Wytwórnia Freia Music wznowiła w lutym album "At Last... The Tale" nagrany w 1990 roku przez holenderską grupę The Last Detail. Nowa wersja została rozszerzona o wszystkie oficjalnie utwory zespołu z lat 1987-1991 i ukazuje się teraz pod tytułem "At Last... The Tale and Other Stories".
Nazwę The Last Detail kojarzyłem do tej pory jedynie z wydanej w 1991 składanki „SI Compilation Disc”, na której z okazji setnego wydania popularnego wówczas holenderskiego pisma SI Magazine, pośród trzynastu innych premierowych, nigdy wcześniej niewydanych, nagrań różnych wykonawców (m.in. Pendragon, Pallas, Shadowland, Jadis, Landmarq, Now, For Absent Friends), znalazł się utwór „Man Out Of Time” w wykonaniu The Last Detail. Trzon grupy tworzyli w tamtym czasie: Ruud Stoker (śpiew), Bart Fries (gitary), Julian Driessen (instrumenty klawiszowe), Peter Stoker (gitara basowa) i Andy de Zeeuw (perkusja). Nagranie „Man Out Of Time” w ich wykonaniu brzmiało wielce obiecująco, lecz wkrótce po jego wydaniu na wspomnianej kompilacji oraz szumnych zapowiedziach szybkiej premiery nowej płyty długogrającej… o grupie The Last Detail słuch zaginął. Jak się potem okazało, bezpowrotnie…
Wspomniany utwór znalazł się w programie wydanego właśnie albumu „At Last… The Tale And Other Stories” obok 40 innych utworów. Trzeba wiedzieć, że The Last Detail w latach 1987-1991 wydał trzy albumy kasetowe („The Silhouette” w 1987, „Waterford” i „Demo” w 1989 roku), jedną pełną płytę CD („At Last… The Tale” w 1990) oraz różne utwory na kilku różnych albumach kompilacyjnych (m.in. „Exposure 88”). Wytwórnia Freia Music zdecydowała się na remaster wszystkich nagrań zespołu z tamtego okresu i zamieściła je na jednym podwójnym albumie w limitowanej edycji 300 egzemplarzy.
Jaka jest, a właściwie jaka była muzyka grupy The Last Detail? To typowy neoprogresywny, bardzo melodyjny rock. Niedaleko mu do stylistyki grupy Saga. Z bogatymi partiami klawiszowymi, melodyjnymi solówkami gitarowymi i naprawdę niezłymi partiami wokalnymi. Wszystko to zebrane jest w formę niezbyt długich, przeważnie 4-5 minutowych utworów. W większości są to po prostu przyjemne neoprogrockowe piosenki (choć są od tej zasady nieliczne wyjątki).. Być może niektóre postarzały się trochę z upływem lat, ale w sumie nie straciły swojego uroku. Uroku, pod wpływem którego byliśmy wszyscy, gdy na rosnącej fali ‘odrodzenia progresywnego rocka’ odkrywaliśmy, że obok Marillionu, Aragonu, Pendragonu, Galahadu i naszego Collage’u działają też inni ‘młodzi progresywni’, dzięki którym rodziła się nadzieja na poznawanie nowej ambitnej muzyki zakorzenionej w starym dobrym art rocku.
W przypadku grupy The Last Detail paradoksalnie stało się jednak tak, że posiadając w swoim katalogu takie mnóstwo niewydanych na płycie nagrań oraz stawiając coraz pewniejsze kroki na scenie (warto wspomnieć o triumfalnie przyjętym przez holenderską publiczność koncercie poprzedzającym występ kanadyjskiej formacji Saga w Tilburgu w czerwcu 1990r.), zespół niespodziewanie rozpadł się. Choć niedługo później odrodził się, ale już pod inną nazwą (i w nieco zmienionym składzie) jako Timelock. Ale to już temat na oddzielną historię. I pewnie do niej jeszcze kiedyś wrócimy…
Na koniec jeszcze jedno. Omawiany przez nas album to nie tylko kompletny zbiór nagrań grupy The Last Detail. To także kawał historii holenderskiego neo progu. Wydanie „At Last… The Tale And Other Stories” to prawdziwy muzyczny skarb dla każdego, kto interesuje się tym co dzieje się lub też działo się przed laty na progrockowej scenie Kraju Tulipanów.