PB II - Rocket. The Dreams Of Wubbo Ockels

Artur Chachlowski

Holenderski zespół PB II Czytelnicy naszego portalu znają doskonale. Powstał on blisko 10 lat temu na bazie składu popularnej formacji Plackband. Wywodzący się z niej perkusista Tom van der Meulen, keyboardzista Michel van Wassem oraz gitarzysta Ronald Brautigam zapragnęli zrzucić z siebie etykietkę „holenderskiego Genesis” i utworzyli zespół, który doskonale wpisał się w nowoczesne trendy progresywnego rocka, szybko stając się wiodącą siłą niderlandzkiego neoprogresu.

Debiutancka płyta „Plastic Soup” ukazała się w styczniu 2010 roku i była dobrze przyjętym koncept albumem, nie tylko ze względu na ciekawą muzykę, a także na tematykę, która była na niej poruszana (problem zanieczyszczenie środowiska naturalnego). Drugi album grupy PB II „1000 Wishes” przyniósł ważną korektę w składzie – miejsce za mikrofonem zajął obdarzony bardzo Andersonowską barwą głosu Ruud Slakhorst, dzięki czemu o PB II nie mówiono już tylko jako o kontynuatorze genesisowskiej tradycji, a zaczęto doszukiwać się podobieństw do twórczości grupy Yes. Ta płyta także odbiła się szerokim echem ze względu na swoją problematykę (walka z rakiem) oraz na to, że dochód z jej sprzedaży został przeznaczony na rzecz charytatywnej fundacji o nazwie KiKa (Kinderen Kankervij = Dzieci bez raka).

W tym roku zespół PB II uraczył nas swoim trzecim krążkiem. I też jest on albumem konceptualnym opowiadającym o losie, a właściwie o spełnionych marzeniach Wubbo Ockelsa – zmarłego przed trzema laty znanego naukowca i pierwszego holenderskiego astronauty, który w 1985 roku odbył misję na pokładzie wahadłowca Challenger. Na trwającej godzinę płycie zatytułowanej „Rocket. The Dreams Of Wubbo Ockels”, przy pomocy 12 powiązanych i przenikających się ze sobą utworów (warto wspomnieć o przewijającym się na albumie temacie przewodnim w postaci trzech części tytułowego utworu porozrzucanych w różnych fragmentach płyty) zespół PB II opowiada prawdziwie kosmiczną historię, która przedstawiana jest z punktu widzenia Wubbo Ockelsa. Jego głos, będący humanitarnym przesłaniem do ludzkości eksplorującej kosmos, pojawia się zresztą na chwilę w finale albumu.

Generalnie, mamy tu do czynienia z melodyjną i bardzo przystępną muzyką. Sporo w niej kosmicznego rozmachu, jest szczypta niezbędnej elektroniki, pojawiają się kobiece wokalizy, aranżacje są bardzo bogate i urozmaicone, a instrumentalne partie nierzadko ocierają się o epikę, co w sumie nadaje całości charakteru klasycznej rock opery. Zespół brzmi krystalicznie czysto, dźwięk jest selektywny, a poszczególne utwory – tworzące przecież jedną wspólną całość – są wyraziste i, przynajmniej niektóre z nich, jak „Gravity”, „Mother” czy „Nothing Is Real”, szybko zapadają w pamięć. Na osobną wzmiankę zasługuje wspomniany już wcześniej wokalista Ruud Slakhorst. Jego śpiew i sposób ekspresji to spora wartość dodana muzyki grupy PBII. Moim zdaniem jest to jeden z najciekawszych głosów we współczesnym prog rocku. Warto też wspomnieć, że w jednym nagraniu („Trapped”) słyszymy gościnnie śpiewającego Nada Sylvana, a w „Happy Energy” główną rolę wokalną przejmuje pani Nathalie Mees. Ale, powtarzam to raz jeszcze, nad całością cały czas unosi się szlachetny, bardzo przyjemny i niesamowicie charakterystyczny wokal Slakhorsta. Slakhorst rules!

Obiektywnie rzecz ujmując, „Rocket” to bardzo udane wydawnictwo. Nowocześnie brzmiące, a zarazem czerpiące z dobrych tradycji progresywnego gatunku. Może się ono spodobać przede wszystkim amatorom neoprogresywnych brzmień w stylu IQ, Galahad czy wczesnego Marillion. Warto więc śmiało po nie sięgnąć. 

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!