Pink Floyd - The Endless River

Artur Chachlowski

ImageZaskoczenie było duże, tym bardziej, że od jakieś czasu mówiło się, że David Gilmour pracuje nad swoim nowym solowym albumem i to właśnie tej płyty środowisko sympatyków Pink Floyd zaczęło wypatrywać jako pewnego rodzaju osłodę na dwudziestoletnie milczenie ich ukochanej grupy. Tymczasem wypadki przybrały nieoczekiwany obrót.

Najpierw w połowie roku na Twitterze żony Davida Gilmoura, Polly Samson, pojawiła się pierwsza nieśmiała informacja, a kilka dni później na internetowej stronie grupy Pink Floyd nastąpiło oficjalne potwierdzenie, że jesienią ukaże się nowy album zespołu, zatytułowany "The Endless River". Od samego początku było wiadomo, że będzie on zawierał w większości instrumentalną muzykę nagraną przez panów Davida Gilmoura, Nicka Masona i Richarda Wrighta w 1993 roku podczas sesji nagraniowej płyty „The Division Bell”. Potem szczegółów przybywało. Dość szybko poinformowano, że na program „The Endless River” złoży się osiemnaście tematów, a w jednym z utworów - "Talkin' Hawkin'" - będzie można usłyszeć profesora Stephena Hawkinga. Głos słynnego fizyka pochodzi z reklamy British Telecom z 1994 roku, a wspomniany twór "Talkin' Hawkin'" pomyślany jest jako kontynuacja nagrania "Keep Talking" z "The Division Bell". Niedługo później okazało się, że album ten będzie swego rodzaju hołdem dla zmarłego w 2008 roku keyboardzisty Pink Floyd, Richarda Wrighta. I że Roger Waters nie doda do tego materiału ani jednej nuty. Według Gilmoura, Waters definitywnie odszedł od zespołu w połowie lat 80. i nie było powodu, by zapraszać go teraz do wspólnych nagrań.

Materiał, który wypełnia płytę pierwotnie miał się nazywać „The Big Spliff”. Był to instrumentalny projekt, który powstawał równolegle z albumem „The Division Bell”. I to właśnie na bazie powstałej przed ponad 20 laty muzyki panowie Gilmour i Mason postanowili odświeżyć projekt, który nigdy nie ukazał się na płycie i wzbogacili go o nowe melodie oraz wokale.  Nick Mason określił go jako ambient i trzeba przyznać, że dość trafne to spostrzeżenie, choć to ambient w iście pinkfloywskim stylu. Trwająca blisko godzinę płyta nawiązuje swoją konstrukcją i klimatem do czasów rozbudowanych form muzycznych z wczesnego okresu działalności zespołu, kiedy to muzyka miała zdecydowaną przewagę nad śpiewanym słowem. Gdzieś odzywają się klimaty znane z „Wish You Were Here” (jak w „It’s What We Do” z początku płyty), gdzieś pobrzmiewają echa „Ściany” (dwuczęściowy „Allons-y” to jakby wariacja na temat pamiętnego utworu „Run Like Hell”), ale są też niespodzianki jak np. efektowne solo na perkusji w „Skins” czy fenomenalna partia kościelnych organów nagrana przez Wrighta jeszcze w 1968 roku w adekwatnie zatytułowanym „Autumn’68”. Warto pamiętać, że cały album podzielony jest na cztery umowne „strony”, składa się z 18 stosunkowo krótkich  muzycznych tematów i właściwie tylko jeden z nich, „Louder Than Words”, ma konstrukcję typowej pinkfloydowskiej piosenki z tekstem. Piosenki, która już zdążyła stać się wielkim przebojem.

Tytuł płyty „The Endless River” ma kilka znaczeń. Po pierwsze budzi skojarzenia z faktem, że muzyka Pink Floyd nigdy nie była i nie jest zakończonym rozdziałem. Po drugie, mimo wszystko sugeruje nieuchronne fizyczne przemijanie, lecz zarazem zawsze żywą pamięć o tych, których już nie ma. Po trzecie wreszcie, nawiązuje do jednej z ostatnich linijek tekstu na poprzednim albumie, konkretnie do końcówki niezapomnianego klasyka „High Hopes”, z którego przeszywające uderzenia dzwonu powracają echem na nowej płycie we wspomnianym już utworze „Louder Than Words”.

Za projekt okładki albumu odpowiedzialny jest Egipcjanin, Ahmed Emad Eldin. Ahmed został zauważony przez zespół Aubreya Powella, dyrektora kreatywnego firmy Hipgnosis regularnie projektującej okładki płyt grupy Pink Floyd. Ahmed to nie tylko utalentowany artysta, ale i oddany fan muzyki Pink Floyd. Stworzył projekt graficzny doskonale korelujący z pracami nieżyjącego już Storma Thorgersona – nadwornego grafika okładek płyt Pink Floyd. Niezwykle plastyczny widok łódki płynącej po chmurach otwiera drogę do wielu interpretacji, przypomina o przemijaniu oraz w jakiś cudowny sposób na myśl przywodzi osobę poniekąd tu najważniejszą: nieżyjącego Richarda Wrighta, który – ku zaskoczeniu wielu – jest autorem, bądź współautorem aż jedenastu tematów wypełniających program nowej płyty.

Co na to wszystko Roger Waters? Ten Wielki Nieobecny w wydanym niedawno specjalnym oświadczeniu w typowym dla siebie sarkastycznym stylu napisał: "Nie miałem nic wspólnego z albumami "A Momentary Lapse of Reason" i "The Division Bell" ani z trasami koncertowymi Pink Floyd z 1987 i 1994 roku tak samo, jak teraz nie mam nic wspólnego z "The Endless River". Czy tak trudno to zrozumieć? Ogarnijcie się!".

Na koniec informacja rozwiewająca wszelkie domysły i spekulacje. Panowie David Gilmour i Nick Mason oznajmili, że "The Endless River" jest ostatnim dziełem wydanym pod szyldem Pink Floyd. Nie zmienia to faktu, że nowy album tego zespołu już w dniu premiery stał się światowym hitem na skalę niespotykaną od wielu lat. Nieskończoną rzeką wspaniałych dźwięków płynących na falach skłębionych chmur pod krystalicznie czystym błękitnym niebem w stronę zachodzącego, jakby już na zawsze, słońca…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!