Chyba wszyscy czytelnicy MH doskonale znają tegoroczny album grupy Rush „Vapor Trails”. Gdzie nie sięgnę, wszędzie spotykam niesamowicie pochlebne recenzje tej płyty. Począwszy od redaktora Świtały w MH, poprzez najznakomitsze miesięczniki muzyczne, aż po serwisy internetowe wszyscy przyznają tej płycie najwyższe oceny. Gdy czytam te entuzjastyczne głosy zastanawiam się, czy mój gust jest tak bardzo różny od muzycznego smaku moich kolegów recenzentów, czy może najnormalniej w świecie mój umysł po prostu nie jest w stanie czegoś zrozumieć. Dla mnie nowy album tria Rush wydaje się niezrozumiały, zawiły, nieciekawy i zagrany na jedną nutę. Nudny po prostu. A już na pewno daleko mu do klasy tak pamiętnych płyt jeszcze z lat 70., jak „2112”, „Hemispheres”, czy „Moving Pictures”. I w tym kontekście chciałbym zwrócić uwagę na kalifornijski zespół o nazwie Higher Circles i jego debiutanckie wydawnictwo „Ritual One”. Toż to przecież najcudowniejsze odwołanie do przewspaniałej muzyki, jaką przed laty zachwycał nas zespół Rush. Higher Circles to trzech panów: Norman Windrose (g,v), Steve Moore (g,k,bg) oraz Ken Geer (dr), którzy swoją ogromną finezją oraz niesamowitą biegłością techniczną dowodzą, że są nieprzeciętnie uzdolnionymi instrumentalistami. W dodatku obdarzonymi darem pisania wspaniałych melodii. Na swojej płycie serwują nam muzykę pełną ciekawych partii gitarowych, i to zarówno cięższych, jak w utworze „Eleven Seconds”, czy akustycznych („Some Empty Heaven”). Wspaniale brzmią syntezatory Moore’a, szczególnie w kilku krótkich instrumentalnych fragmentach (zwracam uwagę na porywające nagranie „A Really Weird Rest”). Świetnie prezentuje się sekcja rytmiczna, a w szczególności brzmienie perkusji robi naprawdę doskonałe wrażenie. Neil Peart z całą pewnością byłby zachwycony. Na osobne słowa zasługuje wokalista. Windrose może nie ma takiej skali głosu, jak Geddy Lee, lecz niewątpliwie posiada przebogaty zasób środków wspaniałej ekspresji. Polecam, polecam, polecam... Lubię takie płyty. Płyty, na których słychać radość grania, na których dużo się dzieje, na których znajdujemy tak wiele świetnej muzyki. „Ritual One” to album, nad którym nie można przejść obojętnie. Higher Circles to zespół, na który warto zwrócić baczną uwagę.
Higher Circles - Ritual One
, Artur Chachlowski