Walfad - Colloids

Paweł Świrek

Po wydanej dwa lata temu płycie „Momentum” doczekaliśmy się kolejnego studyjnego krążka zespołu WALFAD. Płyta zatytułowana „Colloids” przyniosła – już po raz kolejny - zmiany w składzie zespołu. Duży plus to zmiana klawiszowca (Dariusz Tatoj), dzięki czemu na nowej płycie często pojawiają się brzmienia klawiszy stylizowane na starego Hammonda.

Sporo tego jest w dynamicznym utworze „W kotle”, który po krótkim instrumentalnym „Intro” w rewelacyjny sposób otwiera to wydawnictwo. Poza tradycyjnymi brzmieniami w instrumentarium WALFAD pojawia się też inny nowy instrument - mandolina w kompozycji „Synowie Syzyfa” (granej przez WALFAD na koncertach od jakiegoś już czasu – pierwszy raz usłyszałem tę kompozycję na festiwalu w Toruniu). Bardzo ciekawy jest pomysł na przyspieszanie tempa pod koniec utworu, a jego zakończenie trochę przypominające próbę zespołu, bądź występ na żywo (zapewne taki miał być zamysł), to kolejny ciekawy zabieg zastosowany na tej płycie.

„Koloidy” to najdłuższa i zarazem jedna z najciekawszych w dotychczasowym dorobku grupy kompozycja. Zaskakuje głębia brzmienia, a całość sprawia wrażenie minisuity. Pojawiają się także rozmyte głosy w tle (przypominające nasłuch na CB Radio). Oj, bardzo dużo tam się dzieje i jeszcze na koniec ten efektowny popis gitarowy oraz to niesamowite brzmienie a’la Hammond…

„Rdza” to utwór wybrany jako nagranie promujące płytę. Nic dziwnego, wszak jest to bardzo melodyjna i wpadająca w ucho kompozycja. Coś w sam raz do radia. Skoro zespół WALFAD supportuje takie sławy, jak Riverside czy Marillion, to warto było pomyśleć o promocji radiowej tym właśnie utworem. Pomysł ten może się nie spodobać ortodoksyjnym fanom rocka progresywnego, ale trudno. Warto spróbować i kibicować temu utworowi chociażby na rockserwisowym Czwartkowym Czarcie. Tym bardziej, że melodyjność nie jest jedynym atutem tego nagrania. Pod sam koniec mamy bowiem całkiem ciekawy popis gitarowej gry w wykonaniu Pawła Krawca.

„Brudne pisanie” zaczyna się czymś, co przypomina bolero, a potem rozkręca się na dobre. Mamy tu w pewnym momencie prawdziwą gitarową ścianę dźwięku, na tle której słyszymy fajną linię melodyczną. Zamykający płytę utwór „Chodzić po wodzie” również brzmi nieco bardziej przebojowo i wydaje mi się, że świetnie będzie prezentować się na koncertach. Co prawda nie ma on w sobie chyba aż takiego potencjału, jak „Nasi bogowie, wasi bogowie” z poprzedniej płyty, ale stanowi on równie ciekawy finał, którym naprawdę warto się bliżej zainteresować.

Czwarty album WALFAD okazuje się być równie ciekawą pozycją, jak dwie poprzednie płyty. Jak piszą muzycy w książeczce: ‘to płyta wymykająca się muzycznym szufladkom. Podejmuje tematy ważne, nieraz trudne, a przede wszystkim niepopularne’. Przede wszystkim potrafi oczarować odbiorców ciekawymi tekstami, bardzo dobrej jakości brzmieniem i dużą głębią dźwięku. Wycieczka do Rzeszowa (studio Polskiego Radia) na nagrywanie płyty opłaciła się, zaś miksu podjął się były gitarzysta WALFADu Daniel „Azar” Arendarski, który pracuje obecnie w… Reykjaviku. Wykorzystanie analogowego Hammondowskiego brzmienia dodało zespołowi nowego anturażu. Momentami dają się zauważyć echa wydanego rok temu solowego krążka Wojciecha Ciuraja, ale nic w tym dziwnego. Przecież to właśnie on jest autorem prawie całego materiału wypełniającego album „Colloids”. Jedynie muzyka wspomnianego już przeze mnie utworu „W kotle” jest zespołowym dziełem całej grupy, która aktualnie działa w składzie: Wojciech Ciuraj – wokal, gitara, mandolina, Jakub Dąbrowski - perkusja, Paweł Krawiec - gitara, Dariusz Tatoj – instrumenty klawiszowe oraz Radosław Żelazny – bas.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok