Brytyjski zespół Procol Harum zadebiutował we wrześniu 1967 roku. Przez pół wieku swej artystycznej działalności (zaliczając do tego 14-letnią przerwę) podarował swym fanom sporo znakomitych, dziś już uważanych za klasyczne, nagrań. Tak renomowani przedstawiciele progresywnego rocka zdołali przez ten czas zbliżyć do swej twórczości spore grona starszych, jak i młodszych fanów, choć zapewne wszyscy i tak najbardziej utożsamiają się z tym, co Procol Harum stworzył w latach 70. Nie mam tutaj zamiaru przekreślić tego, co powstawało w ich późniejszej artystycznej odsłonie, lecz słucha się tego po latach już nie z takimi wrażeniami jak pierwsze płyty.
Gdy pojawiła się informacja o nagrywaniu materiału na najnowszy, dwunasty studyjny krążek zespołu, a było to na przełomie października i listopada ubiegłego roku, wielu fanów z wypiekami na twarzy wyczekiwało na premierę tego wydawnictwa. I tak oto 21 kwietnia 2017 roku na CD i 2LP ukazała się płyta zatytułowana „Novum”. Jej producentem jest Dennis Weinreich, który współpracował w swej karierze z takimi zespołami i muzykami, jak Queen, Supertramp, Blancmange, Wham, The Real Thing, Talk Talk czy Jack Bruce i Jeff Beck. Zaś za szatę graficzną - bardzo okazałą i nawiązującą do okładki pierwszej płyty - odpowiedzialna jest Julia Brown. Czy i muzycznie jest to nawiązanie do tamtych czasów, przekonamy się słuchając jedenastu kompozycji zamieszczonych na tym albumie.
Obcowanie z tą wyczekiwaną płytą rozpoczynamy od utworu „I Told On You” i trzeba przyznać, że już na wstępie brzmienie grupy wypada bardzo interesująco, i to zarówno instrumentalnie, jak i wokalnie. Głos Gary Brookera jest jakby w ogóle niezmieniony, od lat nadal potrafiący zachwycić swą charakterystyczną barwą i chrypką, a towarzyszący mu artyści świetnie przygrywają na gitarze, basie i perkusji. Kolejna kompozycja zatytułowana „Last Chance Motel” posiada wpadającą w ucho melodię i zawiera równie pięknie brzmiący motyw zagranym na pianinie oraz kilkadziesiąt sekund niemal orkiestrowej aranżacji. U odbiorcy natychmiast rodzi się miłe uczucie z tak przyjemnie zagranych dźwięków. Na rockową nutę prezentuje się „Image of The Beast” z bardzo przyjemną dla ucha improwizacją, staromodnym brzmieniem organów i świetnym gitarowym riffem. Takie granie potrafi zrobić wrażenie i to bardzo pozytywne. Słychać wielką klasę wszystkich muzyków tworzących aktualny skład zespołu. A są to nie byle jacy grajkowie: Josh Phillips gra na organach, Geoff Whitehorn na gitarach, znany z Jethro Tull Matt Pegg na basie, a Geoff Dunn na perkusji. Tak świetnie dobrany skład muzyków pod kierownictwem Gary Brookera potrafi na każdym kroku zaakcentować swoje profesjonalne wyczucie klasycznego brzmienia Procol Harum. Swą postawą przyczyniają się zespołowego sukcesu, co demonstrują w następnych utworach: „Soldier”, Don’t Get Caught” czy nieco pastiszowym „Neighbour”, który zachwyca chwytliwym refrenem i w którym raz po raz odzywa się… akordeon. Dochodzi do tego jeszcze symfoniczno-progresywne, jakże nostalgicznie brzmiące nagranie „Sunday Morning”. Czuję, że w najbliższym czasie zapewne będziemy często do niego powracać powracać, bo to naprawdę nagranie przepięknej urody.
Przed nami jeszcze pozostałe, nie mniej przekonywujące nagrania, świadczące o wpasowaniu się do rockowego kanonu, co wyraźnie słychać na przykład w świetnym utworze „Business Man” czy najdłuższej z całego zbioru kompozycji „Can’t Say That”. Procol Harum AD 2017 potrafi bezbłędnie wyrazić swój dynamizm i to z jak najlepszej strony, co przy odrobinie improwizacyjnej swobody nabiera prawdziwie wysublimowanego smaku. Po tak ekscytującej dawce elektryzujących siłą swojego brzmienia nagrań czas na kilka minut wytchnienia, które spotka nas podczas kompozycji „The Only One”. Słyszymy w niej piękną partię instrumentów klawiszowych oraz gitary, nie zapominając o tym samym, jakby zupełnie niezmienionym na przestrzeni lat, wspaniałym śpiewie Brookera. Jakby komuś było jeszcze mało tych licznych na „Novum” wzruszających momentów, to na zakończenie znajdzie jeszcze jedną balladę, która na długo zapadnie mu w pamięć – przepiękną pieśń zaaranżowaną na głos i fortepian - „Somewhen”. I w tym miejscu kończy się ten bardzo udany muzyczny powrót grupy Procol Harum.
Czy po tak długim okresie milczenia zawartość tego wydawnictwa jest w stanie zrekompensować fanom ich oczekiwanie na nowe utwory? Grupa Procol Harum nie musiała już nic udowadniać. Nagrała po prostu rzetelną, klasycznie brzmiącą i bardzo udaną, z punktu widzenia każdego fana zespołu, płytę. Warto wsłuchać się w ten album i mieć go na swej półce. Przez wiele lat zespół Procol Harum kształtował muzyczne upodobania kilku generacji słuchaczy i wszyscy, wdzięczni za te spędzone chwile podczas słuchania ich płyt, z łatwością docenimy trud włożony w realizację najnowszego krążka. Wyczuwa się na nim nawiązanie do muzycznych korzeni grupy, jak i tą typową dla Procol Harum szlachetną brzmieniową harmonię.
Jeśli „Novum” będzie ostatnim albumem Procol Harum, to zapewne stanowić będzie on istotne zwieńczenie długoletniej artystycznej kariery zespołu i w pełni zasługuje na bardzo pozytywną ocenę oraz należną mu wysoką pozycję w całej dyskografii. W internecie zauważyłem, że Procol Harum mają już rozpisaną trasę koncertową, na której niestety nie znalazłem naszego kraju, co jednak może się chyba zmienić i bardzo na to liczę.
Na koniec pozostało mi tylko zacytować samego Gary Brookera, z którego zdaniem zgadzam się całkowicie: „Wierzę, że „Novum” to jedna z najlepszych płyt w całej historii Procol Harum. Zresztą, sami posłuchajcie”.