Lake, Greg - From The Beginning: Retrospective

Artur Chachlowski

ImageChyba nie prędko powtórzy się tak przełomowy okres w historii muzyki rozrywkowej, jakim był rok 1969. Zespół The Who zrealizował wtedy legendarną rock - operę „Tommy”, The Beatles i Jimmy Hendrix nagrali albumy, uważane za ich szczytowe osiągnięcia, powstałe wówczas zespoły Blind Faith i Crosby, Stills & Nash okazały się pierwszymi supergrupami, wielkie wytwórnie płytowe na czele z Motown i Stax lansowały single, które okazały się hitami wszechczasów, jak grzyby po deszczu pojawiały się nowoczesne i profesjonalne stacje radiowe, a oczy całego świata skierowane były na Woodstock. 1969 rok będzie pamiętny też z innego względu. Właśnie wtedy muzyczny świat usłyszał o muzyku, który nazywa się Greg Lake...

To właśnie 10 października 1969r., równocześnie po obu stronach Atlantyku miała miejsce radiowa premiera utworu „21st Century Schizoid Man” z albumu „In The Court Of The Crimson King” grupy King Crimson. Ale nie był to wcale początek muzycznej drogi tego muzyka obdarzonego najsłynniejszym głosem progresywnego rocka. Greg Lake przyszedł na świat 10 listopada 1948r. w Bournemouth na południu Anglii. Na dwunaste urodziny rodzice podarowali mu zakupioną w sklepie z używanymi instrumentami za 7 funtów gitarę, a na dodatek opłacili mu lekcje muzyki na tym instrumencie. Jego pierwszym nauczycielem był niejaki Don Strike, którego pilnym uczniem był wówczas także Robert Fripp. Tak właśnie doszło do pierwszego spotkania tych dwóch wielkich muzycznych indywidualności, które już wkrótce miały okazać się najbardziej wpływowymi postaciami brytyjskiej sceny rockowej przełomu lat 60-tych i 70-tych. Zanim do tego doszło Greg Lake przeszedł trudną szkołę w kilku amatorskich grupach rockowych. Unit Four, The Shame, The Shy Limbs, czy The Gods to nazwy, które dziś nikomu nic nie mówią, ale to właśnie w tych zespołach następowała muzyczna ewolucja naszego bohatera od gitarzysty grającego wyłącznie covery, poprzez młodzieńczą fascynację zespołem The Shadows, aż po pierwsze własne kompozycje  i półprofesjonalne nagrania.

W okresie, kiedy to działając w The Gods Greg Lake powoli stawał się dojrzałym muzykiem i wokalistą, jego przyjaciel Robert Fripp wydał nakładem wytwórni Decca swój debiutancki krążek „The Cheerful Insanity of Giles, Giles & Fripp”. Wtajemniczeni dobrze wiedzą, że jeden z wymienionych w tytule braci Giles (Mike) obok Frippa i Lake’a, a także pianisty Iana McDonalda i tekściarza Petera Sinfielda stali się skałą, na której wybudowano zamek Karmazynowego Króla. I tu zaczyna się właściwa opowieść. Opowieść, której tytuł mógłby brzmieć: „historia najsłynniejszej grupy rockowej”. Ale my skoncentrujemy się w niej na osobie Grega Lake’a, który z King Crimson związany był tylko w początkowym okresie działalności zespołu. Po entuzjastycznie przyjętej, będącej wówczas swoistym szokiem płycie „In The Court Of The Crimson King”, po serii udanych koncertów, które miały miejsce nie tylko w rodzimej Anglii, lecz także i za Atlantykiem, przystąpiono do pracy nad drugim albumem. Zanim doszło do jego wydania doszło do pewnego znamiennego w skutkach wydarzenia. Kilka koncertów długiej trasy grupa King Crimson grała wspólnie z innym cenionym wówczas zespołem. Chodzi o grupę The Nice, w której na klawiszach grał sam wielki Keith Emerson. Pomiędzy technicznymi próbami dźwięku w teatrze Fillmore West w San Francisco panowie Lake i Emerson odbyli kilka niezobowiązujących sesji. I nagle okazało się, że współpraca układa się nad wyraz gładko, a ich muzyczne gusty wzajemnie się uzupełniają. W obliczu pewnych nieporozumień w macierzystym zespole w trakcie pracy nad drugim albumem King Crimson „In The Wake Of Poseidon”, na którym bohater naszej opowieści zaśpiewał zaledwie w trzech utworach, było pewne, że wkrótce musi dojść do przełomu.

W kwietniu 1970 roku w New Musical Express ukazało się ogłoszenie, że pianista Keith Emerson i basista Greg Lake poszukują perkusisty do tworzonej przez siebie nowej grupy. Jak wiadomo, właściwym człowiekiem na właściwym miejscu okazał się Carl Palmer mający za sobą pracę w tak renomowanych formacjach, jak Atomic Rooster i The Crazy World Of Arthur Brown. Wtedy to właśnie powstała grupa  ELP, uznawana przez wielu za jedną z najważniejszych w całej historii muzyki rozrywkowej. Mało kto wie, że na samym początku działalności zespołu rozważano dokoodoptowanie do niego gitarzysty. Jednym z głównych kandydatów był podobno Jimmy Hendrix i gotowa była nawet nazwa grupy: HELP. Koniec końców zespół rozpoczął swoją działalność jako trio i tak miało pozostać aż do dzisiaj. Tym sposobem rozpoczął się kolejny, kto wie czy nie najistotniejszy, epizod w karierze Grega Lake’a. I znowu nie będziemy w tym miejscu koncentrować się w tej opowieści na szczegółach biografii tria ELP. Dość powiedzieć, że od chwili wydania debiutanckiej płyty w lipcu 1970r., aż po dzień dzisiejszy zespół ten przechodził liczne wzloty i upadki, pozostawiając po sobie lepsze i gorsze płyty. Jednym z istotnych wydarzeń tamtego okresu był też udział Grega Lake’a w realizacji pierwszej solowej płyty tekściarza King Crimson Petera Sinfielda zatytułowanej „Still”. Wracając do ELP warto podkreślić, że w 1979r. po jednym ze wspomnianych wcześniej kryzysów panowie Emerson, Lake i Palmer rozstali się na kilka lat, które nasz bohater spędził skupiając się na działalności solowej.  Stworzył solidny zespół, w skład którego wchodzili tak znani muzycy, jak m.in. Steve Lukather, Jeff Porcaro i Gary Moore. I właśnie z nimi Greg Lake zrealizował dwa udane albumy solowe: „Greg Lake” (1981) i  „Mannouvres” (1983) oraz dał serię entuzjastycznie przyjętych koncertów na czele z pamiętnym występem w Hammersmith Odeon 11 maja 1981r.

Wszechmocne prawa rynku nie pozwoliły jednak naszemu bohaterowi odnieść tymi płytami znaczących sukcesów. W efekcie obie solowe płyty Lake’a przeszły bez wielkiego echa, a po latach uważano je za zupełnie zapomniane, bowiem poza rynkiem japońskim nie ukazały się one nigdy w wersji kompaktowej. Po kilkuletniej przerwie w działalności artystycznej, wiosną 1986r. Greg Lake ponownie rozpoczął współpracę z Keithem Emersonem. Jako że Carl Palmer zaangażowany był swoim kontraktem w działalność grupy Asia, przy pracy nad kolejną płytą tria towarzyszył im perkusista Cozy Powell. Ponowne spotkanie wyszło panom na dobre, bowiem trio Emerson Lake & Powell wydało w efekcie płytę uważaną dziś przez bohatera naszej opowieści za jedną z najważniejszych w jego karierze. Któż z nas nie pamięta tak pięknych ballad, jak „Touch And Go” oraz „Lay Down Your Guns”...

Nieudane pod względem organizacyjnym tournee po Ameryce Północnej doprowadziło jednak do zawieszenia działalności zespołu. Wtedy to Greg Lake spotkał na swej artystycznej drodze Geoffa Downesa. Kiedyś muzyk ten zasłynął jako współtwórca megahitu „Video Killed The Radio Star” i członek duetu The Bungles, następnie jako pianista grupy Yes (płyta „Drama”), a jeszcze później stał się twórcą potęgi supergrupy Asia. Greg Lake, który swego czasu przez bardzo krótką chwilę stał się nawet członkiem Asii, wraz z Downesem założył w 1987 roku zespół o nazwie Ride The Tiger. Jako ciekawostkę należy uznać fakt, że na perkusji grał w tej grupie  znany już z tej opowieści Mike Giles. Jednakże, pomimo udanej sesji nagraniowej, w takcie której zarejestrowano 6 utworów, splot nieprzychylnych okoliczności nigdy nie pozwolił temu zespołowi wydać albumu, ani zaistnieć na koncertach.

Ale jak w życiu, tak i w naszej opowieści - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Akurat wtedy, po raz kolejny doszło do spotkania panów Keitha Emersona, Grega Lake’a i Carla Palmera. Pretekstem do ponownej współpracy miało być napisanie soundtracku do pewnego filmu, ale i ten projekt nigdy nie ujrzał światła dziennego. Jednakże praca w studio układała się nad wyraz dobrze i w efekcie powstała płyta „Black Moon” wydana wiosną 1992r. Album ten określany był (i słusznie!) mianem „wielkiego come-backu  najsłynniejszego tria w historii muzyki rockowej”. No i cóż wydarzyło się potem? W 1994r. ukazała się kolejna płyta ELP „In The Hot Seat”, a w międzyczasie na rynku pojawiła się  cała seria wspominkowych koncertowych i studyjnych wydawnictw. Od tego czasu trio ELP sporo koncertuje, aktualnie pracuje nad nowym albumem studyjnym planowanym do wydania latem 1998r., a nasz bohater, Greg Lake  działa dodatkowo na własne konto, od czasu do czasu dając jakiś solowy koncert i przygotowuje swą kolejną solową płytę.

Ale dlaczego w ogóle opisujemy tę historię muzycznej działalności  muzyka obdarzonego niepowtarzalnym, głębokim i ciepłym głosem?  Czyż nie lepiej byłoby zgromadzić kolejne płyty z jego dyskografii i poznać tę opowieść ze sporego stosu srebrnych krążków?  Ze sporego stosu? A może mądrzej byłoby sięgnąć po jedno dwupłytowe wydawnictwo zatytułowane „From The Beginning”?  Jest to wydana przed kilkoma miesiącami przewspaniała retrospektywa twórczości tego muzyka . To wszystko, o czym przeczytaliście powyżej znajdziecie właśnie na tym albumie. Tylko na nim i, w przypadku niektórych utworów, nigdzie indziej.  A już swoistą kropką nad „i” w tej muzycznej biografii naszego bohatera jest  rewelacyjne uzupełnienie dyskografii tria ELP, czyli dopiero co wydany koncertowy album „Live In Poland”. Krążek ten jest zapisem ubiegłorocznego występu tego zespołu w naszym kraju. Pierwszego, jedynego i niezapomnianego koncertu ELP, który odbył się w katowickim Spodku 22 czerwca. Kto był tam wtedy, ten przeżył niepowtarzalne chwile muzycznych wzruszeń. Ci, których tam nie było - niech żałują i niechaj szybko zaopatrzą się w tę unikatową, w każdym tego słowa znaczeniu, płytę.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!