Sparzanza - Circle

Artur Chachlowski

ImageDziś o płycie, która zaraz po swojej premierze osiągnęła pozycję nr 2 na liście najlepiej sprzedających się płyt w ojczystej Szwecji oraz 18. w Finlandii. Nic dziwnego, wszak Skandynawowie jak mało kto doceniają heavymetalową muzykę. Tak, bo propozycje grupy Sparzanza na albumie „Circle” to mocarna dawka metalu, ale nie tego bezmyślnego i galopującego kanonadą megagłośnych dźwięków, a tego wyrafinowanego, a nawet finezyjnego; czasem, gdy potrzeba – brutalnego, a czasem – delikatnego i lirycznego.

Grupę Sparzanza tworzy pięciu ludzi: Magnus Eronen i Calle Johannesson grają na gitarach, Anders Åberg na perkusji, Johan Carlsson na basie, a obdarzony wybornym głosem Fredrik Weileby czaruje swoim śpiewem, rozciągającym się od growlu po delikatną balladową lirykę.

Po instrumentalnym, epicko brzmiącym utworze „Bradycardia” mamy na płycie kompozycję „Pine Barrens”, która wyznacza kierunek stylistyczny albumu i daje sygnał odbiorcy, po jakich terytoriach będziemy się poruszać. A potem potężna muzyczna machina grupy Sparzanza rozpędza się na dobre i przez cały album funkcjonuje jak doskonale naoliwiony mechanizm. Oznaczony numerem 3 singlowy utwór „Underneath My Skin” jest dowodem na to, że Szwedzi przywiązują ogromną wagę do melodii. Nawet wtedy, gdy rozpędzają się i nieomal miażdżą odbiorcę mocą swojej muzyki. Niezwykłe tempo, ale i urokliwość poszczególnych piosenek są zaskakujące. Każdy kolejny utwór nie tylko potwierdza, że mamy do czynienia z zespołem nietuzinkowym, ale i coraz wyżej podnosi poprzeczkę poziomu emocji związanych z odbiorem tej muzyki. Nagranie nr 4 – „Breathe” – cechuje się niezwykle chwytliwym refrenem oraz solówką, której nie powstydziłby się sam Steve Morse. Co w takim razie powiedzieć o genialnym, nieco spokojniejszym utworze „Into The Known”? Chyba tylko tyle, że jest tak dobry, że mógłby być na przykład prawdziwą ozdobą wydanej niedawno Blacksabbathowej „trzynastki”. A „The Contact”? To chyba najlepszy utwór na płycie i bez wątpienia gwóźdź jej programu. A liryczna, wyciskająca łzy ballada „As I Go Away”? Czegoś tak ślicznego dawno nie słyszałem. A finałowy „Do What Thou Wilt”? To po prostu kolejne metalowe cudeńko…

11 utworów, niespełna 40 minut muzyki… Zwięzła, skondensowana płyta. Bez dłużyzn, bez brzmieniowych mielizn. Solidne, głośne, ale niesamowicie melodyjne granie. Tak, dobre linie melodyczne to niewątpliwie jeden z najbardziej charakterystycznych wyróżników muzyki grupy Sparzanza. Nie tempo odgrywanych solówek, nie siła uderzeń w werble i stopy, nie matematyczna precyzja gitarowych zagrywek i techniczne łamańce. To świetny, potężnie brzmiący album. Metalowe odkrycie AD 2014.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!