C:Live Collective, The - The Age Of Insanity

Artur Chachlowski

Byli członkowie legendarnych i wiodących grup tzw. nurtu ”odrodzenia progresywnego rocka” pod jednym szyldem? Dlaczego nie? Fudge Smith grał kiedyś na perkusji w Pendragonie, wokalista i gitarzysta Mark Spencer przewinął się przez Galahad i Twelfth Night, keyboardzista Stephen Bennett występował w grupach LaHost i No-Man, a ostatnio blisko współpracuje z Timem Bownessem, zaś na czele projektu stoi Clive Mitten – przed laty podpora i główny kompozytor grupy Twelfth Night. W gronie tych rockowych dinozaurów jest jeszcze młodziak: James Mann - syn zmarłego przed laty lidera Twelfth Night, Geoffa Manna. Jako, że działają pod kierownictwem Clive’a Mittena nazwali się The C:Live Collective i kilka miesięcy temu wypuścili na rynek płytę zatytułowaną „The Age Of Insanity”.

Clive Mitten po ponad 30 latach powraca tym albumem z muzycznej emerytury. Właściwie to został do tego sprowokowany po tym jak jego żona została niesłusznie oczerniona przez pewien brytyjski tabloid. Postanowił wyrazić swój gniew w stosunku do nadużywania prywatności oraz przeciwko manipulacjom współczesnych mediów, w tym głównie społecznościowych. Postanowił ponownie sięgnąć po materiał skomponowany przez siebie i Geoffa Manna i opublikowany na pamiętnym koncepcyjnym albumie grupy Twelfth Night pt. „Fact And Fiction” w 1982 roku (niespełna rok temu pisaliśmy na naszych łamach o jego niedawnej trzypłytowej „definitywnej edycji” – tutaj). Kontekst tej płyty, która swego czasu była satyrą społeczną i komentarzem do epoki Thatcheryzmu, a także wyrazem obaw przed nuklearną zagładą czasów zimnej wojny, w dzisiejszych czasach wydaje się być równie aktualny. Oczywiście z nieco inaczej postanowionymi politycznymi i społecznymi akcentami. Nic dziwnego, że Mitten postanowił czerpać z tej studni inspiracji, ale w przeciwieństwie do innych artystów, zrobił to w zupełnie inny i bardzo pomysłowy sposób.

Wraz ze swoim nowym combo zamieścił na płycie zatytułowanej „The Age Of Insanity” właściwie tylko jedną, czteroczęściową kompozycję. A właściwie zaktualizowaną, uwspółcześnioną i rozbudowaną wersję klasycznego utworu Twelfth Night pt. „We Are Sane”. I przedstawił bardzo nowoczesne, tętniące życiem i intensywne podejście do tej klasycznej kompozycji ze zmienionym nieco tekstem oraz ze złowrogim, dramatycznym i pełnym pasji wokalem Marka Spencera (to już drugie w ostatnim czasie interpretacyjne podejście tego muzyka do twórczości Twelfth Night. Pod koniec ubiegłego roku Mark śpiewał na okolicznościowej płycie „Sequences”). Mało tego, Clive dołożył do niej trzy, trwające po kilkanaście minut każda, instrumentalne części, które jako całość robią naprawdę piorunujące wrażenie.

Jeżeli ktoś spodziewał się jeszcze jednego ‘odgrzewania kotletów’ czy też kolejnej wariacji na temat wczesnego dorobku Twelfth Night, może być w niemałym szoku. Jeżeli ktoś nie zna oryginału, będzie słuchać tego materiału jak zahipnotyzowany, albo szukać będzie opadniętej szczęki po podłodze. Bo trwająca 55 minut ta czteroczęściowa rockowa symfonia (nie boję się tak właśnie nazwać tego dzieła) zatytułowana „The Fifth Estate”, po swojej pierwszej części, w której Clive Mitten i spółka inkorporowali tematy znane z dorobku Twelfth Night (pojawiają się w niej liczne subtelne cytaty, m.in. z „Love Song”) idzie w całkowicie innym kierunku i w bardzo inteligentny sposób unika ewentualnego zarzutu, że to zwykły remake materiału z płyty „Fact And Fiction”. Owszem, kompozycja „We Are Sane” stała się punktem wyjścia do niesamowicie efektownych dźwiękowych poszukiwań w następnych częściach, ale już trzy kolejne jej fragmenty łączą w sobie różne style, w tym przede wszystkim orkiestrowe aranżacje, transowe rytmy oraz jazzowe, elektroniczne i rockowe brzmienia. Jak już powiedziałem, czyni to kompozycję „The Fifth Estate” przewspaniałą rockową symfonią. Co najważniejsze, The C:Live Collective nie próbują na siłę wskrzesić ducha nagrań Twelfth Night. Zamiast tego oferują nowe podejście: grają muzykę będącą zaskakującą mieszanką różnych stylów, czasami trudno jest przewidzieć, w jakim kierunku rozwinie się dany fragment czy sekcja. Naprawdę jest to bardzo progresywne, odważne artystycznie, a przy tym pełne prawdziwych wyzwań przedsięwzięcie. Z którego, podkreślmy to koniecznie, Clive Mitten i spółka wychodzą obronną ręką.

Jako dopełnienie programu albumu „The Age Of Insanity” znajdujemy na nim jeszcze krótki utwór zatytułowany „This City Is London”. Jak łatwo się domyślić, jest to uwspółcześniona, podbita syntezatorowym bitem (znowu ze zmienionym, odnoszącym się do naszych czasów, tekstem i lekko zmodyfikowaną konstrukcją), wersja słynnej kompozycji Twelfth Night „This City”. Geoff Mann zmarł w 1993 roku, ale jego syn James Mann, od czasu do czasu wspierany wokalnie przez włączającego się w refrenach Marka Spencera, śpiewa tę nową wersję piosenki ojca z wielkim wyczuciem, zręcznie oddając jej symboliczny przekaz.

Cóż mogę napisać w podsumowaniu? To bardzo elegancki i stylowy, inspirująco brzmiący album zagrany przez światowej klasy muzyków, bardzo sprytnie łączący muzyczną przeszłość ze współczesnością. Przynoszący mnóstwo pozytywnych emocji, a także będący komentarzem do naszej coraz bardziej pokrętnej rzeczywistości. I wygląda na to, że nie jest to projekt jednorazowy. The C:Live Collection zagrali już kilka koncertów i wkrótce podobno ma nastąpić ciąg dalszy ich muzycznych przygód. Po cichu mówi się o pełnej wokalno-instrumentalnej edycji kompozycji „The Fifth Estate”. Czekamy.

Album „The Age Of Insanity” dostępny jest w Polsce dzięki firmie Oskar.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!