Nerissa Schwarz to artystka, która od lat związana jest z formacją Frequency Drift (na naszym portalu znajdziecie sporo recenzji płyt tej formacji, w tym także wydanej na początku bieżącego roku „Last”) i obsługuje w niej melotrony. Komponuje też muzykę, a czyni to na nietypowym instrumencie, a mianowicie na… elektrycznej harfie. Dźwięki tego instrumentu stały się ostatnio wyróżnikiem brzmienia Frequency Drift, a teraz – na solowej płycie artystki zatytułowanej „Playgrounds Lost” – mamy do czynienia z modelową demonstracją możliwości perfekcyjnie używanej harfy (wspomaganej kanwą melotronowych brzmień), a także kompozytorskiego talentu Nerissy.
Tę krótką (niespełna 40 minut) płytę wypełnia dziewięć instrumentalnych tematów, które z jednej strony ukazują delikatną i liryczną naturę artystki, a z drugiej – świadczą o jej otwartości na ambitne poszukiwania klimatów mrocznych, nieoczywistych, często uduchowionych i przepełnionych tęsknymi dźwiękami oraz nostalgicznymi nastrojami.
To bardzo impresjonistyczna muzyka. Przewijają się w niej ambientowe struktury, bukoliczne melodie, dominuje atmosfera wyciszenia i nostalgii. Dużo w niej eksperymentowania i nieoczywistości. Czy jesteście w stanie wyobrazić sobie okrojoną i pozbawioną wokali wersję wczesnego White Willow albo Ångalgärd ze szczyptą mrocznego i lodowatego piękna? Taka właśnie jest muzyka Nerissy Schwarz na płycie „Playgrounds Lost”. Na płycie innej niż wszystkie, których słuchaliście ostatnio.