Finister - Suburbs Of Mind

Artur Chachlowski

ImageCałkiem przyjemna niespodzianka z Włoch. Pochodzący z Florencji zespół Finister wprawdzie nie reprezentuje ukochanej przez Słuchaczy i Czytelników MLWZ na wskroś progresywnej odmiany rocka, ale myślę, że sympatycy dobrej, po prostu dobrej i rzetelnie zagranej muzyki będą mogli cieszyć się z tej płyty. Jak dobry i ciekawy to album uświadomiły mi ostatnio liczne podróże samochodem, w trakcie których album „Suburbs Of Mind”, jako „dyżurny krążek do auta” umilał mi przemierzane setki kilometrów. W samochodzie sprawdził się znakomicie. Przetestowałem go później w domowym odtwarzaczu. I też wypadł bez zarzutu…

Grupę Finister tworzy czterech ludzi: Elia Rinaldi – gra na gitarach i śpiewa, Orlando Cialli obsługuje syntezatory i gra na saksofonach (to instrument pełniący bardzo ważną rolę w muzyce zespołu), Leonardo Brambilla – gra na basie, a Lorenzo Burgio na perkusji.

Jeszcze niedawno byli nastolatkami, a tu na swoim debiutanckim wydanym przez firmę Red Cat Records krążku, jawią się nam nie tylko jako profesjonaliści pełną gębą, ale wytrawni rockowi wyjadacze. Ich płyta brzmi zaskakująco dojrzale. Z jednej strony pełna jest młodzieńczego entuzjazmu i niesamowitej wręcz energii, a z drugiej – zaskakującego u tak młodych ludzi – mądrego spojrzenia na świat (w poruszanych na płycie tematach) oraz głębokiego przemyślenia, i co najważniejsze, ciekawego wdrożenia w życie licznych ciekawych muzycznych pomysłów, ubranych w pełne kolorytu aranżacje (skrzypce, wiolonczele).

Album składa się z 10 utworów, dość zróżnicowanych, jeżeli chodzi o tempo, dynamikę i nastrój, ale utrzymanych w bardzo homogenicznym stylu. Ta stylistyczna spójność – zarówno, gdy zespół uderza w postpunkową nutę („Bite The Snake”), gra na wskroś progresywnie („The Morning Star”), zahacza o alternatywne terytoria („A Decadent Story” ze swoim majestatycznym finałem oraz genialny i mroczny „My Howl” z przeszywającą melorecytacją), zanurza się w pełne psychodelii, mroczne i spienione fale („The Key”, „Levity”) czy zawija swoją łódką w zaciszne zatoki („The Way (I Used To Know)”, „Oceans Of Thrills”, „Here The Sun”) i oddaje się melancholijnej medytacji („Everthing Goes Back”) zawsze budzi najwyższy podziw i daje mnóstwo pozytywnych wrażeń podczas słuchania.

„Suburbs Of Mind” to album, który powinien utrafić w gusta młodych adeptów progresywnego i psychodelicznego rocka. Wykonanie – bez zarzutu, ilość i jakość muzycznych pomysłów – przeogromna, talent kompozycyjny – wielki, potencjał – nieograniczony. O młodych Włochach z grupy Finister muszę pisać w samych superlatywach. Niesamowicie udaną płytą „Suburbs Of Mind” nie zostawili mi wyboru. Wysoko podnieśli poprzeczkę już na samym starcie swojej kariery. Wkrótce, na drugiej, podobno przygotowywanej już płycie, wymagania będą dużo większe. Ale jakoś nie mam wątpliwości, że im podołają. 

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!