Jako że do premiery albumu "Rapid Eye Movement" pozostało jeszcze kilka miesięcy, zespół Riverside postanowił osłodzić fanom czas oczekiwania na płytę wieńczącą Reality Dream Trilogy. W ten oto sposób trafił w moje ręce singiel "02 Panic Room". Wydany został w formie digipacka i ozdobiony ciekawym artworkiem Travisa Smitha. Muszę przyznać, że bardzo elegancko to wygląda. No ale nie wygląd jest najważniejszy, lecz zawartość, przejdźmy więc do jej omawiania.
Na pierwszy ogień idzie "02 Panic Room". Utwór oparty jest na hipnotyzującej linii basu nieco w stylu "Dna ts. Redum or F. Raf". Rewelacyjnie spisał się Michał Łapaj, który odszedł tu nieco od klasycznego brzmienia klawiszy na rzecz bardziej elektronicznych dźwięków (w refrenach nawet imitujących smyczki). Jest trochę mrocznie, jest i melancholijnie. Utwór bardzo dobrze spełnia swą singlową rolę momentalnie wpadając w ucho.
"Lucid Dream IV" - mimo nieco zmienionego tytułu można ten utwór potraktować jako czwartą odsłonę instrumentalnego cyklu Reality Dream. To, co odróżnia go od poprzedników to zupełnie inny nastrój. Otrzymujemy bowiem utwór bardziej wesoły i euforyczny, co kontrastuje z dość posępnymi poprzednimi częściami.
"Back to the River" - osoby bywające na koncertach Riverside już po chwili powinny się uśmiechnąć rozpoznając w nim tak dobrze znane intro zespołu. Powolne, rozmyte dźwięki gitary, hammondowe brzmienia klawiszy i pięknie wpleciony cytat z "Shine On You Crazy Diamond" legendarnej grupy Pink Floyd. Utwór ten to swoista wycieczka w przeszłość i ukłon złożony zespołom sprzed kilku dekad.
"02 Panic Room (remix)" - to taka ciekawostka na koniec. Może nie jest to rzecz na poziomie choćby tego, co w zeszłym roku ze swoim utworem "My Twin" zrobiła Katatonia, ale brzmi to intrygująco, a utwór nabiera nieco innego charakteru niż pierwowzór.
I tak mija te niespełna 19 minut. Myślę, że warto zaopatrzyć się w ten singiel, bo otrzymujemy na nim zarówno zapowiedź nowej płyty, dwa rarytasy, które nie ukażą się na regularnym krążku, jak i małą ciekawostkę w postaci remiksu. A wszystko to za śmieszną wręcz cenę. Przystawka okazała się nader smaczna, teraz pozostaje czekać na danie główne, które zespół zaserwuje nam we wrześniu.