Pochodzący z kanadyjskiego Vancouver zespół No Sinner zadebiutował albumem „Boo Hoo Hoo” w 2014 roku. Na jego czele stoi niezwykle utalentowana Colleen Rennison. Ta młoda artystka brała udział w popularnych produkcjach telewizyjnych i filmowych, a także dała się poznać jako uzdolniona wokalistka i wraz z miejscowymi muzykami udało jej się utworzyć niezwykle ciekawą formację No Sinner (nazwa wzięła się od jej nazwiska czytanego wspak).
Debiutancka płyta spotkała się z pozywanym odbiorem krytyków oraz słuchaczy, nadszedł więc czas na kolejny album, którego premiera odbyła się 20 maja br. Tytuł płyty to „Old Habits Die Hard”, a jej podstawowy zestaw zawiera dwanaście kompozycji. Jeśli ktoś zdecyduje się na wersję Deluxe Edition otrzyma trzy bonusowe nagrania („Wait”, „I Know It’s A Sin” oraz „Slippin”). Do mnie dotarła wersja podstawowa i o niej właśnie chciałbym napisać kilka zdań.
Po wysłuchaniu pierwszego nagrania, „All Woman”, które wita nas znakomitą wokalizą, wpadającą w ucho melodią i równie smakowitym instrumentarium ukierunkowanym w klasykę rockowej historii, odczuwamy narastające podekscytowanie brzmieniem grupy. Emocje, jak również siła ich muzycznego przekazu, nabierają tempa, czym No Sinner umacnia swą więź z odbiorcą preferującym styl trochę szaleńczego bluesowego grania, jak na przykład to zawarte w „Leadfoot”. Zwracam tutaj uwagę na brzmienie harmonijki. Kolejny utwór to „Tryin”. On również urzeka swym klimatem, partie gitary i sekcji rytmicznej torują sobie drogę do naszej duszy z pięknym głosem Colleen Rennison na czele. W „Saturday Night” mamy porcję solidnego rock and rolla. Czemu nie? Wszak to fundament, na którym opierały się powstające później style muzyczne wyrastające z bluesowych korzeni. Wytchnieniem dla słuchaczy zmęczonych takim intensywnym graniem będzie kompozycja „Hollow”. Wszystkim przyda się odrobina muzycznego „relaksu” i to w tak znamiennym instrumentalnym wykonaniu. Uprzedzając dodam tylko, że to nie jedyne nagranie na tym wydawnictwie utrzymane w balladowej tonacji. Ostrzejsze gitarowe granie, którego sporą dawkę tutaj możemy usłyszeć od samego początku, świadczy o wysokim poziomie kreowanej tutaj artystycznej zdolności również przez pozostałych muzyków, z czym spotkamy się później czy to w utworach „Get It Up” czy „A Friend Of Mine”, a także w „When The Bell Rings”, co niezmiennie czyni ten album interesującym następcą doskonałego debiutu. W tym miejscu chciałbym wyróżnić przedostatnie nagranie na płycie, „One More Time”. Polecam je waszej uwadze, bo w nim No Sinner pokazują swoją prawdziwą klasę i daje ono kolejny dowód na, jakże w ich twórczości ważne, dążenie do kreowania odpowiedniego klimatu i wypracowywanego stylu. Płytę kończy, też zresztą bardzo dobry numer zatytułowany „Mandy Lyn”. To kolejna solidna porcja dobrego blues rocka.
I jeszcze jedna uwaga. Niewątpliwym atutem No Sinner jest wokalistka potrafiąca odnaleźć się we wszystkich utworach, czy to śpiewając zmysłowo czy w pełnej rockowej skali. Głos Colleen ma swój niezaprzeczalny urok. Jeśli nie mieliście okazji dotąd poznać muzyki tego zespołu, radzę to uczynić teraz i zapewniam że nie rozczarujecie się tym, co zawiera album „Old Habits Die Hard”. Wrażenia z odsłuchu na pewno będą wam towarzyszyć jeszcze długo po zakończeniu krążka, a to dobry znak i zachęta do ponownego odtworzenia jego zawartości.