Pentwater - Ab-Dul

Artur Chachlowski

ImageModa na muzyczne powroty trwa w najlepsze. Po udanym come backu grupy Starcastle nowy album wydaje inna doskonale znana w latach 70-tych amerykańska grupa związana z nurtem progresywnego rocka, Pentwater. Niewtajemniczonych informuję, że ten pochodzący z Chicago zespół posiadał do tej pory w swoim dorobku dwie płyty długogrające: „Pentwater” oraz „Out Of The Abyss” wydane odpowiednio w 1977 i 1978 roku. Mniej więcej 15 lat temu zostały one wznowione na płytach CD przez wytwórnię Syn-Phonic. Teraz zaś nakładem Beef Records ukazała się trzecia płyta w dorobku zespołu zatytułowana „Ab-Dul”. Zawiera ona materiał nagrany stosunkowo niedawno, ale w przeważającej części skomponowany jeszcze w latach 70-tych. Tak naprawdę, członkowie grupy Pentwater przeczesali zakurzone archiwa i nagrali swoje stare, lecz niepublikowane wcześniej utwory wykorzystując do tego wszelkie możliwie zdobycze współczesnej techniki nagraniowej. Dzięki temu płyty „Ab-Dul” słucha się doskonale, gdyż z jednej strony brzmi ona wspaniale pod względem technicznym, a z drugiej – stylistycznie idealnie wpisuje się w konwencję progresywnego rocka wczesnych lat 70.

Gdyby spróbować zdefiniować styl grupy Pentwater, to chyba najlepiej posłużyć się przykładami. Zespół gra bogato aranżowaną i złożoną muzykę progresywną w stylu wczesnego Yes (tak około płyt „Time And A Word” i „The Yes Album”), instrumentalnie przypominajacą grupę Gentle Giant, a brzmieniowo nawiązującą do dorobku zespołów Happy The Man, Mirthrandir, Echolyn, czy Franka Zappy. Wbrew temu jednak, co mogłoby się z pozoru wydawać, Pentwater nie przedstawia na „Ab-Dul” długich i rozbudowanych kompozycji. Na płycie znaleźć można aż 17 tematów, z których kilka to zaledwie kilkudziesięciosekundowe instrumentalne impresje. Większość utworów zamyka się w około pięciominutowym, a nawet krótszym wymiarze, a właściwie tylko jedna kompozycja („Sealed In Today”) trwa prawie 8 minut. Niemniej jednak cały album brzmi bardzo spójnie i homogenicznie. Nawet jedyny w całym zestawie całkowicie nowy utwór „You Knew” idealnie wpisuje się w konwencję staroświeckiego (bez urazy!) brzmienia zespołu. Chociaż zespół i tak używa w nim po raz pierwszy w swojej historii tak nowoczesnego instrumentarium, jak na przykład bezprogowy bas. Co ciekawe, na niniejszej płycie można znaleźć cover utworu „The Cry Of Eugene” z repertuaru The Nice. To jeden z najwspanialszych momentów na tym albumie. Do równie udanych zaliczyłbym jeszcze utwory „Autumn”, „Descends”, „Turn The Key”, oraz wspomniany już przeze mnie „You Knew”.

Grupę Pentwater tworzy sześciu muzyków: Ron Fox, Phil Goldman, Ken Kappel, Mike Konopka, Ron LeSaar i Tom Orsi. Oprócz tego, że grają na różnych instrumentach (głównie tradycyjnych: melotron, organy Hammonda, skrzypce, bas Rockenbackera, theremin, flety), to każdy z nich śpiewa. Korzystają z tych umiejętności w sposób bardzo rozsądny. Wspaniale brzmią ich chórki na sześć gardeł, które budują rzadko spotykanej urody harmonie wokalne.

Płytę „Ab-Dul” polecam szczególnie zwolennikom tradycyjnych brzmień wczesnych lat 70. To, mogłoby się wydawać staromodne brzmienie zespołu z pewnością znajdzie wielu sympatyków, nawet wśród najmłodszego pokolenia słuchaczy. Bo w muzyce grupy Pentwater słychać nie tylko doskonałe rzemiosło i prawdziwą solidność, lecz przede wszystkim uczciwość artystyczną.  
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!