Grupa Silegrail powstała na początku 2014 roku w Pradze w składzie: Michał Worek – instrumenty klawiszowe, Patrik Sas – perkusja, Adam Malík – gitary oraz Lukáš Čunta – gitara basowa. Błyskawicznie rozpoczęli pracę na bazie szkiców kompozycyjnych Michala Worka i stosunkowo szybko nagrali pierwsze trzy utwory demo. Jednak po roku z zespołu odszedł Adam Malík i dopiero po długich poszukiwaniach jego następcy do Silegrail dołączył Słowak Jakub Tirčo. W tym zestawieniu przygotowali materiał na debiutancki album, który niedawno ukazał się pod takim samym tytułem, jak nazwa grupy - „Silegrail”
Płyta jest długa – trwa ponad godzinę i na jej program składa się w sumie dziewięć kompozycji. Podkreślmy, kompozycji mocarnych, zagranych z techniczną precyzją i niesamowitą mocą. Wyraźnie słychać, że panowie nasłuchali się muzyki spod znaku Dream Theater i Haken. Jest jednak co najmniej kilka fragmentów, w których Silegrail nieco spowalnia tempo i uderza w balladową nutę (najlepszym tego przykładem jest kompozycja „Goodbye Mrs. Jane” z bardzo ciekawie wykorzystanym kwartetem smyczkowym).
Jako że Silegrail to kwartet instrumentalny, nikogo nie zdziwi fakt, że na płycie słyszymy muzykę instrumentalną. Ale nie jest tak do końca. W dwóch utworach śpiewają gościnnie występujący z grupą Silegrail wokaliści. W krótkim, ledwie trzyminutowym nagraniu „Smell Of Suicide” słyszymy znanego z projektu Heartfield Jakuba Sedlaka (polecam małoleksykonową recenzję EP-ki Heartfield pt. „Follow”). Jego śpiew dopomógł zespołowi w stworzeniu całkiem chwytliwego rockowego numeru, który przy odrobinie dobrej woli może uchodzić za kandydata na przebój. Nieco inny wymiar ma drugie z nagrań wokalnych – „Rivers Of Fears”. Jest to monumentalny, trwający blisko kwadrans, a do tego brawurowo zagrany epik, który rozwija się według najlepszych progmetalowych standardów: najpierw mamy powolny, podniosły początek zilustrowany chwytającym za serce śpiewem (gościnny udział Michala Febera) i piękną melodią graną na fortepianie, po chwili dołączają kolejne instrumenty, z wykonywanymi coraz głośniej i cyklicznie powtarzającymi się wariacjami, dzięki czemu w miarę upływu czasu systematycznie narasta dynamika tej kompozycji, co zresztą znajduje swe wspaniałe ujście w majestatycznym finale. Duże brawa za tę wspaniałą kompozycję!
Jest jeszcze jeden utwór, dla którego koniecznie trzeba poznać ten album. To także trwająca blisko kwadrans kompozycja finałowa zatytułowana „Symphony Of Progress”. Już za sam tytuł należy się szacunek, ale suma całej reszty elementów stanowiących o sile tego nagrania powoduje, że zdaje się ono być z gatunku takich utworów, o których będzie się długo pamiętało. Dlaczego? Do współpracy w jego nagraniu muzycy z Silegrail zaprosili South Czech Filharmonic Orchestrę pod dyrekcją Petra Loužensky’ego, która wprowadza autentyczny pierwiastek symfoniczności w muzykę skomponowaną przez Michala Worka. I to do tego stopnia, że sam zastanawiam się czy „Symphony Of Progress” to jeszcze rock czy już tak zwana muzyka poważna?...
Podsumowując, mamy do czynienia z bardzo ciekawą, dobrze skomponowaną i jeszcze lepiej zagraną płytą, która pokazuje, że nasi południowi sąsiedzi mają bardzo silnego reprezentanta prog metalu z ambicjami. Grają bardzo biegle, pomysłowo, a naprawdę niezwykle udane utwory wokalne, które osobiście uważam za najlepsze na tym albumie, wskazują kierunek, w jakim zespół Silegrail powinien podążać w przyszłości.