Rok po debiutanckim albumie „Me And Reality” doczekaliśmy się drugiego albumu kieleckiej grupy Wave. Tym razem otrzymaliśmy bardziej równe wydawnictwo, lecz wydaje się, że - podobnie jak na debiucie - nie ma na nim jakiegoś szczególnie wyróżniającego się utworu.
Grupę Wave tworzą: Grzesiek Opałko (gitara, śpiew), Marcin Wrona (gitara, śpiew), Artur Ramiączek (perkusja), Wojtek Lisowicz (instrumenty klawiszowe) oraz Krzysiek Tomczyk (gitara basowa). W ich muzyce słychać wyraźne wpływy Pink Floyd z okresu płyty „Animals” oraz inne spacerockowe brzmienia z drugiej połowy lat 70. Trafiają się bardziej dynamiczne momenty (np. utwór „Trash”) czy z wpadającymi ucho fragmentami (np. „Midsummer” czy „Should Something Say”). W paru momentach brzmienie zespołu wzbogacone jest partiami skrzypiec (gra na nich gościnnie występująca na „Between” Antonina Gorzelak). Swym autentycznym pięknem uwagę przykuwa środkowy fragment kompozycji „Another Day”, ale po chwili liryczny czar pryska i robi się bardziej dynamicznie. Nagranie „Should Something Say” brzmi dość znajomo. Kiedyś u schyłku PRL-u usłyszałem podobny kawałek z gatunku disco/new romantic, lecz nie pamiętam ani wykonawcy ani też tytułu kawałka. A może to tylko złudzenie? Melodia „Another Day” też może się podobać, szczególnie gdy zamiast vocoderów i wszędobylskich syntezatorów pojawiają się piękne gitarowe brzmienia. Finezyjny refren prezentuje się doprawdy znakomicie. Pod koniec utworu pojawiają się chwytliwe klawisze brzmiące jak Hammond, a potem zostają one zastąpione skrzypcami i tak powoli całość wycisza się do końca. Jest to jeden z najwspanialszych fragmentów albumu. Całość kończy najdłuższy na płycie utwór tytułowy. Ale poza rozmiarem (7 i pół minuty) specjalnie nie wyróżnia się on niczym. Jest to kawałek utrzymany w podobnym klimacie, jak większość utworów na płycie.
Zespół Wave na drugim krążku powoli odnajduje swą drogę muzyczną zagłębiając się dość mocno w brzmienia okołoprogresywne, a nawet spacerockowe końca lat 70. Czy aby to był właściwy kierunek w ich muzyce? Zobaczymy. Osobiście wydaje mi się, że „Between” to jakby album przejściowy. Że zgodnie ze swoim tytułem stanowi pomost pomiędzy pierwszą, a trzecią płytą, która dopiero się pojawi.
Konkludując, krążek „Between” jakoś specjalnie mnie nie kręci. Nie znaczy to wcale, że jest nieudany. Pod względem stylistycznym wydaje się dość spójny, ale muzycznie – to nie do końca mój klimat.