Collins, Phil & Mancina, Mark - Tarzan (OST)

Marek J. Śmietański

ImageKiedy zostałem poproszony o napisanie recenzji jednej z płyt Phila Collinsa, długo nie zastanawiałem się nad wyborem. Nie miałem okazji pisać dotychczas o muzyce filmowej, więc najwyższy czas przetrzeć i ten szlak. Uprzedzam jednak lojalnie, że będzie to bardziej studium przypadku niż recenzja. Możliwości zbyt wiele nie było, bo były perkusista i wokalista Genesis ma w swoim dorobku jedynie dwa pełnowymiarowe albumy z wybranymi fragmentami ścieżek dźwiękowych z filmów wytwórni Walt Disney Pictures, mianowicie „Tarzan” (1999) i „Mój brat niedźwiedź” („Brother Bear”, 2003). Przy czym oba nie są w pełni samodzielne, bo zostały wydane jako dzieła współpracy z Markiem Manciną - kompozytorem ze spółki Media Ventures*, który wcześniej zasłynął soundtrackami do takich filmów jak „Speed”, „Bad Boys”, „Zabójcy” („Assassins”), „Twister” czy „Con Air - lot skazańców”.

Zanim przejdę do konkretów, zacytuję fragmenty wywiadu z Philem Collinsem, który w 2003 roku dla portalu Soundtrack.Net przeprowadził Dan Goldwasser.

DG: Jak rozpoczęła się Twoja współpraca z Markiem Manciną?

PC: Spotkaliśmy się w Los Angeles podczas pokazu scenorysu** i potem odwiedziłem Marka w jego studio. On sam przygotował ścieżkę dźwiękową „Tarzana”, a ja zagrałem pewne partie perkusyjne w niektórych jej fragmentach. Mark również zaaranżował „Two Worlds”, który do tego momentu był utworem rockowym.

DG: Jaki był Twój wkład w ścieżkę dźwiękową Tarzana?

PC: Tak jak powiedziałem, z wyjątkiem kilku partii perkusyjnych, niezbyt wielki. Gdy pisałem piosenki, przygotowałem również cztery alternatywne sposoby wykorzystania tych melodii i niektóre z nich zostały użyte w ostatecznej wersji filmu. W szczególności dotyczy to „You'll Be In My Heart” [konsultacje wyszły na dobre Collinsowi, bo otrzymał za nią Oscara dla najlepszej piosenki oryginalnej - przyp. aut.]

Przyjrzyjmy się najpierw z grubsza zawartości albumu. Ma on strukturę typową dla płyt winylowych (a właściwie kaset magnetofonowych, bo w takiej właśnie wersji pojawił się oprócz CD), bowiem składa się z dwóch części niewiele różniących się długością: pierwszą stanowią piosenki autorstwa Collinsa, a w drugiej umieszczono fragmenty ścieżki dźwiękowej skomponowane i nagrane przez Mancinę, które wprowadzają słuchacza w zupełnie inny nastrój. Jest to standardowe podejście dla tego typu wydawnictw, jednak na „Tarzanie” producenci nieco przedobrzyli. Aż trzy piosenki („Two Worlds”, „You’ll Be In My Heart” i „Trashin' The Camp”) zostały powtórzone dwukrotnie w różnych wersjach - radiowej i filmowej - zaśpiewanych przez Collinsa samodzielnie oraz z towarzyszeniem innych wykonawców. Na domiar złego, skądinąd interesujący motyw „Two Worlds” pojawia się aż czterokrotnie, bo oprócz wersji piosenkowych, mamy również „Reprise” oraz „Final”, pomijając już fakt, że „One Family” częściowo jest też oparty na tej samej linii melodycznej.  W jednej z wczesnych krytyk albumu pewien recenzent użył nawet określenia ‘ćwiczenia w recyklingu’. Z kolei, wybrane orkiestrowe kompozycje Manciny są na tyle ściśle powiązane z konkretnymi scenami z filmu, że jako samodzielne utwory bardzo szybko umykają z pamięci. I co raczej nietypowe, żaden temat orkiestrowy nie zawiera na tyle znaczącego motywu przewodniego, który kojarzyłby się z filmem choć przez pewien czas po jego obejrzeniu. Nie zmienia to faktu, że soundtrack sam w sobie został naprawdę solidnie i profesjonalnie przygotowany. I pomimo tego wyraźnego podziału na płycie, współpraca obu kompozytorów była na tyle dopięta, że zarówno piosenki Collinsa, jak i orkiestrowe ilustracje Manciny w większości można uznać za względnie udane owoce tej koprodukcji.

Czas na konkrety… Album rozpoczyna dudnienie afrykańskich bębnów, które przechodzi w muzykę orkiestrową, żeby za moment przerodzić się w typowo Collinsowską piosenkę. Orkiestrowe wstawki pojawiają się w „Two Worlds” jeszcze kilkakrotnie, zaskakując niejednolitością i zmianami tempa, co zdecydowanie bardziej kojarzy się z filmem niż popowym przebojem radiowym. Oscarowy „You’ll Be In My Heart” w wersji radiowej jest niestety przesłodzonym romantyzmem hiciorem typowym dla hollywoodzkiego kina. Znacznie bardziej interesująco brzmi prawie trzykrotnie krótszy wariant filmowy, rozpoczynający się łagodnym śpiewem a capella Glenn Close, po którym później pojawia ciepły wokal Collinsa. Ta delikatna ballada z subtelnym podkładem muzycznym jest jednym z lepszych fragmentów płyty. Kolejny, „Son Of Man” jest najszybszym i najostrzejszym utworem na płycie opartym na soft-rockowej perkusji bez odniesień do odgłosów dżungli. W podobnym duchu brzmi również „Strangers Like Me”. Natomiast „Trashin' The Camp” to muzyczna interpretacja sceny demolowania obozu ludzi przez małpy, które fascynują się różnymi dźwiękami przedmiotów codziennego użytku. Cały tekst sprowadza się do powtarzającej się bezsensownej frazy ‘Shooby doop dobby dop dobby doop dobby dah dah doo dap’. Wzbogacony ciepłym głosem Rosie O’Donell, trąbkami brzmiącymi jak słonie i jazzowymi patentami odstaje od pozostałych utworów, jednak ma zdecydowanie ilustracyjne zadanie i nieco przypomina początek kultowego „Money” Pink Floyd. Warto podkreślić, że ta sama piosenka nagrana z amerykańskim boysbandem ‘N Sync (z Justinem Timberlake*** w składzie) jest zdecydowanie nudna ze względu na pominięte odgłosy, nienajlepsze współbrzmienie wokali oraz brak radości i luzu, które ewidentnie słychać w wersji filmowej. Teksty Collinsa są ściśle związane z historią opartą na powieści Edgara Burroughsa „Tarzan wśród małp” (1912). Usłyszeć można w nich o: ścisłym powiązaniu świata zwierząt i ludzi w życiu Tarzana („Two Worlds”), obietnicach złożonych mu przez małpią mamę („You’ll Be In My Heart”), drodze do samodzielności jako człowiek („Son Of Man”) czy poszukiwaniu ludzkiej tożsamości („Strangers Like Me”).

Umieszczone na płycie fragmenty ścieżki dźwiękowej z filmu miejscami przypominają muzykę z „Króla Lwa” i innych filmów ilustrowanych przez kolegów Manciny z stajni kompozytorskiej Hansa Zimmera, który odcisnął naprawdę bardzo głębokie piętno na swoich współpracownikach. Nie ulega wątpliwości, że ciepłe dźwięki skrzypiec, tęskne flety, afrykańsko brzmiąca perkusja Collinsa z arabskimi naleciałościami i bogate orkiestracje wytworzyły w sumie czarujący klimat. Na płycie został on tylko dwukrotnie zaburzony dynamicznymi fragmentami, których celem była ilustracja dynamicznej akcji (druga część „The Gorillas”) bądź efektowny finał z wykorzystaniem dziecięcego chóru i doskonale znanego legendarnego okrzyku Tarzana („Two Worlds Finale”).

Podsumowując, „Tarzan” jako płyta zawierająca soundtrack ma pewien potencjał, jednak formuła, w której została przygotowana, nie wyszła jej na dobre. Powtórzenia i nienajlepszy układ utworów powodują, że jej słuchanie na dłuższą metę może być nieco nużące czy też zanudzające, a dla niektórych nawet męczące. Podobnie było z muzyką do „Króla Lwa”, do tworzenia której zaangażowano Eltona Johna i Hansa Zimmera. W obu przypadkach ścisła współpraca zaowocowała bardzo dobrymi ilustracjami muzycznymi produkcji Disneya, jednak płytom zabrakło tego urzekającego blasku słońca, którym lśniły same filmy. Właśnie dzięki czarującej muzyce oba obrazy stały się wizualną ucztą, jednak jako samodzielne wydawnictwa soundtracki niestety się nie bronią. Co prawda, piosenki Collinsa są nieoczekiwanie interesujące i stanowią udany powrót do przeszłości - „Son Of Man” czy „Strangers Like Me” mogłyby równie dobrze pochodzić z tych najlepszych płyt wydanych w pierwszej połowie lat 80. Ale jednocześnie nie zaskakują specjalnie niczym nowym, bazując na typowych rozwiązaniach stosowanych dotychczas przez Phila w jego solowych dokonaniach. Na szczęście, w warstwie melodycznej (co do struktury i instrumentacji) dodatkowe aranżacje wprowadzone przez Mancinę spowodowały, że ścieżka dźwiękowa stała się w pełni spójna, mimo że jedynie atmosfera tajemniczej dżungli wyraźnie przenikająca większość kompozycji odróżnia te utwory od większości dzieł byłego członka zespołu Genesis.

*) Media Ventures - pierwsza w historii Hollywood spółka założona w 1989 roku przez Hansa Zimmera i Jaya Rifkina, zrzeszająca kompozytorów muzyki filmowej, których dzieła zwykle łączyły muzykę symfoniczną i elektroniczną. W 2003 roku rozpadła się na skutek sporów założycieli i Zimmer stworzył nową organizację pod nazwą Remote Control Productions, której członkami oprócz znanych twórców soundtracków wchodzą m.in. tacy muzycy Lisa Gerrard, Randy Newman i Trevor Rabin;

**) Scenorys (inaczej z ang. storyboard) - seria szkiców i rysunków, które mają stanowić wskazówki dla reżyserów, scenografów, operatorów i montażystów pomocne podczas realizacji filmu;

***) W życiu nie podejrzewałbym, że przyjdzie mi kiedyś recenzować płytę, na której wokalnie będzie się udzielał ex‑chłopak Britney Spears i mąż Jessiki Biel.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok