Damanek - On Track

Artur Chachlowski

Tak właśnie przypuszczałem. Byłem pewien, że niebawem musimy wreszcie usłyszeć jakieś nowe nagrania Guya Manninga. Wszak ten wszędobylski i bardzo pracowity artysta (działał m.in. w grupach Parallel Or 90 Degrees, The Tangent, United Progressive Fraternity i Manning) już dawno nie wydał żadnej nowej płyty (jego ostatnia, jaka dotarła do MLWZ.PL, to album „Akoustick #2” z 2014 roku). Tymczasem, dość niespodziewanie i bez wielkiego rozgłosu, nakładem wytwórni Giant Electric Pea ukazał się album „On Track” firmowany przez grupę o nazwie Damanek, na czele której stoi nie kto inny, a sam Guy Manning. Grupa ta narodziła się tuż przed ubiegłorocznym festiwalem Summers End, na którym niespodziewany i, wydawało się, jednorazowy występ formacji Damanek zakończył się nadspodziewanie ciepłą reakcją publiczności i powszechnie stawianym pytaniem: co dalej?

Nie ryzykując wielkiego błędu, o zespole Damanek można właściwie powiedzieć, że to supergrupa. Bo w jej skład, obok Manninga, wchodzą jeszcze: znany z Maschine i United Progressive Fraternity basista Dan Mash, saksofonista i klawiszowiec Marek Arnold (z formacji Seven Steps To The Green Door), a także keyboardzista Sean Timms (Unitopia, Southern Empire), który dołączył do składu jako ostatni. Wśród muzyków pojawiających się na płycie „On Track” w charakterze zaproszonych gości znajdujemy tak znane nazwiska, jak Nick Magnus, Phideaux czy Luke Machin. Z takimi ludźmi na pokładzie nie mogła wyjść płyta nieciekawa. I nie wyszła. W postaci „On Track” otrzymaliśmy bowiem album pod wieloma względami fascynujący. Zawierający bardzo dojrzałą, szlachetnie brzmiącą, wręcz dostojną i misternie zaaranżowaną muzykę. Zagraną z rozmachem, na dużym wykonawczym luzie i – co najważniejsze – sprawiającą wrażenie doskonale przemyślanego, niesamowicie oryginalnego projektu. Oryginalnego w tym sensie, że Damanek (czy zwróciliście już uwagę, że ta wesoło brzmiąca nazwa zespołu wzięła się z fragmentów imion i nazwisk jej trzech podstawowych członków?) nie wzoruje się na żadnym z wielkich twórców progresywnego rocka, nie usiłuje też inkorporować pierwiastków twórczości zespołów, z których jego członkowie się wywodzą. A przecież na przykład z dorobku The Tangent, Unitopii czy Seven Steps To The Green Door można byłoby czerpać garściami. Ponadto, w tekstach utworów wypełniających płytę „On Track” poruszanych jest szereg aktualnych problemów i wyzwań, przed którymi stoi ludzkość w tych niespokojnych czasach (zanieczyszczenie środowiska, konflikty zbrojne, wojna w Iraku, lęk przed utratą bliskich) oraz nawiązują one do starych wierzeń etnicznych mieszkańców Ameryki. Razem z precyzyjnie skomponowaną i celnie zaaranżowaną muzyką tworzy to wszystko bardzo interesujący pakiet, który sprawia, że płyty „On Track” słucha się w całości, bez żadnych wyjątków i jakichkolwiek słabych punktów, z niekłamaną przyjemnością

Jak już wcześniej wspomniałem, muzyka zespołu Damanek jest na tyle elektryzująca i oryginalna, że nie ma sensu nawet próbować porównywać jej do dokonań innych wykonawców z szeroko rozumianego kręgu progresywnego rocka. Dlatego też zamiast wymieniać nazwy, wymienię tytuły. Tytuły utworów, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Mnie najbardziej przypadł do gustu dostojnie otwierający całość numer „Nanabohzo And The Rainbow”, zagrany z orkiestrowo-bigbandowym rozmachem „Believer-Redeemer” (zwracam uwagę na spektakularny występ sekcji dętej The Santucci Horns), odrobinę pastiszowy „Big Parade”, orientalnie jazzujący „Oil Over Arabia”, wybornie płynący ku gwiazdom „The Cosmic Score” czy pełne epickiego rozmachu, wysmakowane zakończenie w postaci czternastominutowej kompozycji „Dark Sun”. Wszystkie z nich owiane są dyskretną nutą dźwięków zagranych na saksofonie, trąbce i klarnecie, co moim zdaniem można traktować jako charakterystyczny wyróżnik brzmienia zespołu.

To tylko moje osobiste odczucia. Bo przecież pozostałym utworom (jest ich w sumie osiem) też niczego nie brakuje. Całej płyty słucha się doprawdy znakomicie, co sprawia, że grupa Damanek pokazuje całemu światu, że czasy dojrzałego i inteligentnie zagranego prog rocka dla wymagających słuchaczy wcale nie odeszły w zapomnienie.

Na koniec polecam wizytę na świetnie zaprojektowanej stronie internetowej zespołu. Znaleźć tam można szereg ciekawych informacji na temat muzyków grających na tej płycie oraz wiele szczegółów dotyczących poszczególnych kompozycji wypełniających jej program.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok