Alvarado, Leon - The Future Left Behind

Artur Chachlowski

ImagePochodzący z Houston w Texasie Leon Alavarado (instrumenty klawiszowe, sekwencery, perkusja) przypomina się nowym albumem. To już jego czwarta płyta i czwarta z udziałem znakomitych gwiazd występujących w charakterze zaproszonych gości. Na poprzednich albumach Alvorado można było usłyszeć m.in. legendarnego gitarzystę grupy Brand X, Johna Goodsalla, słynnego perkusistę Billa Bruforda (Yes, King Crimson), Treya Gunna (King Crimson) i Jerry’ego Marottę (Peter Gabriel, duet Hall And Oats).

Tym razem, na płycie zatytułowanej „The Future Left Behind”, na której za pomocą instrumentalnej muzyki i narracji (w roli narratora popularny kanadyjski aktor dubbingowy Steve Thamer) Alvorado opowiada historię z gatunku science fiction opartą na fabule komiksu, którego motywem przewodnim jest kolonizacja Marsa. W pewnym stopniu opowieść posiada pewne konstrukcyjne i stylistyczne nawiązania do słynnego dzieła Ricka Wakemana pt. „Journey To The Centre Of The Earth”. I właśnie Rick Wakeman to pierwsza z ważnych postaci zaproszonych do wzięcia udziału w nagraniach. Usłyszeć go można w efektownej partii zagranej na syntezatorze Mooga w temacie „Launch Overture” oraz w kilku innych fragmentach płyty. Za gitarowe partie odpowiada inny człowiek związany z Yes – Billy Sherwood. Gra on praktycznie w każdym utworze za wyjątkiem nagrania zatytułowanego „To Be Loved”, w którym absolutnie piękne dźwięki gitary akustycznej dobywają się spod palców kolegi Sherwooda z grupy Circa:, Johnny Bruhnsa. No i żeby uzupełnić ten komplet znanych nazwisk biorących udział w najnowszym muzycznym przedsięwzięciu Leona Alvarado, powiem że za mastering albumu odpowiada wielki Andy Jackson – inżynier dźwięku przez 30 lat współpracujący z grupą Pink Floyd i producent jej ostatniej płyty „The Endless River”.

W efekcie, w postaci „The Future Left Behind” otrzymaliśmy album wypełniony filmowo brzmiącą, ilustracyjną muzyką, która z łatwością pobudza wyobraźnię słuchacza i w której wyświetla się muzyczny film pełen barwnych obrazów mających genezę w licznych niezwykłej urody muzycznych pasażach.

To płyta dla tych, którym nie znudziła się estetyka typowo artrockowego grania, a konkretnie ten jej rodzaj, który bazuje na korzeniach z wczesnych lat 70. To połączenie klasycznej perfekcji i niezłego warsztatu ze spektakularna żywiołowością. Pewnie gdyby dzieło Alvorado powstało jakieś 40 lat temu, dzisiaj uchodziłoby za klasykę. Ciekawa, klimatyczna i kinematyczna to muzyka, z reguły spokojna, choć lepiej byłoby o niej powiedzieć, że zróżnicowana pod względem nastrojów, wykonana z głową i wyzwalająca spore emocje przy uważnym słuchaniu.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!