Zespół Dropshard powstał w 2007 roku i został założony przez trzech muzyków w osobach gitarzysty Sebastiano Benattiego, perkusisty Tommasa Mangione i basisty Alexa Stucchi (ex-Antares). Oficjalną działalność Włochów poprzedziły lata wspólnych prób i koncertów. Inspiracją ich twórczości jest muzyka wczesnego Genesis, ale także zespołów Yes, Jethro Tull, King Crimson, Led Zeppelin, Porcupine Tree czy też naszego rodzimego Riverside. Kapela dzięki udziałowi w różnych prestiżowych festiwalach, takich jak Exprog w Mogliano Veneto, gdzie występowała w towarzystwie znakomitych nazw i nazwisk (m.in. Tony Levina i Marillion), a także prezentacji jej repertuaru w progrockowych audycjach radiowych, zyskała solidną grupę fanów i krytyków. Ich rodzinnym miastem jest Olgiate Molgora, jednak grupa od wielu lat działała w Mediolanie, gdzie artyści nagrali swoje dwa krążki demo „DSI” i „DSII”.
Skład Dropshard ustabilizował się w 2010 roku i niedługo potem zespół przygotował pierwszy pełnowymiarowy album zatytułowany „Anywhere But Home”. Płyta została wydana w brytyjskiej oficynie Sonic Vista w lutym 2011 roku. Pakiet ośmiu kompozycji plus bonus track oferował hybrydę metalu progresywnego, ciężkiego rocka i łagodnych uroczych elementów ozdobionych ładnymi harmoniami wokalnymi. Od tamtego czasu zespół okrzepł, dojrzał, a jego skład wykrystalizował się ostatecznie w takim zestawieniu: Enrico Scanu (śpiew, gitary, flety), Sebastiano Benatti (gitary), Valerio De Vittorio (instrument klawiszowe), Alex Stucchi (gitara basowa) i Tommaso Mangione (perkusja). Przed rokiem panowie weszli do studia i efektem kilkumiesięcznej pracy było kilka kompozycji, które złożyły się na program nowej płyty.
Trzeba przyznać, że „Silk” to udany album Włochów. Nie jest on całkiem nowy, bo został wydany jeszcze w 2014 roku. Wydawnictwo to zawiera jedenaście kompozycji o łącznym czasie trwania blisko 66 minut, a zatem dosyć sporo. Jeśli spojrzeć na jego muzyczną stronę, to nadal panują na nim klimaty około rockowe - rock progresywny i przestrzenie interesująco brylują wokół mocno wyeksponowanej sekcji rytmicznej. Ten kto lubi muzyczne pejzaże pełne przestrzeni na pewno zainteresuje się tym tematem, a orientalna futurystyczna pani na okładce z pewnością przyciągnie oko co poniektórych fanów, niekoniecznie tylko miłośników progrockowych dźwięków.