Bonamassa, Joe - Blues Of Desperation

Andrzej Barwicki

ImageMinęły dwa lata od ostatniego studyjnego krążka Joe Bonamassy zatytułowanego „Different Shades Of Blue”.  Lecz nasz bohater w tym czasie nie próżnował. W roku 2015 ukazała się płyta „Ooh Yea - The Betty Davis Songbook”, którą nagrała Mahalia Barnes, a w nagraniach towarzyszył jej sam Joe Bonamassa. W tym samym roku ukazał się też jego koncertowy album „Live At Radio City Music Hall”.

Teraz nadszedł jednak czas na dwunasty studyjny album tego znakomitego amerykańskiego gitarzysty i wokalisty. Wydawnictwo zatytułowane „Blues Of Desperation” ukazało się 25 marca nakładem wytwórni J&R Adventures. Nagrania zostały zarejestrowane pod czujną ręką i wrażliwym uchem wieloletniego producenta Bonamassy, Kevina Shirleya. Godzinne spotkanie z twórczością słynnego gitarzysty rozpoczyna utwór pt. „This Train”. To bardzo przebojowa i żywiołowa kompozycja, a do tego ostre gitarowe granie z niesamowitym wręcz powerem otwiera przed nami obraz niebagatelnych kompozytorskich umiejętności artysty. Miłe dla ucha są pojawiające się momentami chórki, które usłyszymy w kolejnym utworze „Mountain Climbing”. Myślę, że w tym nagraniu zostanie dostrzeżona znakomicie pulsująca sekcja rytmiczna i niezwykły talent otaczających na tej płycie Bonamassę muzyków (od razu wymieńmy kto na czym grał i śpiewał na tym albumie: Joe Bonamassa - wokal, gitary elektryczne i akustyczne, Mahalia Barnes, Jade Mcrae, Juanita Tippins – chórki, Anton Fig - perkusja, instrumenty perkusyjne, Greg Morrow - perkusja, instrumenty perkusyjne, Michael Rhodes - gitara basowa, Reese Wynans - organy, pianino, Lee Thornburg – trąbka, Paulie Cerra – saksofon oraz Mark Douthit - saksofon (solo)). „Mountain Climbing” to kolejny solidny kandydat na singiel z tego krążka. Nagranie „Drive” powinno być doskonale znane sympatykom twórczości gitarzysty, gdyż już jakiś czas temu ukazało się na singlu zapowiadającym najnowszy album, do którego został nakręcony widowiskowy teledysk. To też zgrabny przebój, choć w nieco innym wymiarze niż poprzednie piosenki.  Są takie chwile, gdy słuchamy tej płyty i czujemy, iż ta konkretna kompozycja powinna trwać zdecydowanie dłużej lub w ogóle się nie kończyć. Tak właśnie jest w przypadku „No Good Place For The Lonely”. Rewelacyjnie zaaranżowana i stylizowana na orkiestrowe brzmienie oraz ten wspaniały muzyczny duet grający na gitarze i organach Hammonda… To autentyczna ponad ośmiominutowa dawka wielkiego kunsztu, któremu warto się przysłuchać znacznie dłużej. Czas na tytułowy utwór: „Blues Of Desperation” to najbardziej hardrockowy, niesamowicie intensywny numer na tej płycie z licznymi gitarowymi przesterami. Wyczuwam tu głęboki ukłon w stronę lat 70. Trochę wytchnienia przyniesie nam „The Valley Runs Low” ze szlachetnym akustycznym brzmieniem gitar. Następnie mamy kolejny utwór - „You Left Me Nothin’ But Bill And Blues”. Długi tytuł, a muzycznie dużo interesujących dźwięków, czy to gitary czy to pianina utrzymanego na trendy sprzed pół wieku. W „Distant Lonesome Train” ważnym elementem są bębny, które wyróżniają się w trakcie tego utworu, ale to niejedyny wart zwrócenia uwagi element tej muzycznej układanki. Jak zwykle pięknie prezentują się tu gitarowe dźwięki wyczarowywane spod palców Bonamassy oraz jego przejmujący wokal. Równie efektownie i odjazdowo jest już zresztą do samego końca albumu, choć to nie koniec niespodzianek w wykonaniu Joe Bonamassy i towarzyszących mu muzyków, o czym świadczy nagranie „How Deep This River Runs”. Porywa ono swym instrumentalnym charakterem oraz swoim psychodelicznym oldschoolowym klimatem. Pozostały jeszcze dwie kompozycje: „Livin’ Easy” oraz „What I’ve Known For A Very Long Time”. Wspaniałe dęciaki i spokojny śpiew Bonamassy spowalniają dość podkręcone tempo tej płyty, którą osobiście oceniam bardzo wysoko.

Mamy tu wszystko, czego oczekuje się po muzyce Joe Bonamassy: fajne melodie, rewelacyjną bluesrockową atmosferę oraz solidne granie, do którego już może się przyzwyczailiśmy, czy to sam Bonamassa nas przyzwyczaił poprzez kolejne płyty. Cenię jego pracę i naprawdę dostrzegam wiele subtelnych zmian dobiegających do nas z albumu „Blues Of Desperation”. Być może nie jest on tak przesiąknięty bluesem, ale przez cały czas tętni pięknymi muzycznymi wartościami, dla których warto dołączyć ten album do swej kolekcji, co osobiście uczyniłem już dawno, stawiając na honorowym miejscu winylowe wydawnictwo 2LP obok jego poprzednich płyt.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!