Fractalmind - Stainless

Artur Chachlowski

ImageSześć lat temu, gdy ukazał się debiutancki album grupy Fractalmind pt. „Drugie ja” w małoleksykonowej recenzji napisaliśmy tak: „…wszyscy ci, którzy lubią ostre rockowe granie z pazurem, a jednocześnie szukają czegoś bardziej złożonego i wielowarstwowego, z pewnością znajdą w tej muzyce coś dla siebie”. I właściwie dziś mógłbym podtrzymać te słowa w przypadku wydanego niedawno krążka nr 2 zespołu. Z tym jednak zastrzeżeniem, że - mimo wszystko – sporo się we Fractalmind przez te sześć lat zmieniło, a i muzyka uległa swoistemu uproszczeniu. Bowiem większość utworów, a jest ich na płycie „Stainless” aż trzynaście, to nagrania zwięzłe i krótkie, a nawet bardzo krótkie (otwierający całość „Kaballah” trwa minutę i czterdzieści sekund, a dwa najdłuższe utwory na płycie mają ledwie po pięć i sześć minut). Ale po kolei.

Pierwsze nowe pomysły muzyczne zaczęły powstawać zaraz po wydaniu pierwszego albumu. Podczas koncertów muzycy zauważyli, że publiczność bardziej 'żywo' reaguje na pewnego typu numery. Doświadczenia, które zebrano podczas koncertów w dużym stopniu wyznaczyły kierunek. w którym Fractalmind podążył przy nagrywaniu płyty „Stainless”. Postanowiono odejść od typowo 'progrockowych' motywów, tym bardziej że zespół chciał uniknąć przyklejenia łatki zespołu progmetalowego czy też progrockowego. Materiał nie jest oczywiście w całości pozbawiony elementów nawiązujących stylistycznie do tego typu muzyki, ale całościowo nawiązuje do muzyki takich zespołów, jak Stone Sour, Alice In Chains czy też Audioslave.

Duża zasługa w tym nowego wokalisty, Marcina Walczaka, który dołączył do zespołu na początku 2013 roku. Marcin, którego znamy także z innego bydgoskiego zespołu Art Of Illusion, świetnie wpisuje się w taką właśnie stylistykę utworów. Kolejną dużą zmianą w porównaniu do płyty poprzedniej jest fakt, iż wszystkie teksty zostały napisane w języku angielskim. Pierwszy krążek spotkał się z dużym zainteresowaniem słuchaczy z zagranicy, mimo tego iż był w całości nagrany w języku polskim. Chcąc dotrzeć ze swoją twórczością do jak największego grona odbiorców, Fractalmind zdecydował się na wykonanie nowego materiału w języku angielskim. Teksty, których autorem jest gitarzysta Jarek Jaśkowiak (we współpracy z Przemkiem Szalaty) są mocnymi punktami płyty. Pełnią one ważną rolę, klucz do albumu, bo każdy z utworów opowiada swoją historię.

Najważniejsza jest jednak muzyka. Materiał, który wypełnia nową płytę powstawał stosunkowo długo, bo blisko trzy lata. Tak jak w przypadku pierwszego albumu, nie obyło się bez dramatycznych zwrotów akcji. Już po jego nagraniu, ze względów rodzinnych, Jarek Jaśkowiak był zmuszony zawiesić działalność zespołu na blisko rok. W tym czasie drugi gitarzysta, Filip Wiśniewski, zintensyfikował działania swojego macierzystego projektu muzycznego i ze względu na brak wolnego czasu opuścił szeregi Fractalmind.  Jego miejsce zastąpił Marcin Chmielnicki (który udziela się również w projekcie Jimi Birchwood).  Zmiany składu dotknęły również sekcję rytmiczną. Marcina Zawadzkiego na perkusji zastąpił Mateusz Wiśniewski, a Mariusza Pietrowa na basie zastąpił Kuba Miąskowski. W takim zupełnie odmienionym składzie personalnym zespół dokończył prace nad płytą i właśnie rozpoczyna jej promocję.

W drugiej połowie roku planowana trasa koncertowa promująca płytę. Ale nie tylko na niej członkowie Fractalmind skupią się w najbliższym czasie. Z tego co wiem, zespół chce pójść za ciosem i okres wakacyjny spędzi w studiu nagrywając i pisząc nowe utwory. W sierpniu powstanie także drugi po 'My Oleander' teledysk promujący album „Stainless”. Tym razem wybór padł na nagranie „REM”, które obok „Still Life” jest jednym z dwóch moich ulubionych utworów na nowym krążku zespołu.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok