Historia grupy Protos jest dowodem na to jak niewyobrażalne oraz jak nieprzewidywalne mogą być losy zespołu rockowego. Biografię tej grupy omawialiśmy przy okazji recenzowania debiutanckiego albumu „One Day A New Horizon”. Przypomnę tylko, że ukazał się on w 1982 roku, a Protos nagrał go praktycznie jako duet: Rory Ridley-Duff (k) - Steve Anscombe (g). Płyta okazała się prawdziwym skarbem brytyjskiego prog rocka odkrytym dopiero w erze płyty kompaktowej. Ćwierć wieku po winylowej premierze, na skutek coraz większego zainteresowania fanów (głównie japońskich), Rory i Steve postanowili wznowić tę pozycję i decyzja ta okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Zespół, wydawałoby się, skazany na kompletne zapomnienie odrodził się niczym feniks z popiołów. Kolejną trafną decyzją było wydanie nowej płyty, z całkowicie premierowym materiałem. I tak oto, mamy w ręku album zatytułowany „The Noble Pauper’s Grave”. Opowiada on historię nobliwie urodzonego człowieka, który porzuca swoje pochodzenie, by znaleźć miłość i szczęście pośród biednych i prostych ludzi. Grupa Protos (nadal na swojej płycie jest duetem wspomaganym jedynie przez grającego na wiolonczeli Nigela Rippona) snuje swą opowieść za pomocą instrumentalnych kompozycji przeplatanych narracją.
Słowa napisał Steve i to on, wraz z towarzyszącą mu Ally Rough, ciekawie interpretuje tę historię. Album skonstruowany został tak, że składa się z 13 części, z których 7 nieparzystych indeksów stanowią utwory muzyczne, a 6 parzystych – narracje. Za pomocą programatora można ułożyć z nich albo wyłącznie muzykę, bądź też opowieść słowną. Zabieg, z jakim w historii muzyki rozrywkowej spotykaliśmy się już niejednokrotnie (chociażby na płycie „Return To The Centre Of The Earth” Ricka Wakemana). Przyznam jednak, że mimo wszystko album „The Noble Pauper’s Grave” najlepiej prezentuje się jako jedna 51-minutowa słowno–muzyczna całość. Muzyka przeplatana narracją nabiera nowego wyrazu i prawdziwego blasku. Tym samym czyni to poszczególne kompozycje grupy Protos czymś więcej niż zwykłą muzyką ilustracyjną. W połączeniu ze słowami dźwięki nabierają głębszego sensu i uruchamiają wyobraźnię odbiorcy.
Trzeba podkreślić, że muzyka, która dociera do naszych uszu jest nieprzeciętnej urody. Słyszymy w niej urokliwe melodie, pełnię dojrzałego brzmienia, doskonałe instrumentarium i perfekcyjne wykonanie. I do tego wszystkiego nad całością unosi się epicki rozmach. Słychać go najlepiej w dwóch najdłuższych utworach na płycie: „The Rally” oraz „Outcry”. Niezwykle efektownie prezentuje się utwór „Travels” ze swoją śliczną melodią graną na fagocie. Wspaniały i podniosły finał stanowi liryczne w swoim wyrazie nagranie „Departures”. Ilustruje ono scenę pogrzebu głównego bohatera. Delikatne aranżacje (na płycie mamy do czynienia z niespotykaną mnogością akustycznych dźwięków granych na 12-strunowych gitarach, saksofonach, fletach, fortepianie i instrumentach smyczkowych) w połączeniu z urokliwymi melodiami, czynią płytę „The Noble Pauper’s Grave” jednym z najpiękniejszych albumów, które ukazały się u schyłku minionego roku. Swoim wdziękiem, dojrzałością, ciekawą konstrukcją oraz niezwykle miłym uszom odbiorcy klimatem wyróżnia się on na tle innych, równie pięknych wydawnictw ostatnich tygodni.