Z początkiem czerwca ukazało się nowe studyjne wydawnictwo zespołu Rival Sons, który jest doskonale znany czytelnikom MLWZ. Znamy jego twórczość nie tylko z płyt, ale już kilka razy mogliśmy zobaczyć i posłuchać go na żywo. Zespół gra w następującym składzie: Jay Buchanan (śpiew), Scott Holiday (gitara), Michael Miley (perkusja) i Dave Beste (bas). Ich najnowszy krążek zatytułowany jest „Hollow Bones”, jego producentem jest znany z wcześniejszej współpracy z tym zespołem Dave Cobb. Muzycznie to niecałe 40 minut, na które składa się 9 kompozycji. Czy jest to zamierzony ukłon w stronę lat 70. pamiętających czasy winylowych płyt? Chyba tak, bo nie sądzę, aby zespół dysponował tylko tak ograniczonym materiałem.
Czas rozpakować ten album i wsłuchać się w jego brzmienie. Wraz z pierwszym nagraniem „Hollow Bones Pt.1” dociera do nas bardzo energiczne granie dające słuchaczowi niezłego kopa. To nagranie dość krótkie, ale za to zacne. Kolejny utwór, „Tied Up”, jest nie mniej żywiołowy od poprzedniego, tętni odpowiednim rytmem, tryska przebojowością i, jak to bywa w przypadku Rival Sons, dobrymi gitarowymi riffami. Spokojniejsze wokalizy przeplatają się tu z mocniej zaakcentowanym śpiewem, co jest też mocnym atutem Jaya Buchanana. Ciekawie wykonany jest utwór „Thundering Voices”. Jest w nim momentami delikatnie i nastrojowo, by po chwili odreagować i dać ponieść się rockowym emocjom, jak to słychać w kolejnym nagraniu - „Baby Boy”. Rival Sons nie spuszcza z tonu kontynuując swe ostre gitarowe momentami szorstkie brzmienie w utworze ”Pretty Face”, czym torują sobie drogę do serc odbiorców. Przyznam, że chyba nie tylko ja lubię taki brzmieniowy „bałagan”, z którego później wyłania się piękna melodia. Tak m.in. jest w „Fade Out”. Ile w tym nagraniu jest kontrastujących z sobą w niebywały sposób dźwięków!
Na płycie „Hollow Bones’ jest także miejsce na klasyk z lat 70. zatytułowany „Black Coffee”, który znany jest między innymi z repertuaru Ike’a i Tiny Turner czy grupy Humble Pie. Uważam, że warto przypominać takie kawałki dając możliwość poznania trochę innej muzyki przez młodych dociekliwych słuchaczy. Szczególnie gdy gra się je w tak ciekawy sposób jak Rival Sons. Oczywiście zespół pokusił się o mocniejszą wersję tego nagrania. W moim odczuciu to takie… muzyczne expresso. Najdłuższy fragment z tego krążka to kompozycja zatytułowana „Hollow Bones Pt.2”, która jest esencją tego, co usłyszeliśmy na początku albumu i stanowi piękne rozwinięcie tematu znanego ze wstępu do płyty. To utwór godny wielokrotnego odtworzenia, głównie dlatego, by przekonać się z jakim impetem muzycy podchodzą do swych instrumentów, jaka siła kieruje ich umysłem, wyzwalając tak imponujący kompozytorski potencjał. To już prawie koniec płyty. Nic nie trwa wieczne, ale nie musi się tak szybko kończyć. Chciałoby się jeszcze o kilka minut przeciągnąć to nagranie. A samo zakończenie płyty też należy do tych z wysokiej półki. Już pierwsze kilkanaście sekund utworu „All That I Want” wprowadza nas w inny muzyczny świat. Muszę się przyznać, że ta kompozycja towarzyszyła mi przez kilkanaście wieczorów jako „kołysanka”, przy której zasypiałem. Proszę nie zrozumieć mnie źle, ten kawałek nie usypia, ma za to w sobie taką magię, taką fantastyczną harmonię, od której trudno jest się uwolnić.
„Hollow Bones” to mocna pozycja w dotychczasowej dyskografii Rival Sons i również wyróżniający się album na tle tegorocznych premier płytowych. Zespół Rival Sons podąża w obranym kierunku, nawiązując do klasyki rocka i dając słuchaczom radość ze słuchania ich „rozstrojonych” gitarowych i psychodelicznych nagrań. Taka twórczość ucieszy niejednego konesera klasycznej, jak i obecnej sceny rockowej.
Jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać tego zespołu, to zróbcie to teraz rozpoczynając od tego właśnie wydawnictwa.