Najnowszy album znakomitej amerykańskiej wokalistki i instrumentalistki jest już ósmym studyjnym krążkiem w dorobku Beth Hart. Trzeba przyznać, że jest ona bardzo pracowitą artystką, bo regularnie nagrywa także płyty z Joe Bonamassą, a ubiegłoroczny album „Better Than Home” wciąż cieszy się sporą popularnością i zbiera zasłużone bardzo dobre opinie krytyków i słuchaczy.
Czytając zapowiedź płyty pt. „Fire On The Floor”, która jest zbiorem 12 piosenek przełamujących gatunkowy podział i będących odzwierciedleniem młodzieńczych inspiracji wokalistki, dowiedziałem się, że zapowiada się bardzo zróżnicowana muzyczna podróż. Już pierwsze nagranie, „Jazz Man”, powinno nam zasugerować, w jakim kierunku podążyła Beth Hart. Rzeczywiście, zaakcentowała swoje obcowanie z tym stylem muzycznym na delikatnie jazzową nutę. Wydaje się, że podobnych odniesień nie brakuje zresztą na całym albumie. Kolejny utwór, „Love Gangster”, to taka Beth Hart, jaka dała nam się poznać z wcześniejszych płyt. W ujmujący sposób podkreśla swą pasję i możliwości budowania nastroju swym pięknym głosem, w czym oczywiście pomagają jej towarzyszący instrumentaliści. W skład zespołu, którzy towarzyszy artystce na nowym albumie znaleźli się: Michael Landau (gitara), Waddy Wachtel (gitara), Brian Allen (bas), Rick Marotta (perkusja), Jim Cox (klawisze), Dean Parks (gitara akustyczna), Ivan Neville (organy) oraz sekcja dęta. Sporo interesujących zagrywek, czy to wykonanych na gitarze, organach instrumentach dętych, jak i sekcji rytmicznej, będzie cieszyć odbiorcę na całej płycie. W lekko swingującej aurze rozbrzmiewa kompozycja „Coca Cola”, a tuż za nią pojawia się bardzo melodyjna i przebojowa piosenka „Let’s Get Together”. Można się swobodnie pobujać w takt płynącej melodii. Po nagraniu tym przychodzi czas na trochę „poważniejsze” granie. Mam tutaj na myśli dynamiczniejsze utwory, w których mocniej brzmi gitara oraz Beth demonstruje swoją przeogromną moc wokalną. Nagranie „Love Is A Lie” powinno przykuć Waszą uwagę i wcisnąć Was w fotel. Beth nie zwalnia tempa racząc nas utworem „Fat Man” - olbrzymia siła wyzwala się tutaj z gardła piosenkarki. Jej śpiew daje nam tyle energii, która emanuje w trakcie każdorazowego obcowania z tym wydawnictwem.
Jeżeli ktoś potrzebuje wyciszenia, to druga część albumu „Fire On The Floor” jest tym, co uwiedzie ich zmysły. W balladowej stylistyce utrzymany jest tytułowy temat „Fire On The Floor”, po nim nadal pozostaniemy w stonowanym zadumanym nastroju słuchając „Woman You’ve Been Dreaming Of”. Jak pięknie jest to wykonane: gdzieś w tle delikatna perkusja, gitara i ‘leniwy’ fortepian, na którym Beth Hart sama sobie akompaniuje. Wszystko jest tutaj tak ładnie zaaranżowane i tworzy bardzo intymny klimat. I z tego ujmującego nas nastroju na chwilę wyrwie nas swoim pulsującym rytmem „Baby Shot Me Down”. Nie brakuje w tym numerze miłych i frapujących motywów, co oczywiście cieszy, gdyż możemy niczym winem powoli smakować się tak aromatyczną muzyką emanującą z tego tak gustownie dobranego repertuaru. Ciekaw jestem co poczujecie słuchając „Good Day To Cry” lub „Picture In A Frame”? Czy nagrania te poruszą Was tak jak mnie? To absolutnie dwa świetne balladowe killery, których chciałoby się słuchać bez końca. Na koniec wersji podstawowej płyty „Fire On The Floor” pozostała jeszcze kompozycja „No Place Like Home” ze znakomitym instrumentalnym brzmieniem i fenomenalną partią wokalną Beth. To tak umiejętnie i przejmująco odśpiewane zakończenie jest niczym innym jak prawdziwą muzyczną poezją...
W poszerzonej wersji płyty jest jeszcze bonusowe nagranie „Tell Her You Belong To Me”, w którym gościnnie zagrał Jeff Beck. Tyle nieustannych emocji niesie ze sobą ten album, że trzeba słuchać go często, aby w pełni za każdym razem na nowo odkrywać walory kompozytorskie i wokalne potrafiącej pozytywnie zaskakiwać artystki. Potrafi ona tworzyć imponujące i głęboko zapadające w sercu muzyczne klimaty. Powiedzmy to szczerze: Beth Hart nagrała bardzo dojrzałą płytę, z której ucieszą się tysiące fanów. W każdym razie ja bardzo się cieszę i na pewno będę do niej chętnie wracał, rozkoszując się każdym jej zaśpiewanym słowem i zagranym dźwiękiem docierającym do moich uszu. Album „Fire On The Floor” w pełni zasługuje na wysoką pozycję pośród tegorocznych płyt.
W tym roku zapewne nie uda nam się nam jeszcze skonfrontować tych nagrań słuchając ich na żywo, ale mam wielką nadzieję, że z początkiem 2017 roku nadarzy się taka okazja i wtedy Beth na pewno zagra kilka koncertów w naszym kraju i muszę Wam powiedzieć, że co najmniej na jednym z nich będę i ja.