Black Moon Circle - Sea Of Clouds

Andrzej Barwicki

ImageGdy tylko ukazała się informacja o rozpoczęciu prac nad nowym albumem norweskiej formacji Black Moon Circle ucieszyłem się bardzo, tym bardziej, że ich poprzedni krążek „Andromeda” zachwycił nie tylko mnie. Najnowsze wydawnictwo miało swoją premierę 1 kwietnia 2016 roku, a jego wydawcą jest wytwórnia Crispin Glover Records.

Norwegowie spod znaku szeroko rozumianego psychodelicznego rocka przygotowali materiał składający się z czterech kompozycji, a łączny czas płyty to niepełne 40 minut. Utwór, który pojawia się jako pierwszy nosi tytuł „Lunar Rocket”. Tajemnicza gitara przez ponad minutę jest zwiastunem tego, co usłyszymy na tym albumie. To, co dzieje się później ewoluuje i nabiera tempa, tworzy atmosferę bliską znanej już artystycznej tożsamości grupy Black Moon Circle. Za taką muzykę ją doceniamy i dlatego tak bardzo lubimy jej słuchać. Następne nagranie, „The Magnificent Dude”, jest jakby nieco spowolnione, lecz wciąż mające odpowiedni ładunek emocji wyrażony gitarowymi „jazgotami”. Ta kosmiczna aura wypełniająca dźwiękową przestrzeń muzyki Norwegów ma tutaj konkretny cel wyznaczając kierunek naszych podświadomych galaktycznych podróży. Zafascynowani tym, co mogliśmy dotąd usłyszeć kontynuujemy przesłuchiwanie albumu „Sea Of Clouds”, by w dalszej jego części usłyszeć kompozycję „Moondag”. Oderwani od realnego świata krążymy wokół Black Moon Circle przyciągani muzycznymi falami ich eksperymentalnej twórczości niosącej za sobą hipnotyzujące i futurystyczne dźwięki. Na końcu albumu znajdujemy najdłuższą kompozycję „Warp Speed”. Ogromny ładunek ekspresji, który towarzyszy nam od samego jej początku, przybierając różne formy i przestrzenie, tutaj osiąga bardzo wysoki pułap instrumentalnego mistrzostwa. Nie jest to łatwy w odbiorze materiał, ale proszę dać mu szansę i przesłuchać „Sea Of Clouds”, a przekonacie się, że taka muzyka ma niezwykłą uwodzicielską moc.

Zespołowi Black Moon Circle, mającemu już w dorobku kilka wydanych płyt, udało się zrealizować kolejne spektakularne wydawnictwo, po które warto sięgnąć, o czym ja już się przekonałem. Teraz czas na Was. Cóż mogę jeszcze dodać? Czas najwyższy przedstawić twórców tych odjazdowych brzmień: Per Andreas Gulbrandsen gra na perkusji, Vemund Engan śpiewa i gra na gitarach, Øyvin Engan gra na basie, Scott Heller na analogowych syntezatorach, a Magnus Kofoed na fortepianie. Autorem okładki płyty jest Marius Martinussen, a została ona zaprojektowana przez Anneline Bratli.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok