Gilmour, David - About Face

Przemysław Stochmal

ImagePrzyglądając się solowym dyskografiom muzyków Pink Floyd, nietrudno o wniosek, że jedynym członkiem zespołu, który wykazywał i urzeczywistniał ambicje stworzenia premierowego, autorskiego, rockowego materiału w XXI wieku, był David Gilmour. Opublikowane po 2000 roku, a więc w czasie z różnych względów ubogim w wydawnictwa członków grupy, dwie studyjne płyty - „On An Island” (2006) oraz ubiegłoroczna „Rattle That Lock”, stały się dla spragnionych nowego materiału fanów Pink Floyd na tyle ważnymi pozycjami, że obecnie zdają się mocno przyćmiewać dwa wcześniejsze albumy gitarzysty i wokalisty. Chyba zresztą nie do końca słusznie.

Podczas gdy wydany w 1978 roku debiut solowy Gilmoura był czymś w rodzaju skromnego w środkach rockowego sprawdzianu własnych możliwości, o tyle płyta „About Face”, napisana w okresie bliżej niedookreślonego niebytu Pink Floyd, okazała się być dziełem stworzonym z większym przekonaniem, ciekawszym, popartym ambicjami koncertowymi. Gilmour, wspierając się wielkimi nazwiskami (m. in. Steve Winwood, Michael Kamen, Jon Lord, Pete Townshend) zaproponował zestaw solidnych, ciekawie aranżowanych, schludnie skonstruowanych rockowych piosenek,  które jednak nigdy nie stały się przebojami. Trudno się dziwić, wszak o ile melodyka i konstrukcje większości wypełniających płytę utworów w zupełności spełniają warunki radiowego formatu, o tyle Gilmour raczej powściągliwie podchodzi do „modnych” środków wyrazu, a jeśli już takowe się pojawiają, to na tle całości przedstawiają się raczej jako eksperymenty, mniej lub bardziej udane (syntezatorowa rytmika „Until We Sleep”, instrumenty dęte w „Blue Light” czy zabawa w reagge w końcówce „Cruise”).

Ciężko mówić tu więc o usilnych próbach odnalezienia się w świecie pop-rocka lat 80., nie ma tu również rewolucyjnych pomysłów, które mogłyby w znaczący sposób wyróżniać materiał na tle ówczesnego dorobku Pink Floyd. Niemniej jednak „About Face” pod pewnym względem jest albumem wyjątkowym, postępowym dla samego Gilmoura. Operowanie muzycznymi toposami, które mogłyby kojarzyć się wprost z estetyką Pink Floyd, ustępuje tu próbie odnalezienia własnego artystycznego ja, znacznie pewniejszej niż w przypadku debiutu, skutkującej pojawieniem się wyraźnych muzycznych zapowiedzi przyszłego rozwoju macierzystej grupy, już pod przewodnictwem gitarzysty. Nie trzeba wielce wprawnego ucha, by odnaleźć wśród utworów z „About Face”, zwłaszcza w spokojniejszych fragmentach albumu, bezpośrednich zwiastunów niektórych kompozycji z „A Momentary Lapse Of Reason” i „The Division Bell” - ich konstrukcji, melodyki, nastrojowości, aranży.

 „About Face”, jedyna solowa płyta gitarzysty Pink Floyd wydana w latach 80., z całą pewnością ustępuje, zwłaszcza pod względem popularności, pochodzącym z tej dekady wydawnictwom podpisanym nazwiskiem Rogera Watersa. To pozycja również o wiele mniej popularna niż dwie ostatnie płyty Davida Gilmoura – a szkoda, bo niejedna spośród kompozycji wypełniających album potrafiłaby ładnie współgrać w warunkach koncertowych z repertuarem artysty pochodzącym z ostatnich lat, tymczasem wydaje się, że o pełnym przyzwoitych nagrań „About Face” Gilmour dawno już zapomniał.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!