Zespół P.A.W.N. powstał na zgliszczach rozwiązanej deathmetalowo-gotyckiej kapeli Querimonia. Działający jako trio – Sebastian Rudolph (k, bg), Dennis Matzat (dr), Daniel Müller-Ramien (g) – zespół zdobył sobie lokalną popularność występując w najbardziej renomowanych klubach rodzimego Hamburga (Marx, Logo, Knust czy Headbanger’s Ballroom) oraz uczestnicząc (z powodzeniem) w licznych prestiżowych muzycznych konkursach. W miarę upływu lat grupa P.A.W.N. stylistycznie ewoluowała coraz bardziej w stronę progresywnego rocka. Gdy już przymierzała się do finalizowania prac nad pierwszą płytą, jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość o zdiagnozowaniu raka u Daniela. Spowolniło to pracę nad debiutanckim krążkiem „The Gift Of Awarness”, który ukazał się dopiero jesienią ubiegłego roku. Niestety, Daniel nie doczekał premiery tej płyty. Zmarł w styczniu 2013r., lecz jego duch przez cały czas unosi się w każdej nucie tego albumu. Choć jego głos i grę słychać praktycznie tylko w jednym utworze „Vessels” - jednym z najpiękniejszych i na pewno najbardziej przejmującym w tym zestawie.
„The Gift Of Awarness” to bardzo długa płyta. Trwa nieomal 80 minut, a jej główną oś stanowi finałowa kompozycja tytułowa (aż 26 minut!). Być może ciut za bardzo rozciągnięty to w czasie utwór, być może dobrze zrobiłoby mu delikatne odchudzenie i produkcyjny retusz, lecz i tak robi on całkiem niezłe wrażenie. Aż trudno uwierzyć, że na płycie przez cały czas gra praktycznie tylko dwóch muzyków (Rudolph i Matzat), od czasu do czasu wspomaganych przez sesyjnych gitarzystów (Sven Rhenius, Gottfried Rudolph). Symfoniczny rozmach, epicki polot, a przy tym niezwykła melodyczna wrażliwość muzyki P.A.W.N. musi budzić najwyższe uznanie. I choć muzyka jest dość skomplikowana, a sama konstrukcja tej suity dość złożona, to ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, że obcujemy z dziełem nietuzinkowym. Zaskakująca jest ewolucja, jaką przeszedł ten zespół od ciężkich, gotyckich dźwięków (po których już nie ma śladu), po epickie i symfoniczne brzmienia, w których czuje się pewnie niczym ryba w wodzie.
Powyższe uwagi dotyczą nie tylko tej długiej finałowej kompozycji. Właściwie to reszta, czyli pięć poprzedzających ją utworów (też długich – z reguły trwających powyżej 10 minut) w niczym jej nie ustępuje. Co więcej, fakt, że nie są one rozciągnięte do granic wytrzymałości, sprawia, że słucha się ich, bez wyjątku, z jeszcze większą przyjemnością. Klimaty ze starych płyt Eloy? Są! Mocne pociągnięcia gitar znane z płyt Ayreonu? Jak najbardziej! Kansasowe skrzypce? Proszę bardzo! Wielowymiarowe partie instrumentów klawiszowych, które budują nastrój niczym wprawne pociągnięcia pędzla malarzy–impresjonistów? Są! To właśnie one utrzymane w vintage’owym stylu lat 70., w połączeniu z anielskim głosem gościnnie występującej tu, ale odgrywającej równie ważną rolę co panowie Rudolph i Matzat, Lisy-Marii Rothe, stanowią o prawdziwej sile muzyki grupy P.A.W.N.
Sympatycy brzmień a’la Eloy, The Gathering, Ayreon, a chwilami nawet Dream Theater powinni rozglądnąć się za albumem „The Gift Of Awarness” i jak najszybciej zapoznać się z jego muzyczną zawartością. Trzeba tylko uzbroić się w czas (jedyna oczywista wada materiału wypełniającego program tej płyty to zbyt duże jego rozmiary), szklaneczkę czegoś smacznego do picia i zanurzyć się w tych epicko rozkosznych dźwiękach autorstwa pochodzących z Hamburga muzyków. Polecam szczególnie utwory „Sailors Of The Sky”, „The Princess Is Out Tonight” oraz “Vessels”. To muzyczne perełki same w sobie i jedyne w swoim rodzaju.