Totalnie postapokaliptyczny krajobraz zniszczonego Londynu (zwraca na siebie uwagę cudem ocalały gmach znanej z okładki płyty „Animals” Pink Floyd elektrowni Battersea) oraz sylwetki styranych walką, stojących dumnie, acz w poszarpanych uniformach, trójki wojowników po jakiejś krwawej bitwie – to pierwszy obrazek, który ukazuje się, gdy weźmiemy do ręki nowy album grupy Magenta zatytułowany „We Are Legend”. Nowy image, za którym idzie nowy rozdział w historii tego walijskiego zespołu? A może raczej to powrót do korzeni, a właściwie do pamiętnego debiutu „Revolutions” z 2001 roku, na którym znalazły się wyłącznie długie, 20-minutowe utwory?
Bo w programie „We Are Legend” znajdują się tylko trzy kompozycje: „Trojan” to aż 26+ minut muzyki, „Colours” trwa 11, a „Legend” 11 i pół minuty. Trzy długasy, trzy monumentalne nagrania i… całe mnóstwo wspaniałej muzyki w kolorze magenta. Wszystko na tym albumie stanowi jakby artystyczne odreagowanie osobistych, zawodowych i muzycznych perturbacji, które trójka muzyków tworzących podstawowy skład grupy Magenta musiała przezwyciężyć od czasu wydania poprzedniej płyty – „The Twenty Seven Club” (2013). Jakich? Nie wdając się w niepotrzebne w tym miejscu szczegóły, wspomnę tylko o szczęśliwie zakończonej walce z rakiem piersi, jaką trzy lata temu stoczyła wokalistka Christina Booth. Opowiadała zresztą o tym, gdy była gościem MLWZ w trakcie prywatnego pobytu w Krakowie na początku 2015 roku.
Jest mi niezwykle miło poinformować, że na płycie „We Are Legend” Christina znajduje się w doskonałej formie wokalnej. Jej czysty, szlachetnie brzmiący głos, będący od dawna jednym z wyznaczników brzmienia Magenty brzmi tak dobrze jak chyba nigdy dotąd. Także instrumentalna forma jej kolegów z zespołu: Roberta Reeda (k, g) i Chrisa Fry’a (g) jest bez zarzutu. Po raz pierwszy na studyjnej płycie towarzyszą im jeszcze: nowy perkusista Jon „Jiffy” Griffiths oraz wieloletni koncertowy współpracownik, basista Dan Nelson. Ten skład potrafi grać. I to jak! Album „We Are Legend” może naprawdę się podobać i nikt z dotychczasowych sympatyków grupy Magenta nie powinien być nim rozczarowany.
Płyta CD ukazuje się wraz z krążkiem DVD, na którym znaleźć można muzykę w systemie 5.1 Surround oraz wywiad z zespołem plus kilka krótkich filmów promocyjnych.