Dzięki rosnącej popularności swojej macierzystej formacji, w górę idą też akcje poszczególnych członków zespołu Dream Theater. Klawiszowiec Jordan Rudess postanowił w szczególny sposób zdyskontować sukces Dream Theater i nagrał album, który określił w którymś z wywiadów jako „namacalny dowód własnego muzycznego credo”. Jordan nie ukrywał nigdy, że wychował się na muzyce klasycznych grup progresywnego rocka. Działając w swoim zespole po części udaje mu się regularnie oddawać hołd swoim idolom (vide seria oficjalnych bootlegów Dream Theater poświęconych twórczości Pink Floyd, Iron Maiden, Mettalice, czy Deep Purple), niemniej teraz swoim nowym, wymownie zatytułowanym solowym albumem, wyraźnie wskazuje na kolejne źródła własnych muzycznych fascynacji.
„The Road Home”. Droga do domu... Albo w wolnym tłumaczeniu: „powrót do korzeni”. Na płycie tej Jordan Rudess przedstawia własne wersje słynnych kompozycji wykonywanych niegdyś przez gwiazdy muzyki rockowej największego formatu. Mamy na tym krążku genesisowski „Taniec na wulkanie”, „Sound Chaser” z repertuaru grupy Yes i „Just The Same” z dorobku Gentle Giant. Mamy wreszcie brawurowo wykonaną wersję emersonowskiego „Tarkusa”.
Nie koniec na tym niespodzianek. Jordan w formie wiązanki zatytułowanej „JR Piano Medley” zaprezentował kompilację tak znanych klasycznych tematów, jak: „Soon”, „Supper’s Ready”, „I Talk To The Wind” (wokalnie udziela się w nim sam Rudess!) oraz „And You And I”. I wreszcie - co chyba najciekawsze w tej całej historii – do zagrania tego imponującego materiału zaprosił on liczne grono znamienitych instrumentalistów i wokalistów. Wymieńmy kilka nazwisk, które z pewnością są dzisiaj prawdziwym magnesem gwarantującym nie tylko wysoki poziom wykonawczy, ale i powszechne zainteresowanie niniejszym krążkiem szerokiej rockowej publiczności: Steven Wilson (Porcupine Tree), Neal Morse (ex-Spock’s Beard), Ed Wynne (Ozric Tentacles), Kip Winger (Winger), Rod Morgenstein (Winger, Jelly Jam, Platypus), Roc „Bumblefoot” Thal (Guns’N’Roses), Marco Sfogli (zespół Jamesa LaBrie), Nick d’Virgilio (Spock’s Beard) oraz Ricky Garcia (Lafee). Trzeba przyznać, że to sami najznakomitsi artyści. Wspólnie z Rudessem nagrali nowe wersje kompozycji, będących kamieniami milowymi w historii progresywnego rocka. Nieźle się ich słucha. Oprócz waloru poznawczego sprawiają one słuchaczowi mnóstwo frajdy. Niesamowicie wciągająca jest bowiem zabawa w rozpoznawanie kto akurat w danym momencie odpowiedzialny jest za poszczególne ścieżki wokalne i instrumentalne.
Jeżeli ktoś lubi covery, ten spędzi przy słuchaniu płyty „The Road Home” mnóstwo przyjemnych chwil. Jednak prog rockowi puryści mogą trochę kręcić nosami, gdyż Jordan odcisnął swoim charakterystycznym „świergoleniem” spore piętno na niektórych kompozycjach. Ale przecież do tego typu wydawnictw należy podchodzić z odpowiednim nastawieniem. Wszak nie chodzi w nich o to, by ich autorzy ścigali się w jakiejś iluzorycznej rywalizacji z oryginalnymi wykonawcami znanych utworów. Najważniejsza jest przecież – i pewnie taki właśnie cel przyświecał Rudessowi – własna interpretacja, pozwalająca na wpuszczenie w sztywne ramy niedościgłych wzorców odrobiny świeżego powietrza w postaci umiejętnie przemycanych charakterystycznych elementów własnej twórczości. Dokładnie tak, jak robi to autor niniejszej płyty, szczególnie we własnej, dołożonej do całości, kompozycji zatytułowanej „Piece Of The Pi”.