Moraz Alban Project - MAP

Artur Chachlowski

ImagePatrick Moraz – wiadomo, grający na instrumentach klawiszowych szwajcarski muzyk działający m.in. w grupach Refugee (płyta „Refugee”, 1974), Yes („Relayer”, 1974) oraz The Moody Blues („Long Distance Voyager”, 1981, „The Other Side Of Life”, 1986, „Sur la Mer”, 1988, „Keys Of The Kingdom”, 1991).

Greg Alban – urodzony w Ohio perkusista, absolwent renomowanego uniwersytetu stanowego, w którym uczył go m.in. Joe Porcaro, współpracował m.in. z Denny Lainem (Wings) i Mikiem Pinerą.

Obaj panowie spotkali się po raz pierwszy podczas pracy przy solowej płycie Moraza „Timecode” w 1984 roku. Teraz, po ponad 30 latach, przystąpili do pracy nad wspólnym albumem, który ukazał się pod tytułem „MAP” i pod szyldem Moraz Alban Project. Jest on kolekcją dziewięciu instrumentalnych utworów utrzymanych w duchu world music, fusion, jazz rocka, a chwilami… rocka progresywnego. Album „MAP” cechuje bezbłędna produkcja, rewelacyjne partie instrumentalne i świetne muzykowanie na najwyższym poziomie. I żeby nie było, że to tylko dwaj panowie grają na wszystkich instrumentach. Wspierają ich fantastyczni instrumentaliści: Lenny Castro (instrumenty perkusyjne), Dave VanSuch (saksofon tenorowy), Matt Malley (elektryczny sitar) oraz John Avila i Patrick Perrier (obaj na gitarach basowych).

Album wypełniony jest brzmieniem syntezatorów Moraza. Po jakichkolwiek stylistycznych terytoriach się on porusza, czy to w wybitnie progresywnych („Mumbai-Mantra”), czy jazzowych („Jazz In the Night”), gra po prostu po mistrzowsku. Perkusyjnym łamańcom Albana też nie można niczego zarzucić. W kilku momentach to on przejmuje kierownictwo w tym duecie (jak na przykład w utworach „The Drums Also Solo” i „Alien Intelligence”). Raz po raz obaj panowie popisują się solówkami, które lśnią na tle ścian dźwięków i muzycznych podkładów budowanych przez partnera (gwoli ścisłości zaznaczę, że świetnymi partiami solowymi zachwycają też zaproszeni goście. Zwracam szczególną uwagę na grę saksofonu w „Canyon Afternoon”, którego dźwięki stanowią wspaniałą przeciwwagę dla elektronicznych brzmień w tym utworze).

Na specjalne wyróżnienie zasługuje kończąca płytę kompozycja „Alien Species”. Tu akurat nie ma solowych popisów. Jest za to klimatyczna gra plamami syntezatorowych brzmień, którym towarzyszą rewelacyjne dźwięki cymbałów. To utwór – perełka. Zresztą jak i cały album. Zachwyci on przede wszystkim tych, którzy ukochali sobie instrumentalną muzykę syntezatorową. Płyta „MAP” sprawi im wiele radości. 

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!