Ten album to przejaw pewnego rodzaju sentymentu. Sentymentu, jakim darzymy zasłużonych i nieobecnych już twórców rocka (Peter Banks zmarł w 2013 roku).
Jak wiadomo, Peter Banks to jeden z członków pierwszego składu grupy Yes. Po odejściu od tej legendarnej formacji działał w różnych projektach. Grał między innymi w zespołach Blodwyn Pig, Harmony In Diversity, Flash oraz Empire. Ten ostatni z wymienionych był wspólnym przedsięwzięciem Banksa oraz wokalistki, ówczesnej jego żony, Sydney Foxx (prawdziwe nazwisko: Sidonie Jordan). W latach 70. ukazały się trzy albumy firmowane jako Empire. Teraz, po latach, po śmierci artysty, ukazuje się czwarty – „The Mars Tapes”. Zawiera on zapis prób oraz nagrań „work in progress”, które miały miejsce w 1979 roku w słynnych Mars Studios w Los Angeles. Blisko 100 minut muzyki, jakie znajdujemy na wydanym przez Gonzo Multimedia albumie, to utwory o różnym stopniu zaawansowania produkcyjnego. Niektóre z nich to gotowe produkty, niektóre to demo, a niektóre to dopiero muzyczne szkice i wstępne przymiarki. Część z nich to utwory instrumentalne, część śpiewana jest przez Sydney Foxx. Ale we wszystkich słychać przeogromny talent kompozytorski i wykonawczy Petera.
Ten niezwykły album jest jednym z przejawów szacunku, jakim Peter Banks przez długie lata cieszył się w świecie muzyki rockowej. Jest też pośmiertnym hołdem dla jego twórczości. Upublicznieniem nigdy wcześniej niewydanej muzyki, na którą niewątpliwie czekają wciąż liczni sympatycy jego twórczości.
Z kronikarskiego obowiązku przypomnijmy jeszcze nazwiska muzyków towarzyszących wtedy Banksowi w studiu nagraniowym. Na gitarach basowych zagrali John Giblin i Brad Stephenson, na syntezatorach Paul Delph i Jakob Magnusson, na tabli – Sam Gobal, a na perkusji Mark Murdock oraz… Phil Collins, który w tamtym czasie współpracował z Peterem Banksem w innym, jazzrockowym projekcie o nazwie Zok And The Radar Boys.