął po utwór pochodzący z początku lat 40. pt. „County Jail Blues” (z repertuaru Alfreda Fieldsa). To kawał historii na nowo odkryty i wspaniale zagrany. Wkraczamy w przebojową, jak na owe czasy, twórczość tego gatunku za sprawą: „All Our Past Times” i „Hello Old Friend”, w których brzmienie gitary i towarzyszące podczas śpiewu chórki dodają brzmieniom i melodiom prawdziwego wdzięku. Ponownie przenosimy się w odległe dla nas lata 50. To wtedy, w 1958 roku, Otis Rush nagrał spopularyzowaną przez wielu artystów kompozycję „Double Trouble”. Eric Clapton również zamieścił ją swoim krążku. W utworze „Innocent Times” usłyszymy miły dla ucha damski głos należący do Mary Levy (właśc. Marcella Detroit). Pięknie odśpiewała ten tekst, a później uczestniczyła też w trasie koncertowej Claptona i napisała dla niego kilka piosenek.
Do końca albumu pozostały jeszcze trzy nagrania: „Hungry”, „Black Summer Rain” i „Last Night”. Mam szczególną słabość do drugiego z wymienionych. Wiem, że jest wiele innych przebojów z repertuaru Claptona, ale ten zawsze kojarzy mi się z wakacyjnymi wspomnieniami z młodzieńczych lat. Przepiękna kompozycja. Okręg flagowy tej płyty
Na albumie „No Reason To Cry” Eric Clapton w cudowny sposób przedstawił się nam jako artysta zgłębiający dokonania jego poprzedników. Przy nagrywaniu tego wydawnictwa wspomogli go między innymi: Bob Dylan, Ron Wood, Rick Danko, Richard Manuel oraz Georgia Fame.