Oceansize - Frames

Artur Chachlowski

ImageZespół Oceansize powstał w 1998 roku w  Manchesterze i od samego początku tworzy muzykę wymykającą się wszelkim próbom jednoznacznego sklasyfikowania. Na swojej oficjalnej stronie zespół wśród swoich najważniejszych inspiracji wymienia m.in.: Pink Floyd, Black Sabbath, Can, Jane's Addiction, The Beach Boys, Gong. Ale tych inspiracji, szczególnie z kręgów zbliżonych do prog rocka, jest zdecydowanie więcej.

1 października w sklepach pojawiło się najnowsze wydawnictwo grupy Oceansize zatytułowane "Frames". To pierwszy album wydany przez nową wytwórnię płytową, Superball Music, będącą filią Inside Out Records, utworzoną z myślą o prezentacji dokonań młodych artystów grających muzykę niezależną i alternatywną oraz specjalizujących się we wszelkich zaskakujących połączeniach różnych gatunków muzycznych.

Debiutancki album Oceansize został wydany w 2003 roku przez wytwórnię Beggar's Banquet i nosił tytuł „Effloresce”. Płyta została nagrana w składzie: Mike Vennart (vocal/gitara), Steve Durose (gitara/vocal), Gambler (gitara), Jon Ellis (bass) oraz Mark Heron (perkusja). Jednoznacznie określiła ona charakterystyczne brzmienie zespołu utrzymane w klimatach eksperymentalnego rocka. W 2005 roku Oceansize zachwycił słuchaczy bardzo świeżo brzmiącym krążkiem pt. „Everyone Into Position”. Oba albumy zostały bardzo dobrze przyjęte przez krytyków. Doceniono fakt, że zespół szuka własnych, nowatorskich rozwiązań, znacznie różniących się od tego, co proponują współcześni wykonawcy z tak zwanego mainstreamu. Niedawno grupie Oceansize przyczepiono łatkę „zespołu spod znaku post rocka”. Prawdę powiedziawszy nie wiem dokładnie czym cechuje się ten gatunek muzyczny, ale album "Frames" to niewątpliwie kolejny etap w rozwoju zespołu. A zarazem ogromy krok do przodu w stosunku do dotychczasowych propozycji. Krążek zawiera 67 minut muzyki dla najbardziej wymagających odbiorców. Zespół nagrał go z nowym basistą i keyboardzistą w osobie Steve’a Hodsona w składzie. Nałożone w niesamowicie misterny sposób na siebie warstwy instrumentalne i wokalne budują wyjątkowe brzmienie i imponujący klimat. I właśnie ten niezwykły nastrój, ta niepowtarzalna atmosfera są największym atutem tego wydawnictwa. Na „Frames” nie brakuje  różnorodności: jest hipnotyzujący utwór "Commemorative T-Shirt" i wypełniony agresywnymi rockowymi riffami "Sleeping Dogs And Dead Lions" (jedyne nagranie które nie pasuje jakby do całości klimatu płyty, ale dzięki swojej „inności” na swój sposób należy do najbardziej wyróżniających się fragmentów albumu), jest pełen epickiego rozmachu (ach te smyki!) "Savant" i minimalistyczny, instrumentalny, jakże piękny utwór "An Old Friend Of The Christies". Jest symfoniczny, ozdobiony pięknymi orkiestrowymi partiami „The Frame” i drapieżny, z potężnie i heavy metalowo brzmiącymi gitarami „Unfamiliar”. Oceansize zabiera nas też od czasu do czasu na spotkanie z elektroniką, która na płycie „Frames” odgrywa ważną rolę. I dzięki tej niezwykłej rozpiętości stosowanych środków artystycznego wyrazu  „Frames” jest w efekcie płytą spokojniejszą, bardziej przestrzenną i myślę, że dużo dojrzalszą od swoich poprzedniczek. Trochę mniej tu instrumentalnych szaleństw, więcej natomiast eksperymentów z budowaniem nastroju. Nie ładne melodie są tu najważniejsze (choć i takich wcale nie brakuje), a przede wszystkim liczy się tu nastrój. To taka "jesienna" płyta, chociaż muzycy z Manchesteru nie zatopili się  całkowicie w melancholii. Potrafią grać ostro i drapieżnie. Ich muzyka jest  wyrazista i wielce efektowna. Od czasu do czasu serwują nam pełne energii soczyste partie gitarowe, które porażają wręcz swoją agresją. Niemało jest też typowych psychodelicznych struktur melodycznych. To zdecydowanie najbardziej mroczna i najznakomitsza w dotychczasowej karierze płyta Oceansize. I gdybym po jej kilkakrotnym wysłuchaniu miał uzupełnić przywołaną na wstępie listę grup, będących inspiracją dla twórczości Oceansize, to musiałbym stwierdzić, że na albumie „Frames” słychać wyraźne odniesienia do dokonań Radiohead, Porcupine Tree, The Pineapple Thief, Muse, Anathemy, ale też i do... Coldplay i Oasis.

Albumem „Frames” muzycy z grupy Oceansize potwierdzają, że są niezwykle ciekawym zespołem, wartym tego, by poświęcić mu sporo uwagi. Nie są może oni wielkimi muzycznymi odkrywcami, ale potrafią, czerpiąc z szerokiej palety źródeł, stworzyć charakterystyczny, a przy tym bardzo wyrazisty, styl własnej muzyki. Należą  do grona zespołów z gatunku poszukujących i eksperymentujących, a przy tym brzmiących niezwykle świeżo i obiecująco. Nie ukrywam, że dzięki swojemu najnowszemu krążkowi nie tylko zwrócili na siebie moją uwagę, ale szybko dołączyli do grona moich wielkich faworytów. Od pewnego czasu zasłuchuję się w ich muzyce niemal bez końca. Bo od tak dobrej płyty, jak „Frames” nie sposób jest się, ot tak, łatwo oderwać.

Muzycy grupy Oceansize gościli jakiś czas temu w Polsce przy okazji koncertu Porcupine Tree. Przyznam, że ich wtedy przegapiłem. Biję się w piersi i ogromnie żałuję, że nie widziałem ich występu na żywo. Kolejna okazja, by ich zobaczyć nadarza się 25 października w Warszawie. Zespół wystąpi tam w Hard Rock Cafe na jedynym polskim koncercie w ramach trasy promującej album „Frames”. Będę tam na pewno. Zapraszam na ten koncert wszystkich słuchaczy lubiących w muzyce to, co wyjątkowe, niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!