Ukazał się nowy album szwedzkiego progrockowego duetu Carptree. Naszym stałym Czytelnikom i Słuchaczom nie trzeba chyba przypominać, że projekt ten tworzą Carl Westholm (instrumenty klawiszowe) i Niclas Flinck (śpiew). Warto jednak wiedzieć, że Carl, oprócz tego projektu, udziela się w różnych metalowych grupach (m.in. Candlemass, Krux, Avatarium, Tiamat), współpracuje z Declanem Burke’em, a także z powodzeniem kieruje swoim innym side projectem o nazwie Jupiter Society (recenzja ostatniego, wydanego w 2013 roku, albumu „From Endangered To Extinct” znajduje się pod tym linkiem). I chociaż swoje kolejne płyty panowie Westholm i Flinck firmują jako duo, to zazwyczaj towarzyszy im spore grono instrumentalistów ukrywających się pod zbiorczym szyldem No Future Orchestra. Tym razem na perkusji zagrał Jesper Skarin, Ulf Edelönn na gitarach, Stefan Fenden na basie, a w chórkach udzielają się Cia Backman i Öivin Tronstad.
„Emerger” jest już szóstym albumem w dorobku Carptree. I, szczerze mówiąc, bardzo podobnym do poprzednich. Zastanawiam się czy po wysłuchania tej płyty jestem w ogóle w stanie dowiedzieć się czegoś nowego, czegoś czym mógłbym podzielić się z naszymi Czytelnikami. Czy w ogóle album „Emerger” wnosi coś nowego do naszej wiedzy o Carptree? Chyba raczej nie.
Już w przypadku wydanego w 2010 roku krążka „Nymf” pisałem, że brzmi on jak sequel poprzedniej płyty „Insekt” (2007). Teraz wydaje mi się, że „Emerger” to sequel obu tych wspomnianych albumów. Bogate brzmienia syntezatorów, mnóstwo melotronowych sampli, barokowe, bardzo bogate aranżacje, patetyczne orkiestracje, pompatyczne klimaty, wszechobecny patos, soniczny przepych i bardzo charakterystyczny śpiew Flincka – te wszystkie elementy zachowały ciągłość w muzyce duetu Carptree. Pod tym względem nie zmieniło się absolutnie nic.
Na program płyty „Emerger” składa się osiem utworów. Ciekawostką jest, że w formie bonusu umieszczono nagranie „Dwindle Into Greatness”, które było stroną B wydanego w zeszłym roku singla z utworem „Between Extremes”. Ten z kolei jest rozbudowaną wersją znanej z płyty „Nymf” kompozycji „Between Extremes (Prelude)”. No i trzeba przyznać, że oba te singlowe nagrania – zarówno ze strony A, jak i ze strony B – stanowią, no może nie ozdobę, ale co najmniej wyróżniające się punkty programu najnowszej płyty. Na miano prawdziwej ozdoby i najmocniejszej, pod względem rozmachu i bogactwa brzmienia, zasługuje kompozycja otwierająca album – „The Fleeting Deep”. Potrafi ona we wspaniały sposób otulić odbiorcę licznymi sonicznymi mackami, przytłoczyć swoim soundtrackowym klimatem i przygnieść ciężarem brzmienia. Ale proszę się obawiać, to nie jest ten rodzaj „ciężkości”, która kojarzy się z metalem czy prog metalem. Akurat muzyka Carptree stoi pod tym względem na przeciwnym biegunie. W tej całej swojej nieskończonej i chwilami przytłaczającej lawinie brzmień propozycje panów Westholma i Flincka zachwycają pewnego rodzaju romantyzmem, zwiewnością i brzmieniową ulotnością. A w dodatku nieodparcie kojarzą się z takimi nazwami/nazwiskami–kluczami, jak Peter Gabriel, Marillion, Aragon czy Genesis – vide liczne smakowite solówki na syntezatorach a’la Tony Banks, jak chociażby w utworze „Porous”.