Jest ich czterech: Francesco Bottai (gitary), Simone Cei (śpiew), Luca Cantasano (bas) oraz Pino Gulli (perkusja). Pochodzą z włoskiej Toskanii i rozpoczęli muzyczną współpracę w ubiegłym roku. Założonej przez siebie grupie nadali mało przyjemną, ale przyznacie, dość nośną marketingowo nazwę Hogs (Wieprze). Po kilku miesiącach prób i jammowania, w styczniu wkroczyli do studia i wiosną wydali nakładem wytwórni Red Cat Records swój pierwszy album zatytułowany w równie kontrowersyjny sposób: “Hogs In Fishnets” ("Wieprze w rybackiej sieci” – spójrzcie tylko na dość wymowną okładkę płyty).
Przedstawili na nim dziesięć utworów podzielonych na dwie części, których nazwy tak naprawdę mówią wszystko o naturze granej przez nich muzyki: pierwszych pięć nagrań tworzy umowną “Funky Side” płyty, pięć pozostałych to “Hard Side”. Tak, bo muzyka grupy Hogs to klasyczny hard rock z elementami funk i może jeszcze szczyptą rhythm’n’bluesa. To mieszanka, która może kojarzyć się w pewnym stopniu z produkcjami Red Hot Chilli Peppers i myślę, że na tym właśnie stwierdzeniu trzeba poprzestać opisując muzykę włoskich Wieprzy.
Nie grają w sposób odkrywczy, ale też nie o to w tym wszystkim chodzi. Prawdopodobnie nie zrobią tą płytą wielkiej międzynarodowej kariery, ale z tego co wiem, to popularność w ich rodzimej Florencji błyskawicznie rośnie. Nic dziwnego, bo w programie albumu nie brakuje potencjalnych przebojów. Weźmy taki “There’s No Chance To Be Alive”, który w zawrotny sposób otwiera to wydawnictwo. Albo nasycone stylistyką funky nagranie “All For You”. Palce lizać. Są tu też dwie ładne akustyczne ballady: “Lots Of Butterflies” (na stronie “Funky”) oraz “Wasting Time” (na stronie “Hard”). Naprawdę jest tu czego słuchać. Przyznam, że choć nigdy nie byłem wyznawcą, ani sympatykiem tego typu stylistyki, to płyta “Hogs In Fishnets” w szczególnych okolicznościach przyrody (bezchmurne włoskie niebo, mocno prażące słońce, cień rzucany przez majestatyczne piniowe drzewa, zielone o tej porze roku krajobrazy Toskanii, urokliwe uliczki małych tamtejszych miasteczek) z dnia na dzień robiła na mnie coraz lepsze wrażenie. Przywożę ją do domu wraz z bardzo dobrymi wspomnieniami o tegorocznych udanych wakacjach…