Jelly Jam, The - Profit

Przemysław Stochmal

ImageBez presji i terminów, bez ograniczeń – po prostu robimy, co chcemy” – tak o projekcie The Jelly Jam zwykli mówić tworzący go muzycy: Ty Tabor (King’s X), John Myung (Dream Theater) i Rod Morgenstein (Dixie Dregs, aktualnie Winger). Dotychczasowy, zamykający się w trzech studyjnych albumach dorobek grupy był świadectwem pewnej potrzeby pozostawienia na chwilę z boku zobowiązań wobec macierzystych zespołów i „grania dla czystej frajdy”. Tym samym muzyka tria nie zdradzała rewolucyjnych czy wielkoformatowych zakusów, ani też, mimo swojej melodyjności, ambicji komercyjnych, tętniła za to rockową bezpretensjonalnością.

Tendencja ta utrzymuje się nadal, wszak muzyka, która wypełnia mającą się ukazać w maju czwartą płytę w dorobku grupy, zatytułowaną „Profit”, zdaje się potwierdzać tezę, że najważniejszymi ambicjami The Jelly Jam zawsze były artystyczna odskocznia od codziennej działalności oraz dobra zabawa. Choć należy podkreślić, że to, w co raczą się bawić panowie Tybor, Myung i Morgenstein, choć szczere i bezpretensjonalne, nie jest beztroskie i chaotyczne. Trio po raz kolejny prezentuje kompozycje oparte na stricte rockowych schematach, jednak przywoływana wcześniej „rockowa prostota” daleka jest tak od siermiężności, jak i od pop-rockowego banału; „Profit” od razu stwarza wrażenie solidnej rockowej manufaktury prowadzonej przez doświadczonych fachowców. Chwytliwe linie melodyczne celnie korespondują z ciężarem gitarowych riffów (tutaj bodaj najlepszych w dorobku tria) i linii basu – choć wypada nadmienić, że ów ciężar, wzorem poprzednich płyt, zespół potrafi umiejętnie stopniować. 

Na „Profit”, mocniej niż w przypadku wcześniejszych albumów, położono nacisk na warstwę tekstową. Mimo „pobocznego” charakteru projektu The Jelly Jam, również i ten aspekt wydaje się być traktowany z dużą atencją, do tego zresztą stopnia, że tym razem zdecydowano się oprzeć liryczną całość na jednej myśli przewodniej, dając namiastkę albumu koncepcyjnego. Tak zatem, w zupełnym streszczeniu, „Profit” jest refleksją na temat odpowiedzialności za czyny, kierowania się ideą „cel uświęca środki” bez świadomości potencjalnych konsekwencji.

Kolejne trzy kwadranse solidnego rockowego materiału spod znaku The Jelly Jam to jednak nie wszystko, co otrzymamy od supergrupy wraz z płytą „Profit”. Wydaniu krążka towarzyszą po raz pierwszy w karierze tria plany trasy koncertowej. Informacja to o tyle atrakcyjna, że grupa właśnie naprodukowała kolejne naręcze nośnych, rockowych piosenek aż proszących się o prezentację na żywo, a na wcześniejszych swoich produkcjach nie raz potrafiła dawać upust skłonnościom do improwizacji (czego akurat na nowej płycie niestety nieco brakuje). Z pewnością niebawem dowiemy się, czy The Jelly Jam będzie miała okazję zobaczyć na żywo jedynie publiczność amerykańska, czy też muzycy pokuszą się o wyprawę na stary kontynent.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok