Debiutancki album grupy Chandelier pt. “Pure” otworzył zespołowi wiele drzwi, przez które muzycy z radością przechodzili: większe koncerty, pozytywne opinie prasowe i niewielki, ale oddany krąg fanów w zachodnich Niemczech. Kiedy Chandelier zaczynał pracę nad drugą płytą był już dużą rybą w stawiku znanym jako rock progresywny z Niemiec. Ale wraz z rosnącą pozycją przyszła potrzeba większego profesjonalizmu. Sprzęt stał się lepszy, gitary droższe, a dwóch profesjonalistów zatrudniono do opieki nad koncertami zespołu: René Förster – reżyser dźwięku ze studia Skyline w Düsseldorfie zajął miejsce za konsoletą, a Thomas Burghartz zadbał o wymyślne oświetlenie, które stawiało ich – przynajmniej wizualnie – daleko za resztą podobnych wykonawców.
Płynne przejście Chandelier od amatorów do pół-profesjonalistów było także widoczne w kompozycjach pisanych na nowy album. Takie utwory, jak „Wash & Go” czy „Start It” były bardziej zwarte, spójne i pozostawiały daleko w tle niedoskonałości „Pure”. Wprowadzenie sekwencerów, automatów perkusyjnych i elektronicznej perkusji było częścią prób unowocześnienia brzmienia zespołu po dość tradycyjnie brzmiącym debiucie – co najlepiej słychać w takich utworach jak „Cuckoo”, „Safe” czy „Itai”. Ten ostatni utwór, obecny już w 1988 roku na kasecie „Fragments”, został nagrany ponownie, z tanecznym beatem, z myślą o samplerze holenderskiej firmy SI Records. Muzycy, podekscytowani faktem, że udało się im stworzyć coś nie-progresywnego, włączyli nagranie do programu płyty, mając nadzieję ze doda całości bardziej współczesny kolor. Jeszcze jedna powtórka z repertuaru znanego z „Fragments”, piętnastominutowy epik „Glimpse of Home”, także doczekał się dźwiękowego (choć już nie tak radykalnego) liftingu.
Oprócz “Itai”, wszystkie nagrania na „Facing Gravity” zostały zarejestrowane w TRO Studio w Dormagen, gdzie dwa lata wcześniej powstało „Pure”. René zajął się miksem całości, tworząc produkt brzmiący znacznie lepiej od debiutu. Większość „Pure” była utopiona w pogłosach, które próbowały nadać zespołowi masywne brzmienie – na „Facing Gravity” brzmienie było bardziej naturalne.
Najciekawszym momentem sesji nagraniowej było pojawienie się w studiu Toniego Moff Mollo, oryginalnego wokalisty formacji Grobschnitt, który zaśpiewał w utworze „All My Ways”. Toni był zawsze jednym z ulubionych wokalistów Martina Edena, a jego stary zespół był bez wątpienia dla Chandelier inspiracją. Gdy pojawił się w studiu, mimo jego przyjaznej, bezpośredniej osobowości, muzycy czuli się nieco onieśmieleni obecnością gwiazdy. Później Toni dołączał kiedy tylko mógł do Chandelier na koncertach, wykonując „All My Ways” oraz klasyczny utwór Grobschnitt „Wie der Wind”.
Podobnie jak w wypadku „Pure”, okładka nowego albumu została przygotowana przez Andreasa Franke i Thomasa Jarzinę. Andreas, który wymyślił tytuł albumu, wykonał odwrócone zdjęcia zespołu, natomiast Thomas przygotował ilustracje trzmiela, cudownego symbolu absurdów grawitacji. Dał tym samym także zespołowi okazję do zaspokojenia jednego z ulubionych progresywnych fetyszy: wychodzenia na scenę przy akompaniamencie muzyki klasycznej – w tym wypadku oczywiście był to „Lot trzmiela” Rimskiego-Korsakowa.
„Facing Gravity” ukazał się w październiku 1992 roku i spotkał z bardzo pozytywnym odbiorem zarówno fanów, jak i wszystkich ważnych fanzinów – niektóre z nich zdecydowały się nawet uczynić Chandelier bohaterem ich cover story. Generalny ton opinii był taki, że zespół zrobił duży krok naprzód, a poziom samych utworów i ich produkcji był blisko ich brytyjskim odpowiednikom z tego czasu. Mainstreamowe media zignorowały płytę, choć dostrzegła ją metalowa prasa – Rockhard czy Metal Hammer chwaliły wydawnictwo, a ten drugi periodyk określał go mianem „art rocka w najlepszej formie” i dawał sześć gwiazdek.
Wyniki sprzedaży albumu szybko podwoiły nakład debiutu, a fani wprowadzili „Facing Gravity” na wszelakie listy podsumowujące płyty roku 1992, pozwalając Chandelierowi sąsiadować z takimi tuzami jak IQ czy Yes. Pojawiające się w późniejszych latach opinie prasowe umacniały pozycję albumu jako prawdziwej perły progresywnego rocka lat 90. W 1995 roku francuski magazyn Rock Style nazwał album po prostu zdumiewającym – to spójne dzieło, które zadowoli każdego fana Genesis czy Marillion. Niemiecki magazyn Eclipsed włączył „Facing Gravity” w 2012 roku do swojej listy czterdziestu najważniejszych albumów w historii niemieckiego rocka progresywnego – był to jednocześnie pierwszy album z lat 90. na liście, zaraz po… „Planets” Eloy, wydanych w 1981 roku!
Reszta 1992 i większość roku następnego upłynęła zespołowi na promocji albumu podczas koncertów w Niemczech i innych europejskich miastach. Chandelier nie był nigdy właściwym zespołem koncertowym – zagrał około pięćdziesięciu razy w ciągu dziesięciu lat kariery – ale właśnie wtedy po raz pierwszy spróbowali regularnych uroków życia w profesjonalnej trasie. Koncert z Paryża z kwietnia 1993 roku został zarejestrowany i teraz, na drugim, dodatkowym krążku CD, uzupełnia niniejszą edycję „Facing Gravity”.
Na podstawie materiałów GAD Records.