O grupie Tusmørke pisaliśmy na naszych łamach całkiem niedawno (recenzja wydanego na początku tego roku albumu „Fjernsyn i Farver” pod tym linkiem), a proszę sobie wyobrazić, że recenzowana przeze mnie dziś płyta to już trzeci album Tusmørke wydany w trakcie ostatnich 12 miesięcy. Niezwykły to zespół. I niezwykła to płyta. Zresztą, czyż album zatytułowany „Osloborgerlig Tusmørke: Vardøger og utburder, Vol. 1” może nie być albumem niezwykłym?...
Rock ekscentryczny? Muzyka, w której przeplatają się i łączą w przedziwnych (dziwacznych wręcz czasami) konfiguracjach wpływy folku, psychodelii i rocka to naturalny świat grupy Tusmørke. W tym muzycznym omnibusie znaleźć można nieskończoną wręcz listę inspiracji, wpływów i nawiązań. A zarazem nie sposób nie dostrzec eklektycznej oryginalności i kreatywności norweskich muzyków (Tusmørke tworzą ludzie na co dzień grający w zespołach Wobbler, Jordsjø i Alwanzatar). Grają trudną do zdefiniowania i zdecydowanie niełatwą w odbiorze muzykę, w której od czasu do czasu wyłowić można ślady twórczości Van der Graaf Generator, Sinkadus, King Crimson, Black Widow czy Wobbler. Ukrywają się pod wyszukanymi pseudonimami: Benediktator, Krizla, Dauinghorn, HlewagastiR i Marxo Solinas, a na klarnecie gra… Andreas Hoem Røysum.
Omawiany dziś krążek jest pierwszym w serii kompilacyjnych albumów, którymi Tusmørke zasypie nas w niedalekiej przyszłości. Płyty te zawierać będą utwory, które nie pasowały do wydanych wcześniej regularnych albumów tego zespołu. Jak się okazuje, Tusmørke to wielce produktywny zespół i z każdej kolejnej sesji zawsze coś mu pozostaje. Coś, co zdaniem członków grupy, nie sposób żeby się zmarnowało.
Na „Osloborgerlig Tusmørke: Vardøger og utburder, Vol. 1” znajdujemy osiem takich ‘odrzutów’. W książeczce, oprócz tekstów (Tusmørke wykonuje swoje utwory w języku norweskim) i ich angielskich tłumaczeń, znaleźć można szczegółowe omówienie kontekstu i szczegółów sesji, w trakcie których powstawały poszczególne kompozycje oraz powodów, dla których musiały one czekać tak długo na swoją płytową premierę.
Jestem posiadaczem płyty CD, której towarzyszy gruba, pełna szczegółowych informacji, książeczka, ale wiem, że ten sam materiał ukaże się pod koniec listopada na winylowej płycie. Pierwsze tłoczenie LP odbędzie się na przezroczystym pomarańczowym winylu (nakład: 700 egzemplarzy) z czterostronicową wkładką tekstową oraz plakatem w formacie A2. Proponuję zatem przygotować gotówkę (oraz uzbroić się w cierpliwość!) i po nabyciu tego albumu cieszyć się tą ekscentryczną, lecz jakże fascynującą muzyką Norwegów.