Koncert odbył się 18 maja ubiegłego roku, a już 11 miesięcy później trzymamy w ręku wydawnictwa (DVD i 2CD) będące zapisem jubileuszowego występu grupy Pendragon z okazji 20-lecia płyty „The Masquerade Overture”. To już bodaj piąte DVD Pendragonu nakręcone w Teatrze Śląskim w Katowicach. Zespół Nicka Barretta upodobał sobie to miejsce do koncertów szczególnych, niezwykłych i magicznych. Nie inaczej było i tym razem. Bo Teatr Śląski to sprawdzone miejsce, które stwarza praktycznie nieograniczone możliwości zapisu obrazu.
W pierwszej części koncertu Pendragon wykonał cały materiał ze wspomnianej płyty „The Masquerade Overture” (w przemieszanej kolejności) oraz kilka dodatkowych utworów z limitowanej EP-ki towarzyszącej pierwszej edycji tego albumu. Usłyszeliśmy więc, obok tak wspaniałych i historycznych nagrań, jak „Paintbox”, „Guardian Of My Soul”, „The Shadow” czy ‘małoleksykonowego’ „Guardian Of My Soul”, niezwykle urokliwy temat „King Of The Castle” ze wspaniałymi wokalizami towarzyszących zespołowi na katowickim koncercie Christiny Booth i Verity Smith, oraz wykonany po raz pierwszy na żywo „Schizo”. Po wykonaniu materiału z „The Masquerade…” przyszedł czas na nieco nowsze rzeczy, przeważnie z najnowszego studyjnego krążka zespołu, „Men Who Climb Mountains”. I trzeba przyznać, że choć nie mają one takiego ciężaru gatunkowego, jak pendragonowskie klasyki, to w większości przypadków zostały bardzo ciepło powitane przez zgromadzoną w Teatrze Śląskim publiczność. Na szczególne wyróżnienie zasługuje „Faces Of Light”, któremu chyba najbliżej do tradycyjnej stylistyki Pendragonu. W programie koncertu nie brakło też tak bardzo wyczekiwanego „Nostradamusa”, „Breaking The Spell” czy żywiołowo zagranego na bis „Indigo”.
To był długi, bardzo specjalny i bardzo sentymentalny koncert. Towarzyszyło mu sporo pozytywnych emocji i to po obu stronach rampy. Świetnym pomysłem było zatrudnienie żeńskiego chórku, gdyż w niektórych momentach, szczególnie w wysokich rejestrach, Nickowi nie starcza już głosu (vide końcówka „The Pursuit Of Excellence”), a w dodatku obie panie, Christina i Verity, oprócz niesamowitej żywiołowości, zademonstrowały mnóstwo naturalnej świeżości, która niewątpliwe upiększyła i odmłodziła wizerunek zespołu. Skoro mowa już o odmłodzeniu, to warto wspomnieć o nowej twarzy w zespole – perkusiście Janie-Vincencie Velazco. Swoją grą szybko zaskarbił sobie przychylność publiczności wykonując spektakularne solo w utworze „Masters Of Illusion”. Wygląda na to, że obok Petera Gee i Clive’a Nolana stał się on ważnym ogniwem w zespole Nicka Barretta i wszystko wskazuje na to, że już niedługo w tej czteroosobowej konfiguracji Pendragon przystąpi do prac nad nowym studyjnym krążkiem. Na dowód tego przytoczmy słowa, jakich Nick Barrett, użył w jednym z wywiadów poprzedzających premierę wydawnictwa „Masquerade 20”: "To prawdopodobnie najbardziej spójny występ, jaki udało się nam zarejestrować. Tak jak od wielu lat jesteśmy razem jako muzycy, tak to nagranie pokazuje nas także jako grupę bardzo dobrych przyjaciół”.
W sekcji z dodatkami znajdujemy kilkunastominutowy wywiad, ale tym razem nie z liderem Pendragonu, a ze stojącym zazwyczaj gdzieś z boku basistą Peterem Gee oraz nowym człowiekiem w zespole – Janem–Vincentem Velazco. Z rozmowy z muzykami można poznać kilka nieznanych faktów dotyczących początków grupy, posłuchać wspomnień o wspólnej trasie Pendragonu z Marillionem, o ich ulubionych wykonawcach (o ile mogłem jeszcze posądzać Velazco o sympatię do Guns N’Roses, to nie przypuszczałem, że Peter Gee, jako jednego ze swoich ulubieńców, wymieni… Charlesa Aznavoura), a także o tym jak i z czyjej rekomendacji w składzie zespołu znalazł się nowy perkusista. Ponadto można tu obejrzeć amatorski teledysk Nicka Barretta nakręcony na Sri Lance do muzyki z utworu „In Bardo”, a także galerię fotografii, dyskografię oraz wygaszacze ekranu. Tradycyjny zestaw bonusowy made by Metal Mind Productions.
Od zespołu Pendragon otrzymaliśmy wydawnictwo kompletne, zatrzymujące w czasie miejsce, w którym obecnie się on znajduje. Mam tylko pewne zastrzeżenia do dźwięku. Czasem wydaje się on zbyt sterylny, jakby oczyszczony z żywiołowych odgłosów publiczności, której reakcja pozostaje w głębokim tle, a eksponowana jest tylko w przerwach pomiędzy utworami. A przecież na żywo było inaczej. Wiem, co mówię, bo byłem na tym koncercie. Nie umniejsza to faktu, że „Masquerade 20” słucha się nieźle, a ogląda wręcz znakomicie. Ale dość już świętowania 20-lecia „Maskarady”, pora na następny album studyjny, kolejną trasę koncertową i… kolejne jubileusze grupy Pendragon. Oby jeszcze wiele takich wspaniałych jubileuszów jak ten…