Norweską grupę Spidergawd mieliśmy już okazję poznać, gdy na łamach MLWZ dzieliłem się wrażeniami z ich debiutanckiego albumu. Już wtedy było wiadomo, że pracują nad swoją drugą płytą i pod koniec stycznia 2015 roku album trafił w nasze ręce. Niełatwo u nas zdobyć płyty Norwegów, tym bardziej że nie są u nas popularni, w porównaniu z innymi grupami z tego kraju. Dlatego chciałbym tu podziękować FaN Sklepowi z Muzyką za szybką realizację mojego zamówienia. Sklep ten oferuje wiele tytułów, których trudno szukać w normalnych sklepach płytowych.
Czas przejść do zawartości nowego krążka Spidergawd. Pierwsze minuta nagrania „…is All She Says?” to dźwięki gitary i wokal trochę jakby z innej epoki, ale to co później usłyszymy podrywa nas na równe nogi. Jest energiczne brzmienie gitar, odpowiednie tempo perkusji i porywająca melodia. W „Tourniquet” pozostajemy w tej rozpędzonej maszynie. Kapela daje czadu odgrywając swoje partie instrumentalne i torując sobie drogę do tych słuchaczy, którzy lubią tak szybkie i długie numery. Nieco inaczej został wykonany „Crossroads”, w którym na pierwszy plan wysuwa się bas. Nie brak też tutaj pięknych momentów z gitarowymi riffami i uderzeniami perkusji. Może trochę tutaj przekombinowali, ale pozostawiam sobie jeszcze trochę czasu na ostateczną opinię o tym utworze. Emocje i napięcie, które towarzyszą mi, gdy słucham tego zespołu i trzymam w ręku znakomicie zilustrowaną okładkę ich winylowej płyty robią ogromne wrażenie. Żywiołowość Norwegów jest godna podziwu. Temperament, z jakim grają, stawia ich pomiędzy hardrockową psychodeliczną pełną zgrzytów i blasków twórczością, a tą mocno osadzoną w głębokiej tradycji, którą wyraźnie się fascynują. To nie koniec niespodzianek w ich wykonaniu. Jako dowód na tę tezę polecam posłuchać instrumentalnego „Caerulean Caribou”, z trochę etnicznymi dźwiękami, saksofonem i całością zmierzającą w odjazdową galaktykę dźwięków. Kolejne utwory nawiązują do stoner-rockowych upodobań Spidergawd. Dodając w „Get Physical” partie saksofonu i trąbki zespół nadaje temu utworowi niepowtarzalnego uroku. Czasami na albumie „Spidergawd II” robi się bardzo tłoczno od nadmiaru wykorzystywanego instrumentarium i decybeli, co przy pierwszym kontakcie może nieco przytłaczać, lecz warto okiełznać tę spotęgowaną kawalkadę dźwięków i cieszyć się tak znakomitymi nagraniami, jak np. „Made From Sin” czy „Our Time (Slight Return)”. Ostatni utwór zatytułowany „Sanctuary” podtrzymuje wysoki poziom artystyczny albumu, podkreślając eksperymentalne realizowanie muzycznych inspiracji norweskich muzyków, z którymi na pewno warto się zapoznać.
Istotą tak nieobliczalnego brzmienia Spidergawd jest wspólny kompromis, odzwierciedlający się w postaci materiału zaprezentowanego na kolejnej płycie. Wszystko to daje w efekcie może trochę surowe - ale niepozbawione melodyjności i jakości - brzmienie. To tylko, a może aż 42 minuty muzyki, do których, drogi Słuchaczu, z całą pewnością będziesz chciał wracać, zgłębiając grę mistrzów z Trondheim.
Wydawcą płyty jest Crispin Glover Records.