Emmens, Gert & Heij, Ruud - Urban Decay

Mariusz Wójcik

ImageCzarodzieje elektronicznych klawiatur z Holandii pod koniec 2014 roku postanowili ponownie nagrać wspólny album pod tytułem „Urban Decay”. Gert Emmens - znany i uznany twórca romantycznej odmiany muzyki elektronicznej granej w duchu tzw. starej Szkoły Berlińskiej z domieszką rocka progresywnego wychowany na takich artystach, jak Camel, Pink Floyd, Yes, Tangerine Dream, Klaus Schulze czy Mike Oldfield oraz jego przyjaciel -Ruud Heij, który również oprócz rocka progresywnego zakochany od lat jest w klasycznej odmianie muzyki elektronicznej.

Ta wyjątkowa kolaboracja dwóch przyjaciół wyrobiła sobie już szacunek u fanów ich pierwszym tworem elektronicznym pod nazwą „Return To The Origin” z 2004 roku. Album „Urban Decay” zaskakuje frapującym podejściem do struktury muzycznej i intrygującymi aranżacjami ewoluującymi wokół rocka progresywnego. Wszystko to stanowi taki eklektyczny melanż łechcącej pozytywnie uszy mieszanki precyzyjnie skonstruowanej i natchnionej muzyki, tym razem podanej wyjątkowo w formie plików mp3 (niestety album nie ukaże się w wersji CD). Taką właśnie formę sprzedaży swojego najnowszego albumu podjęli panowie Emmens & Heij.

Sam początek płyty to piękne romantyczne sola Gerta, a tło to sekwencyjne dzieło mistrza Ruuda Heija. Znakomicie się panowie uzupełniają na całym albumie, bo też nie ma tu mowy o przypadkowości.  Gert obsługuje perkusję, syntezatory oraz gra sola na gitarze elektrycznej. Sam perkusyjny podkład rumby dodaje tu efekt relaksacyjnego plumkania, zresztą na pamiętnym albumie J. M. Jarre’a „Oxygene” mamy do czynienia z podobnym urozmaiceniem el-muzyki. Dziś po tylu latach współcześni twórcy elektronicznych pejzaży chętnie wykorzystują ten sam efekt perkusyjny w swoich nagraniach.  Takim charakterystycznym dla tego duetu hipnotycznym kawałkiem jest utwór „Urban Decay part 4” - czuje się tu coś wzniosłego i zarazem bardzo przyjemnego. To taki rodzaj  transowego  ukojenia, które pozwala jak astralne ciało  ulecieć gdzieś w nieznane rejony,  gdzieś  w uspokojenie i  relaks dla duszy. Utwór  „Urban Decay part 5”  to już jak najbardziej rock progresywny. Gert Emmens  umiejętnie wygrywa tu rytmy na perkusji oraz  synthach i gitarze elektrycznej. Kompozycja ma coś z ducha  jego solowej płyty „Memories”,  na której Gert  przedstawił  kompozycje w stylu rocka progresywnego, a w szczególności nawiązał  tam do  swojej miłości muzycznej,  czyli  grupy Camel, ale to już temat na całkiem inną recenzję.

Reasumując, album ten wart jest uwagi ze względu na ciekawy flirt klasycznej muzyki elektronicznej w stylu „Berlin Schule” z rockiem progresywnym. Panowie Emmens & Heij mają swój rozpoznawalny styl wynikający z prawdziwej symbiozy między tymi dwoma artystami z Holandii, a efektem ich współpracy jest ten niezwykle satysfakcjonujący album bogaty w czarowne dźwięki.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok