O kanadyjskiej grupie Machines Dream pisaliśmy niedawno przy okazji albumu „Record” nagranego w zeszłym roku techniką live in studio specjalnie dla potrzeb brytyjskiej rozgłośni Radio Meridian FM. To okolicznościowe wydawnictwo zawierało zarówno nagrane na nowo starsze utwory z repertuaru Kanadyjczyków, jak i przedpremierowe kompozycje z będącej wtedy w przygotowywaniu płyty „Black Science”.
12 czerwca długo oczekiwany album „Black Science” trafi wreszcie na półki sklepów muzycznych i, jak się okazuje, w jego programie faktycznie znajdują się dwie kompozycje, które zdążyliśmy już dobrze poznać dzięki płycie „Record”. Są to „The Cannons Cry” oraz tytułowa „Black Science”. Obie świetne, obie stylowe, obie pełniące rolę muzycznych ‘lokomotyw’ albumu i obie utrzymane w charakterystycznym dla Machines Dream ‘gęstym’ brzmieniu z wyrazistymi partiami saksofonu. Choć prawdę mówiąc, to saksofonu jest teraz zdecydowanie mniej niż na poprzednim krążku, właściwie pojawia się on teraz tylko okazjonalnie. Konsekwencją tego jest to, że grający na nim Josh Norling nie jest wymieniony na okładce płyty jako członek podstawowego składu Machines Dream, a jedynie jako gościnnie występujący muzyk.
Główną postacią w zespole jest śpiewający basista Craig West, który swoim hipnotyzującym śpiewem czaruje od pierwszej do ostatniej minuty tego albumu i to we wszystkich ośmiu wypełniających jego program utworach. Na „Black Science” praktycznie nie ma słabych punktów. Wszystkie nagrania, nie tylko te dwa wyżej wymienione, zachwycają swoją mroczną atmosferą, której nie powstydziłyby się grupy pokroju Tool, późny Porcupine Tree czy – z trochę młodszego pokolenia – norwescy artrockowcy z grupy Airbag. Od strony tekstowej Kanadyjczycy sięgają odważnie po różnorodne polityczne tematy – śpiewają o traktacie z Compiegne, a więc o zakończeniu I wojny światowej, o zrzuceniu bomby na Hiroszimę, a więc o wydarzeniu kończącym kolejną wojnę, aż po sprawy bardziej współczesne, głównie dotyczące polityków i histerii mediów związanej m.in. z dojściem do władzy przez Donalda Trumpa.
Jest też jeden utwór, „Airfield On Sunwick”, który nam, Polakom, z pewnością szybko trafi do serca. Opowiada on historię niedźwiedzia Wojtka, który przeszedł szlak bojowy od Iranu po Monte Cassino wraz z 22. Kompanią Artylerii 2. Korpusu Polskiego dowodzonego przez generała Andersa. O bohaterstwie oswojonego niedźwiedzia-weterana (podobno pomagał żołnierzom w noszeniu ciężkich skrzyń z amunicją artyleryjską i dzięki temu jego podobizna stała się nawet graficznym symbolem 22. Kompanii) powstała autentycznie piękna progrockowa piosenka, co już samo w sobie jest wydarzeniem bez precedensu. A smaczku całej tej historii dodaje fakt zaproszenia do zaśpiewania w tym utworze, w duecie z Craigiem Westem, naszego Jakuba Olejnika z grupy Maze Of Sound. Śpiewa on kilka linijek tekstu po angielsku, a w finale także po polsku. Jestem pewien, że utwór ten podbije serca nie tylko polskich fanów progresywnego rocka. Zresztą cała płyta „Black Science” zasługuje na baczną uwagę, a niektóre, bardzo epicko brzmiące kompozycje, jak „Weimar” czy „Heavy Water”, to utwory o przeogromnym ciężarze gatunkowym. Polecam.