„Cześć Artur! Moja żona Ewa pochodzi z Gdańska, a jednym z jej ulubionych zespołów z ostatnich lat jest Riverside. Wraz z zespołem Overworld Dreams nagraliśmy płytę „Voyage”. Jest ona osiągalna w postaci plików do pobrania ze strony CD Baby, jeśli ktoś jest zainteresowany, ale Tobie wysyłam płytę CD z naszymi autografami. Może przyda się do Twojej audycji?” – takimi słowami przywitał mnie w skierowanym do mnie liście Kenneth Walker – amerykański keyboardzista i jeden z dwóch, obok Matta Maucena, głównych wokalistów amerykańskiej formacji o nazwie Overworld Dreams. A dalej napisał jeszcze tak:
„Znaczna część płyty „Voyage” została nagrana w studiu, które zbudowałem w swoim domu. Jest ona wynikiem prac, które rozpoczęły się wiele lat temu, ale na pewnym etapie zostały odsunięte na boczny tor z powodu osobistych zobowiązań. Nigdy jednak nie straciliśmy z oczu ostatecznego celu, jakim było wydanie naszej muzyki na płycie CD. Projekt był całkowicie sfinansowany z własnych środków. I realizowaliśmy go w wolnych chwilach. Większość z nas wcześnie rano szła do pracy, potem wracaliśmy do domu i popołudniami i wieczorami nagrywaliśmy muzykę. Świetny gitarzysta, Scott McGill, który słynie z płyt z muzyką fusion, był tak uprzejmy, że nagrał partie gitary do dwóch piosenek”.
Grupa Overworld Dreams wpisuje się w szerokie ramy progresywnego rocka. Siedem właściwych kompozycji (trzy z nich poprzedzone są instrumentalnymi wstępami w formie autonomicznych miniaturek) dostarcza nam porcję fajnie zagranego prog rocka, okraszonego bogatymi partiami syntezatorów i finezyjnymi gitarowymi solówkami.
Są na tej płycie rzeczy, do których można się przyczepić. Że produkcja nie taka, że brzmienie mogłoby być nieco bogatsze, ale pamiętajmy o powyższych słowach Kennetha. Ten album to po części domowa niskobudżetowa robota. Aż dziw bierze, że projekt graficzny jest dziełem słynnego Eda Unitskiego, ale nie od dziś znana jest otwartość tego artysty na ambitne przedsięwzięcia debiutujących progrockowych wykonawców.
Pewnie można byłoby się też przyczepić się do strony wokalnej, ale… i tak w sumie nie jest źle. Przypomnę, że grupa Overworld Dream ma dwóch wokalistów i do śpiewu jednego z nich (nie powiem którego) nie można mieć żadnych uwag.
Wyróżniającym się fragmentem albumu „Voyage” jest moim zdaniem lekko jazzujący numer „Child Of Dreams” z ciekawym wpadającym w ucho gitarowym motywem oraz ciekawymi harmoniami wokalnymi. Dużo dobrego dzieje się też w kompozycji „The Puzzle”. Piękne gitarowe partie (Randy Sandmann) spotykamy w „Voyage To Castilia”. Z kolei w „The Incredible Melting Man” mamy prawdziwe keyboardowe szaleństwo. W sumie całkiem niezły to album i naprawdę ma on swoje ‘momenty’.
Podsumowując, może „Voyage” nie jest płytą, która rzuci na kolana cały progresywny świat, nie jest to też zapewne album z kategorii „debiut roku”, ale podczas słuchania potrafi przynieść słuchaczowi sporo przyjemności.