Spectre - Dreamland

Artur Chachlowski

ImageW swojej notce biograficznej amerykański zespół Spectre wymienia następujących artystów jako źródło inspiracji: The Journey, Yes, Van Halen, Asia, Dream Theater, ELP, Genesis, Triumph, Rush, Styx, Night Ranger, Rik Emmett, Yngwie Malmsteen, Steve Vai, Winger, Mozart, Vivaldi oraz Miles Davis. Trzeba przyznać, że to wyjątkowo szacowne towarzystwo robi wrażenie, więc z ogromnym zaciekawieniem sięgnąłem po debiutancki album zespołu zatytułowany „Dreamland”. Już pierwszy rzut oka na okładkę wskazuje na pewną tajemniczość wyjętą żywcem z kręgu science fiction. Teksty i tytuły poszczególnych utworów również ujawniają pewną skłonność tego zespołu do poruszania kosmicznych wątków. Wystarczy wysłuchać uważnie takich utworów jak „Universe”, „The Spectre”, czy „Masterplan”, by przekonać się, że tak właśnie jest. A muzycznie? Trudno jednoznacznie określić, który z wymienionych wyżej artystów wywarł największy wpływ na muzykę Spectre. Jak dla mnie zespół ten brzmi jak swego rodzaju mieszanka King’s X, Fates Warning i Echolyn. Zresztą wielokrotnie z tymi grupami Spectre wspólnie koncertowało po Stanach Zjednoczonych. Nie wiem jaki sukces tam odniosło, ale nie sądzę, by sława tego zespołu przebiła się do Europy. Główną tego przyczyną może być stosunkowo mała wyrazistość muzyki, którą słyszymy na płycie „Dreamland”. W dodatku cierpi ona z powodu słabej produkcji. Sprawia ona, że dźwięk, który dociera do uszu słuchacza wydaje się płaski, jednowymiarowy, a brzmienie zespołu traci z powodu braku wystarczającej przestrzeni. Trochę to dziwi, gdyż Spectre tworzą doświadczeni muzycy, którzy z niejednego muzycznego pieca chleb jedli. Gitarzysta Todd Rose ma w swoim dorobku dwie płyty długogrające: „Discovery” (1997) i „Grave New World (1998)” nagrane ze swoją poprzednią formacją o nazwie Dreamland. Perkusista Brian Smith w 1992 roku został uznany za najlepszego perkusistę z Bostonu według magazynu muzycznego N’Drum. Z kolei grający na instrumentach klawiszowych wokalista Bob Sundgren, który zdradza największe zamiłowanie do tradycyjnego amerykańskiego prog rocka, przez wiele lat koncertował z różnymi zespołami i dorobił się nawet płytki demo „Jaded City”. Razem udało im się stworzyć trio, które teraz ze swoją debiutancką płytą wyrusza na podbój świata. Zaczynają od swojego rodzinnego wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Czy ich muzyka przekroczy granice stanu Connecticut, a w dalszej perspektywie całych Stanów Zjednoczonych? O tym zapewne przekonamy się już wkrótce. Ale raczej łatwe to nie będzie...

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!