Nieczęsto zdarza mi się recenzować muzykę, która dociera do nas z Danii, lecz tym razem robię to z niekłamaną radością. I to nie tylko z tego powodu, że w ojczyźnie Hamleta objawił się godny uwagi wykonawca, lecz przede wszystkim dlatego, że muzyka grupy Taylor’s Universe prezentuje się nadspodziewanie dobrze i ciekawie.
„Terra Nova” jest już 7 albumem w dorobku formacji, na czele której stoi niejaki Robin Taylor. Jak mniemam, poprzednimi płytami Taylor’s Universe skutecznie zapracował sobie na miano „eksperymentalnej grupy instrumentalnej nawiązującej do brzmienia Canterbury” (cytat z materiałów informacyjnych). W muzyce zespołu królują dźwięki saksofonów, klarnetu, trąbki, oraz dojrzałej i bardzo rozbudowanej baterii instrumentów klawiszowych. Wśród nich słychać wszelakiej maści fortepiany, organy Hammonda, glockenspiel, a także liczne, nowocześnie brzmiące syntezatory. Obsługuje je sam lider zespołu, który ponadto okazjonalnie gra na gitarach. Za saksofonowe partie odpowiada Karsten Vogel, a skład zespołu uzupełnia grający na perkusji Rasmus Grosell. W jednym z utworów („They Usually Come At Night”) świetną partią na trąbce popisuje się Hugh Steinmetz, znany z grupy Secret Oyster. W ogóle w każdym z nagrań aż roi się od dęciaków. Co chwila rozlega się jakieś saksofonowe solo oraz jego ciekawa interakcja z melodyjnymi partiami klawiszowymi. Często swym klimatem Taylor’s Universe przybliża się do starszych brzmień (jeszcze z tzw. pierwszego wcielenia) grupy King Crimson. Myślę, że w głównej mierze właśnie do miłośników muzyki tego zespołu adresowane są muzyczne propozycje Taylor’s Universe. Myślę też, że sympatycy grup Soft Machine i Gong znajdą na płycie „Terra Nova” szereg miłych im uszom dźwięków. Jednym zdaniem, Taylor’s Universe gra muzykę dla prawdziwych koneserów instrumentalnych art rockowych brzmień o lekko jazzującym zabarwieniu.