Crooked Mouth - Hold In The Sun

Artur Chachlowski

ImageNadciąga jesień. W powietrzu chłód i ziąb, ranki spowite są mleczną mgłą, a nawet przymrozkiem osadzającym się na szybach samochodów. Opady, chłód i wieczna szaruga nie napawają optymizmem. W takich razach najlepiej ucieka się w inny, pogodniejszy świat. Jedni wybierają egzotyczne ciepłe kraje, inni – jak ja – zamykam się w krainie muzyki. Do szufladki mojego domowego odtwarzacza przywędrowała nowa płyta grupy Crooked Mouth. Pamiętacie ten pochodzący z Edynburga zespół? Pamiętacie wydany w 2003 roku jego debiutancki album? Omawialiśmy i prezentowaliśmy go swego czasu na łamach MLWZ. I już wtedy muzyka Crooked Mouth wydawała nam się ciekawa, oryginalna i bardzo intrygująca. Nowa płyta zatytułowana „Hold In The Sun” potwierdza te opinie. Niewątpliwie jest to pozycja godna uwagi każdego szanującego się fana inteligentnie podanej, prowokującej do myślenia muzyki. To płyta w sam raz na tę porę roku. W sam raz na długie, podszyte chłodem jesienne wieczory. Idealnie oddająca nastrój panujący za oknem, skłaniająca do refleksji, mimowolnie zmuszająca słuchacza do zwolnienia, zastanowienia się i do kontemplowania. Bo trzeba przyznać, że naprawdę jest czego na tym albumie słuchać.

Zespół Crooked Mouth, który już na swojej pierwszej płycie dał się poznać jako grupa wyrazista i posiadająca własny efektowny styl, swoim nowym wydawnictwem zrobił duży krok do przodu. I to zarówno w punktu widzenia kompozytorskiego, wykonawczego, produkcyjnego, jak i odważnego sięgania po nowe rozwiązania technologiczne. Ciekawe aranżacje, które były domeną poprzedniej płyty uległy teraz dalszemu rozwinięciu. Ken Campbell i spółka ochoczo sięgają po nowinki, dzięki którym na albumie „Hold In The Sun” panuje niesamowita przestrzeń, w której jest miejsce na różnorodne style i formy muzyczne. Wydaje mi się, że wszystkie kompozycje, które stanowią program tej płyty można by podzielić na trzy grupy: primo – długie, rozbudowane kompozycje o wyraźnym zabarwieniu prog rockowym, secundo – krótsze melodyjne utwory o piosenkowym charakterze, wśród których rozróżniłbym kategorię hard rockową, balladową i pop rockową, oraz tertio – ambientowe instrumentalne plamy dźwiękowe. Gdyby ktoś po przeczytaniu tego pomyślał, że na płycie „Hold In The Sun” musi panować niezły rozgardiasz, ten będzie w grubym błędzie. Pomimo tej całej stylistycznej różnorodności płyta posiada spójny klimat, który cechuje się płynnym przechodzeniem z jednych nastrojów w drugie. Dużo na tym albumie akustycznego grania, ale i wybitnie eksperymentalnych dźwięków też nie brakuje. Poprawnie prezentuje się, obdarzony mocnym rockowym głosem wokalista Kenny Haig, którego partie wzbogacane są przez wspomagające go ciekawymi harmoniami panie Lynne Campbell i Eilidh McLean. Dzięki rozbudowanym partiom wokalnym umiejętnie tuszowany jest „średnio” ciekawy tembr głosu Haiga, a przy swoistej „podpórce” obu śpiewających pań nabiera on nawet zupełnie nowych, ciekawszych z punktu widzenia odbiorcy, walorów. Bardzo dobrze wypada też grający na perkusji Tony Hodge, świetny jest basista o enigmatycznym pseudonimie Leen, wspomagany w kilku utworach przez Mike’a McCanna. No i jest nowa twarz w zespole: grająca na instrumentach klawiszowych i flecie pani Alison Mitchell. Gościnny udział wiolonczelisty Orkiestry Symfonicznej Edynburga, Mike’a Warrena, nadaje muzyce grupy Crooked Mouth większego blasku i całkowicie nowej jakości.

Co najlepiej zapamiętałem po wysłuchaniu albumu „Hold In The Sun”? Zaskakujące, oniryczne partie muzyki ambient w utworach „How Do We Survive?” i „Touching The Heliosphere”, które to odpowiednio otwierają oraz zamykają to wydawnictwo. Co jeszcze? Piękną balladową piosenkę „Two Worlds” o przeuroczej linii melodycznej zanurzonej w fantastycznym melancholijnie jesiennym nastroju. Ponadto świetny utwór „Idiotsublime”, który w całym swoim eksperymentalnym wydźwięku posiada w sobie to „coś”. Coś, co zachwyca, intryguje i nie daje spokoju, błyskawicznie zapadając w pamięć i uporczywie chodząc potem po głowie. Co jeszcze? Zapamiętałem też kompozycję pt. „Delta” ze wspaniałą partią fletu, nadającą temu utworowi charakterystycznych pierwiastków bliskich muzyce naszego Quidamu. No i wreszcie zapamiętałem serię udanych długich, trwających po 8-9 minut kompozycji „David & Goliath”, „Iron Wondres” i „Ether Street”, które stanowią prawdziwe progresywne clou programu najnowszego dzieła tego szkockiego zespołu.

Jestem pod sporym wrażeniem talentu Kena Campbella i towarzyszących mu muzyków. Płytą „Hold In The Sun” umiejętnie rozwinęli to, co zapoczątkowali na swoim debiutanckim krążku. Nagrali piękną płytę, pełną jesiennych pejzaży utrzymanych w różnorodnych muzycznych barwach spod znaku prog rocka, ambient, ballady, a nawet hard rocka. Po wysłuchaniu tej porcji muzyki od razu na sercu robi się cieplej. Nawet wtedy, gdy za oknem jesienna szaruga, ziąb i mgła, a wszystkich wkoło ogarnia totalny spleen.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!