Walfad - An Unsung Hero, Salty Rains & Him

Andrzej Rafał Błaszkiewicz

Image“Dziś bezguścia promują beztalencia” - to fragment tekstu z najnowszej płyty młodego zespołu ze Śląska – Walfad, będący prostą, ale jakże trafną diagnozą stanu ducha i umysłu społeczeństwa pędzącego ku samounicestwieniu. Kiedy wbrew własnej woli czytam i słyszę o nowym „talent show”, które ma za zadanie spłodzić nową armię próżnych bohaterów, a ich zadaniem będzie nakarmienie zgłodniałych mas – ogarnia mnie przerażenie. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że bezwartościowy bełkot nie jest w stanie zabić w istocie myślącej poczucia własnej estetyki. Dowodem na te słowa jest leżąca przede mną płyta „ An Unsung Hero, Salty Rains & Him” grupy Walfad.

Kiedy rok temu trafił do moich rąk debiutancki album zespołu, przyznaję, że nie byłem zachwycony całością. Słychać na niej typowe dla artrocka schematy, wyczuwalne są także braki w brzmieniu oraz irytująca mnie lekka naiwność. Mimo tych drobnych wad na mą uwagę zasługują dwie bardzo pozytywne cechy świadczące o sile tego debiutu. Pierwszą z nich jest mocno odczuwalna chęć zaistnienia i zapał do realizacji własnych muzycznych pomysłów. To zaprocentowało przy okazji nagrania opisywanego materiału. Drugą natomiast jest postać wokalisty Wojtka Ciuraja. Ja osobiście uwielbiam takie z pozoru niczym nie wyróżniające się głosy. Jednakże jest coś w jego sposobie narracji oraz przeżywaniu opowiadanego tekstu, co pozwala utożsamić się z Wojtkowymi przemyśleniami. Te dwa jakże ważne aspekty pozwoliły chłopakom z Walfad na olbrzymi postęp, jakiego dokonali w stosunku do debiutanckiego albumu. Efektem tak zdrowo ukierunkowanego myślenia, desperacji oraz wytężonej pracy jest ich drugi, znakomity album „An Unsung Hero, Salty Rains & Him”.

Na najnowszej płycie Walfad muzycznie, brzmieniowo i produkcyjnie dokonała się niebywale wielka rewolucja. Zespół podarował nam niezwykle zwarty i konkretny zestaw niebanalnych i bardzo dojrzałych kompozycji opatrzonych mądrymi tekstami. Każdy, kto zetknie się z tą muzyką, zapewne doszuka się setek wpływów i muzycznych inspiracji, jednak nie one są najważniejsze. Przecież każdy twórca, zanim zacznie wydawać plon pod postacią własnej twórczości, musi wpierw przygotować solidny grunt. Nie ma więc potrzeby toczyć pustych i bezsensownych polemik na ten temat. Muszę natomiast ponownie pochylić się nad ogromnym ładunkiem emocjonalnym, jaki niesie ze sobą „An Unsung Hero, Salty Rains & Him”. Kiedy słucham nagrań z najnowszego krążka, wyczuwam wyraźnie chęć poważnego zaznaczenia swojej obecności na muzycznym rynku. Mimo młodego wieku muzycy z Walfad operują solidnym warsztatem. Grają oni odważnie, zdecydowanie i niezwykle sprawnie, a co najważniejsze – z zadziwiającą fantazją. Wojtek Ciuraj, który jest autorem tekstów, z powodzeniem dołącza do grona moich ulubionych poetów. Jest to kolejny artysta, z którego myślą oraz sposobem jej przekazu utożsamiam się w stu procentach. Wojtek widzi świat moimi oczami. Właściwie to, co on powiedział na najnowszym albumie, ja też chciałbym wyartykułować. Dodać należy jeszcze sposób, w jaki to robi: te emocje oraz głos, jak gdyby był zraniony życiem, nadwrażliwy. Jak na tak młodego człowieka aż w za bardzo dojrzały sposób proponuje słuchaczowi wymianę myśli i wrażeń na temat otaczającego go świata. Ja w jego wieku nie miałem tak trafnych spostrzeżeń i wniosków.

Olbrzymim atutem tej płyty jest jej czas trwania. To czterdzieści minut solidnie zagranego rocka progresywnego. Od razu przed oczami staje mi cały kanon art rocka. Przecież te wszystkie klasyki właśnie tyle trwały. Podoba mi się brzmienie albumu, co prawda przypomina mi trochę wczesne Millenium, niemniej jednak nic w tym złego.

Płytę „An Unsung Hero, Salty Rains & Him” otwiera kompozycja „Smutna Pani”. Mam jedynie maleńką uwagę co do zakończenia tego utworu, mianowicie za szybko się on wycisza, jednakże to moje osobiste zdanie i w żaden sposób nie chciałbym się wymądrzać. Ponad osiemnastominutowa suita „Liście” to prawdziwy rodzynek na tym krążku. To nienużąca, zgrabnie poskładana z kilku odrębnie zatytułowanych wątków kompozycja. Jest tam taki fragment jako żywo przywodzący na myśl fortepianowy wstęp do „Firth Of Fifth” z repertuaru Genesis. Powoduje on na mojej twarzy i w sercu uśmiech, gdyż słyszę w tym miejscu zdrowo pojętą sztafetę pokoleń. Moim ulubionym utworem na tym albumie jest kompozycja zamykająca całość, zatytułowana „Łzy diabła”. Wyróżnia ją doskonały tekst zaśpiewany z ogromną determinacją i dramaturgią. Zresztą i pozostałe dwa utwory: „Cztery palce jednej ręki” i „Chocholi taniec” również zasługują na słowa uznania.

To niezwykle udany i co najważniejsze bardzo wyrównany album, nadający się do wielokrotnego przesłuchania. Materiał ten zespół wydał w wersji polskiej i angielskiej. Ja posiadam tzw. limited edition zawierającą obydwie wersje językowe, jednak do słuchania najczęściej wybieram tę polską. Słychać tam więcej emocji w głosie Wojtka. Z ogromnym zadowoleniem przyjmuję fakt, iż zespół Walfad sporo koncertuje. Konfrontacja z publicznością pozwala zespołowi na lepsze zaistnienie w świadomości odbiorcy, jak również skuteczniejsze dotarcie z płytami bezpośrednio do słuchaczy. Cieszy mnie ogromnie, że niebawem Walfad stanie na scenie u boku mojego ukochanego zespołu, będącego żywą legendą polskiego progresywnego rocka, a chodzi tu o Lizard. Można odważyć się i postawić wspólny mianownik pod tekstami pisanymi przez Wojtka Ciuraja oraz Damiana Bydlińskiego. Wprawdzie ten drugi znacznie lepiej operuje słowem, ale jest przecież starszy i bardziej doświadczony. Odnoszę wrażenie, że obydwu chodzi o bardzo podobny przekaz. To będzie zacna uczta muzyczna.

Swoje najnowsze dzieło zespół Walfad nagrał w następującym składzie: Wojciech Ciuraj – śpiew i gitary, Daniel Rodzoń – instrumenty klawiszowe, Maciej Kucharski – gitara basowa oraz Kacper Kucharski – perkusja. Panowie – długa i piękna droga przed wami, jeśli tylko nikt i nic nie zmąci waszego podejścia do muzyki. Ja już z niecierpliwością czekam na spotkanie z wami na żywo i na kolejną porcję muzycznych opowieści.

Pomimo lejącej się zewsząd tandety mam nadzieję, że dzięki takim zespołom jak Walfad i takim wydawcom jak Lynx Music prawdziwa i wartościowa sztuka dotrze do ludzi wrażliwych. Nie wszyscy godzą się na niestrawny pokarm serwowany przez byle jakie media. Drogi czytelniku, proszę, kup sobie tę płytę, a może poruszy ona twoją wrażliwość.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!