„Gramy melodyjny death metal” - tak mówią o sobie muzycy tworzący grupę Burden Of Life. Pochodzą z niemieckiego Regensburga, funkcjonują na rynku od 2004 roku, zadebiutowali w 2008r. płytą „Ashes Of Existence”, pięć lat później wydali album nr 2 „The Vanity Syndrome”, a na 29. dzień kwietnia tego roku zapowiadają nowe wydawnictwo - „In Cycles”, które ukaże się nakładem wytwórni Noizgate Records.
Grają melodyjny death metal... Zgoda. Powiedziałbym: metal ze szlachetnymi dodatkami. Bo muzyka tego zespołu to coś więcej niż zwykła deathmetalowa jazda bez trzymanki. Na płycie „In Cycles” mamy do czynienia ze złożonymi aranżacjami, a niektóre spośród ośmiu utworów stanowiących program albumu mają nawet typową dla progresywnego rocka strukturę i konstrukcję. Oczywiście zderzoną z brutalnie brzmiącymi wokalami (growle w wykonaniu Christiana Kötterla), mocarnymi riffami i ogólnie maksymalnie ciężkim brzmieniem. Ale w grze grupy Burden Of Life jest sporo przestrzeni, jest miejsce na symfoniczny rozmach (posłuchajcie utworu „52 Hz”!), jest sporo chwytliwych melodyjnych elementów (np. w „Lantern Slides”) oraz wielopiętrowych, zaskakujących kruczków aranżacyjnych (wodewilowa wstawka, wokal przepuszczony przez interkom, podniosły epicki finał w najwspanialszym utworze na płycie zatytułowanym „At The Heat Of Infinity”). Jest wreszcie absolutnie zaskakująco brzmiąca ballada „Amour You” z męsko (Kötterl) - żeńskim (gościnny udział Klary Truong) zmysłowym duetem wokalnym o niespodziewanie mega lirycznym wydźwięku.
Wszystko to świadczy o tym, że mamy do czynienia z albumem tyleż niezwykłym i niedającym się jednoznacznie sklasyfikować, co fascynującym i pełnym niezwykle intrygującej muzyki. Jedno jest pewne: „In Cycles” to wyraziste i bardzo udane wydawnictwo. Polecam go nie tylko fanom death metalu. Myślę, że progrockowcy znajdą na nim sporo takich momentów, które ich zafascynują, zainspirują i spowodują, że nie szybko wyjdą z pozytywnego zadziwienia.