Dziś przed nami trzeci album w dorobku szwedzkiej grupy Hidden Lands. O jej historii oraz o wcześniejszych dokonaniach można dowiedzieć się z lektury małoleksykonowych recenzji płyt „In Our Nature”” (2012) i „Lycksalighetens ö” (2014). W największym skrócie o tym pochodzącym z Uppsali zespole można powiedzieć tyle, że wywodzi się on z formacji Violet Silence i swoimi dokonaniami wpisuje się w tzw. ‘skandynawską szkołę progresywnego rocka’. Na jego czele stoi Hannes Ljunghall, który do tej pory obsługiwał wyłącznie instrumenty klawiszowe. O Hidden Lands zwykło się nawet mówić, że to ‘bezgitarowa grupa’. Na nowej płycie zatytułowanej „Halcyon”, która w lutym ukazała się nakładem wytwórni Progress Records, oprócz syntezatorów Ljunghall gra też na gitarze. I te obecne w sporej ilości, w porównaniu z poprzednimi płytami, gitarowe dźwięki, są niewątpliwym wyróżnikiem nowej muzyki Hidden Lands. Szczególnie pięknie prezentują się partie akustycznych gitar w najdłuższym i zdecydowanie najciekawszym utworze na płycie – „The Silent Service”. Ale i tak o charakterystycznym vintage’owym brzmieniu grupy Hidden Lands decydują jednak nadal wszechobecne dźwięki dobywające się z wszelkiej maści syntezatorów. To one, ich brzmienia, dominują na płycie „Halcyon” i to w każdej z ośmiu wypełniających ją kompozycji.
Drugim wyróżnikiem brzmienia Hidden Lands jest wokal Bruno Edlinga. Obdarzony jest on ciekawym głosem, którego ton i barwa jest po prostu nie do podrobienia. Jego ekspresja wokalna i sposób artykulacji to spory atut grupy, a zarazem jeden ze znaczących pozytywów albumu „Halcyon”. Piszę to, biorąc nawet pod uwagę fakt, że w programie płyty są aż dwa instrumentalne utwory („Octavius” i „Ulleråker”). Skład grupy uzupełniają jeszcze Phillip Bastin (bg) i Gustav Nyberg (dr).
Szwedzki kwartet gra dojrzałego, choć nieoczywistego i dość powoli przyswajającego się prog rocka. Po dokładnym zapoznaniu się z materiałem wypełniającym jego nową płytę, trzeba przyznać, że Hidden Lands to dzisiaj ukształtowany już, dojrzały zespół, który w udany sposób realizuje swoją muzyczną wizję. Słychać w niej nutki i subtelne wpływy muzyki wczesnego Genesis (posłuchajcie instrumentalnego pasażu w utworze „Songbirds”!) czy też innej szwedzkiej formacji - Moon Safari (szczególnie w zamykającej płytę, bardzo optymistycznej w swym wydźwięku, kompozycji „Rooftop Farewell”), ale zespół na swojej nowej płycie brzmi na tyle oryginalnie, że możemy już śmiało zaczynać mówić o ‘brzmieniu Hidden Lands’.